Mundialowe oceny - bezzębni faworyci
Walnę prosto z mostu: to nie był dzień, który będziemy długo wspominać. Mało goli, nieprzekonujący faworyci, wyrachowany (co nie oznacza to samo co wyrafinowany, panie Jacku) styl gry zdecydowanej większości dzisiaj grających reprezentacji - to wszystko sprawiło, że mecze były częściej męczące, niż cieszące oko. A będąc już tak absolutnie szczery, publikuję ten artykuł, będąc kompletnie zaspany po ostatnim spotkaniu. Let's get this over with.
Plusy:
Pochwała kolektywu
Socceroos byli dziś skazywanie nie tyle na pożarcie, co jeszcze na przeżucie, przetrawienie i wydalenie przez Potężną Francuską Machinę. Dzielni Australijczycy stanęli jednak Francuzom jak ość w gardle, walcząc przez długie fragmenty meczu jak równy z równym. Patrząc na to, jak padły stracone przez nich bramki - po karnym z VAR-u i weryfikacji przez goal-line technology - można dojść nawet do wniosku, że na poprzednich mistrzostwach wcale by tego spotkania nie przegrali.
Sztuka bronienia
Hannes Þór Halldórsson - tak nazywa się dzisiejszy bohater dnia. Mógłbym teraz opowiadać wam o jego życiu, jak to zaczynał po dwudziestym roku życia, pracował przez większą część kariery i miał swój udział w islandzkim występie na Eurowizji, ale umówmy się, do jutra zrobi to telewizja i multum gazet. W historii islandzkiej piłki na zawsze zapisany zostanie jednak jego obroniony karny, strzelany przez Messiego, wraz z sześcioma innymi znakomitymi interwencjami. Jak dotąd - najlepszy występ bramkarza na MŚ w Rosji.
Przegrali mecz, wygrali nasze serca
Peru z Danią podtrzymały solidny poziom poprzedniego meczu, tworząc ciekawe, aczkolwiek specyficzne widowisko. Dawno nie widziany na imprezie tej rangi południowoamerykański zespól swoim stylem gry wniósł powiew świeżości. Naprawdę miło obserwowało się zapalczywe ataki Peruwiańczyków, oparte głównie na błyskotliwych skrzydłowych. Niestety, co innego gra, co innego skuteczność - fortuna stała dziś po stronie Danii. Futbol bywa okrutny.
Chorwackie standardy
Przed meczem pisałem - czas, by Chorwaci stali się czymś więcej, niż wiecznym czarnym koniem. No i pierwszy krok ku temu uczynili w niezłym stylu. Co prawda, Nigeria nie okazała się jakoś specjalnie godnym rywalem, ale takie przeszkody też trzeba umieć pokonywać. Chorwacja znowu udowodniła, że poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodzi.
Minusy:
"Plan" Deschampsa
A raczej jego brak. Jesteśmy świadkami nie pierwszego genialnego pokolenia Francuzów, którzy z samych środkowych obrońców mogliby złożyć jedenastkę na bardzo dobrym poziomie. Tylko co z tego, skoro zbiór indywidualności pod wodzą Deschampsa potrafi zatrzymać co najwyżej przeciętna DRUŻYNA? Momentami Trójkolorowi wyglądali wręcz żenująco, nie potrafiąc przebić się przez drugą linię przybyszów z Antypodów (znakomity mecz Aarona Mooya!). Skrzydła nie działały, Tolisso był fatalny, Pogba do momentu podania z 57 minuty mu dorównywał. Nie tędy droga!
La impotencia
... czyli bezradność po hiszpańsku. A powszechnie wiadomo, że właśnie tym językiem mówi się w większości Ameryki Południowej, w tym w Argentynie. Zaczynam godzić się z myślą, że to pokolenie jako reprezentacja nie wygra nic. Już teraz piłkarze wokół Messiego są coraz starsi i słabsi jakościowo, a sam Lionel, podczas słabszych dni jak ten dzisiaj, nie jest już jednoosobową armią. Okej, będę fair - Argentyna atakowała, strzelała, gol Aguero był piękny - ale to wszystko bez przekonania, bez konkretnego pomysłu. Albicelestes są w poważnych opałach.
Ciężko być Marciniakiem
Dzisiejszy mecz podzielił polski internet na dwa obozy - jeden chwalił polskiego sędziego za wiele odważnych decyzji, drugi ganił go za błędy, które przesądziły o wyniku spotkania. Z trzech potencjalnych karnych ostatecznie podyktował jeden, ten najbardziej oczywisty. O pozostałych dwóch incydentach w polu karnym Islandii będzie się jeszcze długo mówić. Jak to jest, że Polak jest takim magnesem na kontrowersje, kiedy wszyscy inni sędziowie spisują się dobrze?
O rzutach karnych słów kilka
Cztery mecze, pięć rzutów karnych. Jasna cholera, to więcej, niż widziałem przez cały sezon mojego kochanego Liverpoolu na Anfield! Nikt nie wmówi mi, że tylko ja wolałbym oglądać mecze rozstrzygane po pięknych akcjach, a nie strzałach z jedenastego metra. Strzałach, które jak się okazuje, też trzeba umieć. Griezmann, Jedinak i Modrić zrobili swoje. Messi... no, złośliwi powiedzą, że też zrobił swoje. Aż tu nagle na arenę wkroczył Peruwiańczyk Cueva i przebił Ramosa. Serio. Musicie to zobaczyć.
Afrykański falstart
Wczoraj opisałem bezsilny Egipt i Maroko będące idealną alegorią pięciolatka z ADHD. Dzisiaj Nigeria idealnie wpasowała się do swoich kolegów z kontynentu, oferując zero potencjału na zagrożenie bramki strzeżonej przez Subasicia. Pozostaje mieć nadzieję, że Senegal nie wyłamie się z tego trendu i również zachowa zero z przodu.
Fantastyczna dwójka
Jak myślicie, o kogo może chodzić? Messi i Ronaldo? Brożek i Boguski? Lachu i DissBlaster? Nie, to Jacek Jońca i Mirosław Trzeciak! Ich komentarz do meczu Danii z Peru rozłożył mnie na łopatki, powodując ataki niekontrolowanego śmiechu. Zresztą, zobaczcie sami!
Pamiętasz powiedzenie: trzy rogi yhyhy. Żartuję #CytatyMundialu #ZSRR2018 #JacekJońca
— Franciszek Smóda (@Franek_S) 16 czerwca 2018
Uderzyć głową z woleja? Czy prezes Kurski może nas uwolnić od tych komentatorów? Pliz!
— Szymon Jadczak (@SzJadczak) 16 czerwca 2018
Mistrzostwa świata w TVP to dla wielu idealna okazja żeby raz na cztery lata obejrzeć mecz piłki nożnej. Korzystają na tym https://t.co/ILdwElG0VH. Jońca i Trzeciak.
— Mateusz Jarmusz (@Jarmo_87) 16 czerwca 2018
A jutro? Jutro musi być lepiej, w końcu grają Niemcy i Brazylia, dwoje przyszłych finalistów według większości internetów - oni nie mogą zawieść, prawda? Z tą nadzieją kładę się w końcu do snu. Dzisiejszy wątpliwej jakości maraton meczowy zmęczył mnie nawet bardziej, niż bieg po lesie i praca na polu. Dobranoc.