Mundialowe oceny - dramat Messiego i spółki!
W końcu jakiś faworyt dostarczył nam mnóstwa emocji! Argentyna z wielką pompą zakończyła dzisiejsze zmagania w Rosji - huk milionów pękających baloników, mimo że większość z nich znajdowała się na drugim końcu świata, dało się usłyszeć także w moim domu. Nie zapominajmy jednak o powoli ujawniających się ambicjach Francuzów oraz całkiem niezłym meczu Australii z Danią - suma sumarum, całkiem niezły dzień, nieprawdaż? Na pewno jest co oceniać - więc nie zwlekając już dłużej...
Plusy:
Australijska zuchwałość
I nie, wcale nie chodzi mi tu o zuchwałość boiskową, choć takową też Socceroos zaprezentowali. Ta, o której myślę, objawia się w planie Australijczyków na awans, zakładającym zdecydowane pokonanie nie walczącej już o nic drużyny Peru. Pomyślicie - i co z tego, przecież to ma sens, Peru nie ma już motywacji, a Dania przecież nie wygra z Francją? Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że Australia mogła Duńczyków dzisiaj ograć i wybitnie ułatwić sobie zadanie. Ich spokój i konsekwencja po utracie gola budziła respekt, tym bardziej, że odrobienie strat przyszło dość szybko. Później jednak... no nie wiem, brakło determinacji? Gdyby Australia dokręciła śrubę, ten mecz zakończyłby się zupełnie inaczej. Co nie zmienia faktu, że szczerze życzę im realizacji planu.
Sztuka wyciągania wniosków
Po meczu z Australią mocno pojechałem po Francji i Deschampsie, niezadowolona była również francuska prasa. Jak nadal Didiera nie lubię i niezbyt cenię, tak trzeba mu przyznać, że wszystkie poczynione przez niego zmiany wyszły Francji na dobre. Środek pola - tym razem bez Tolisso, za to z ustawionym jako fałszywy skrzydłowy Matuidim - działał bez zarzutu, obrona w niezmienionym składzie zagrała poziom wyżej, ale największym beneficjentem okazał się Kylian Mbappe. Dzisiaj z Peru - także dzięki swobodzie zapewnionej mu przez rzadko niepokojących go obrońców - wyglądał jak zupełnie inny piłkarz. Nie zrozumcie mnie źle, Francja nadal ma duże rezerwy - ale w końcu było widać, z jakimi ambicjami przyjechała do Rosji. Niemcy - wasz ruch.
Czy to w końcu ich turniej?
Nie oszukujmy się, to wisiało w powietrzu. Ale że w taki sposób? Owszem, to była bardziej fatalna Argentyna niż genialna Chorwacja, ale to wynik idzie w świat. Fakty mówią same za siebie - po dwudziestu trzech meczach mundialu jest to drugie najwyższe zwycięstwo, wraz z Belgią, która przecież podejmowała tylko Panamę. Druga sprawa - to spotkania idealnie pokazuje, jaką różnicę potrafi zrobić genialny środek pola - Modrić i Rakitić byli dziś po prostu FENOMENALNI, nie bójmy się użyć tego słowa. W takiej dyspozycji tylko Hiszpanie i Brazylijczycy, może jeszcze Francuzi byliby w stanie nawiązać z Luką i Ivanem równorzędną walkę. Jeśli Chorwaci ogarną trochę niestabilne tyły - to może być ich najlepszy turniej od dwudziestu lat.
Minusy:
Dynamit? Raczej niewypał
Dania nie jest reprezentacją, co do której miało się jakieś specjalnie wysokie oczekiwania. Los był jednak dla nich dość łaskawy, najpierw dając im w barażach Irlandię, a później wsadzając ich do relatywnie łatwej grupy, w której była faworytem do drugiego miejsca. No i dobra, pewnie to drugie miejsce osiągną, ale w fatalnym stylu. Chyba mamy prawo oczekiwać zwycięstwa europejskiej reprezentacji z najsłabszą ekipą azjatyckich eliminacji? Nie? No to chociaż optycznej przewagi na murawie? Też nie? To słabo, nawet bardzo! Eriksen po golu zaliczył więcej niecelnych podań niż przez cały sezon w Tottenhamie, Sisto i Poulsen nadawali się tylko do tarcia chrzanu... tylko Schmeichela żal.
Wzgórze rozdartych serc
Kojarzycie taki film? Jeśli nie, polecam jak najszybciej nadrobić - moim skromnym zdaniem jest to jedna z najlepszych ról wielkiego Clinta Eastwooda. Nie wiedzieć czemu film ten nagle przypomniał mi się podczas drugiej połowy meczu Francji z Peru i po prostu musiałem go jakoś wpleść w dzisiejsze oceny. A że jego tytuł idealnie pasuje do przygody reprezentacji prowadzonej przez Ricardo Garecę... Najpierw niezasłużona porażka z Danią, teraz to... no szkoda, cholernie ich szkoda, nawet bardziej od Maroka. Po Peruwiańczykach widać jednak było oznaki zmęczenia po poprzednim meczu, do tego Francja lepiej odrobiła pracę domową, pomijając już ich zdecydowaną przewagę w jakości. Smutne, ale nieuniknione.
Taka piękna katastrofa
O mój Boże. Te trzy słowa wielokrotnie padały z moich ust podczas oglądania.... tego, co odwalała Argentyna, bo już nawet nie wiem, jak to nazwać. Sampaoli powinien zostać wypieprzony na zbity pysk jeszcze przed meczem z Nigerią. Nie może być tak, że jedna połowa składu wygląda, jakby była już na emeryturze, druga głową jest już na wakacjach, a wielu najlepszych zawodników siedzi na ławce rezerwowych, o ile w ogóle na nią się załapało. To, że Nicolas Otamendi wygląda jak Mateusz Żytko potrafię jeszcze zrozumieć, ale jakim cudem Lionel Messi przypomina mniej zaangażowanego w grę Michała Kucharczyka? To w ogóle jest możliwe? I nawet nie każcie mi zaczynać tyrady na temat Willy'ego Caballero, bowiem jeśli jest gorsza scena od odpierdalania tragikomicznych błędów, niż finał Ligi Mistrzów, to są nią tylko Mistrzostwa Świata. Argentyńczycy, nie wracajcie do domu. A Sampaoli to niech poprosi o azyl w Uzbekistanie.
Cóż... nieźle się bawiłem przy tych meczach oraz ocenach - a pomyśleć, że wystarczyło przestać bawić się w przewidywania. Jutro z nieudolności Argentyńczyków będzie próbowała po raz kolejny skorzystać Islandia, a do gry wejdzie też grupa E, na czele z mającą wiele do udowodnienia Brazylią! Pozostaje liczyć na to, że podtrzymają oni dzisiejszy wysoki poziom, lub nawet podniosą trochę poprzeczkę. Tymczasem - do zobaczenia!