Nie taka Australia słaba, jak ją wszyscy malują
Australia nie jest zbyt poważną drużyną piłkarską. Futbol w ich kraju nie oznacza tego, co w każdym normalnym państwie świata, lecz sport bardzo podobny do rugby, jednak z jakichś powodów nazywany futbolem australijskim. Oni na najlepszy sport globu mówią soccer, co w ustach prawdziwego faceta brzmi tak, jak nazwanie innego kolesia seksownym. W dzisiejszym starciu z Duńczykami ekipa z kontynentu o tej samej nazwie co ich kraj nie była faworytem, ale zremisowała 1:1 i trzeba przyznać, że była lepsza.
Jednak mecz zaczął się perfekcyjnie dla Europejczyków, którzy wyszli na prowadzenie za sprawą kapitalnej bramki Christiana Eriksena. Tu podanie, tam zgranie i na końcu gwiazda Premier League zapakowała takiego woleja, że australijski golkiper nie miał czego odpakowywać. Generał Duńczyków bardzo ucieszył się ze zdobytej bramki, po czym znikł i nie był zbyt widoczny przez większość spotkania. Dania miała bardzo dobry pierwszy kwadrans, może nawet ciut więcej, jednak później wyraźnie spuściła z tonu i znów zaczęła grać toporny futbol, który prezentowała chociażby w ostatnim meczu z Peru. Tymczasem Australijczycy, napędzani przez świetnie dysponowanych skrzydłowych z lig niemieckich Mathew Leckiego i Robbiego Krusego, radzili sobie naprawdę przyzwoicie i stworzyli sobie kilka sytuacji. Widać było, że obie drużyny to nie zbieranina ułomków i Hiszpanów, ponieważ siła fizyczna i twarde pojedynki były tam na porządku dziennym. Australia jeszcze przed przerwą zdołała wyrównać, a wszystko to dzięki Yussufowi Poulsenowi, który drugi mecz z rzędu sprokurował karnego dla przeciwników. Drugi mecz z rzędu do jedenastki podszedł Mile Jedinak i drugi mecz z rzędu dał swojemu zespołowi remis.
Spotkanie było wyrównane, ale z wiadomych przyczyn większa krytyka spadała na Duńczyków. Wystarczy bowiem spojrzeć na to, co Skandynawowie mają w drugiej linii by zrozumieć, że należy od nich oczekiwać dużo więcej. Totalnie zawodziły ich skrzydła. Poulsen nie tylko dał Australii rzut karny, ale ogólnie grał bardzo słabo, przez co został pierwszym zmienionym w tym meczu. Zresztą zastępujący go Braitwaite nie wyglądał wiele lepiej. Grający na lewej stronie Sisto głównie irytował swoim wożeniem, nieudanymi dryblingami i często głupim podaniami. A pomiędzy nimi grał mało widoczny Eriksen. Tak jak wspomniałem wyżej, zdecydowanie lepiej wyglądało to w Australii, która grała naprawdę ciekawie i była dowodzona głównie przez wszędobylskiego Leckiego. Zresztą wystarczy spojrzeć na statystyki by zobaczyć, że to właśnie przyjaciele kangurów mieli większe posiadanie piłki i więcej oddanych strzałów. Mimo wyraźnej straty do miejsc premiowanych awansem Australijczycy wciąż mają szanse na awans, ale do tego potrzebna im jest pewna wygrana z ekipą Peru. A patrząc po tych dwóch meczach, zasługują na to bardziej niż Duńczycy.
Ogółem uważam, że był to całkiem fajny mecz.
SKŁADY:
Dania: Schmeichel - Dalsgaard, Kjaer, Christensen, Larsen - Delaney, Schone - Poulsen (59. Braithwaite), Eriksen, Sisto - Jorgensen (68. Cornelius)
Australia: Ryan - Risdon, Sainsbury, Milligan, Behich - Leckie, Mooy, Jedinak, Kruse (68. Arzani) - Rogić (82. Irvine) - Nabbout (75. Juric)