Mundialowe oceny - powrót Niemców z zaświatów!
Gole, gole, coraz więcej goli! Rosyjski mundial jak już chwycił, to nie ma zamiaru puszczać. Po raz kolejny obecni mistrzowie świata byli o krok od odpadnięcia w fazie grupowej, podczas gdy ich zachodni sąsiedzi postanowili zapewnić nam niezapomnianą jazdę bez trzymanki, a Meksyk... dla odmiany zapragnął raz zagrać jak Niemcy - nudno, ale do bólu solidnie. Pomyślicie - dzień pełen pozytywów? Tylko pozornie, minusów nie brakuje! Po konkrety zapraszam jednak do dalszej części tekstu.
Plusy:
Z przodu liceum...
Tak to jest, gdy pozwolisz Belgom rozwinąć skrzydła. Pięć goli to naprawdę najmniejszy rozmiar kary, patrząc chociażby na cuda, jakie wyprawiał w końcówce Batshuayi. Bezwzględność Lukaku, błyskotliwość Hazarda, pracowitość Mertensa - a to dopiero początek, z tyłu (za bardzo!) jest przecież De Bruyne! W końcu użyteczne były też wahadła - Meunier zaliczył dziś swoją pierwszą asystę na mundialu, a Carrasco, mimo że to ewidentnie nie jego pozycja, momentami nawet wyglądał na kogoś więcej niż piłkarza z ligi chińskiej. Belgia jako pierwsza zrobiła prawdziwy pokaz siły, rzucając wyzwanie innym kandydatom do zwycięstwa. Kto podniesie rękawicę?
Czas na fiestę?
Meksyk zrobił swoje, Meksyk może odpocząć... a właściwie mógłby, gdyby Szwecja dowiozła ten przeklęty remis. Nadal, wydaje się, że najtrudniejsza część pracy jest już za nimi, w końcu teraz wystarczy tylko nie przegrać w ostatnim meczu. Dosyć o przyszłości, słowo o meczu z Koreą - dość nieprzyjemne przeżycie, bacząc na to, jak bardzo polowano na ich kości. Meksykanie mają doprawdy dużo szczęścia, że obyło się bez żadnych kontuzji. W ofensywie Hernandez i Vela zrobili co do nich należało możliwie najmniejszym nakładem sił. Konkretny występ.
Gang Olsena
Powiedzmy sobie szczerze, jeśli już znaliście kogoś o tym nazwisku, były to raczej siostry Olsen, będące dość rozpoznawalnymi aktorkami. Być może po tym meczu sytuacja ta ulegnie zmianie, bowiem Robin Olsen, dotrzymując kroku swojemu wybitnemu odpowiednikowi, Manuelowi Neuerowi, jak najbardziej zasłużył na wyróżnienie. Dotychczas nieznany szerszej publiczności bramkarz FC Kopenhagi wybronił kilka groźnych sytuacji, utrzymując Szwecję w grze aż do 94 minuty. Jak to nie pierwszy i nie ostatni raz w tym turnieju, los chciał jednak inaczej.
TrigGERed
Zaczęło się źle. Znowu. Pierwsza połowa była kontynuacją koszmarnego snu Niemiec, który rozpoczął się sześć dni temu w Moskwie. Szwedzi, tak jak przewidywano, okazali się godnym rywalem, lecz tego, co zrobił w 32 minucie Ola Toivonen, nie wyśnili sobie nawet w Sztokholmie. Bajeczna podcinka nad Neuerem zadziałała jednak na Niemców jak płachta na byka. W drugiej połowie, po odpowiednich zmianach, oblężenie bramki Szwedów jeszcze bardziej przybrało na sile. Wyrównanie przyszło szybko, gol zwycięski - w ostatnim możliwym momencie. Geniusz Toniego Kroosa, do tej pory ciągle blokowanego przez blok defensywny rywali, pozwolił tym razem wyjść Niemcom z opresji obronną ręką. Obyśmy mogli jutro zobaczyć podobną determinację i podobny geniusz u naszych Orłów.
Minusy:
... z tyłu muzeum
Halo, tu Belgia raz jeszcze. Wiem, że 5-2 i fajnie się chłopaki nastrzelali, ale te dwie bramki Tunezji znikąd się nie wzięły. Nie bez powodu zostawiłem sobie blok defensywny do opisania - tutaj Belgowie mają jeszcze wiele do poprawy, jeśli chcą osiągnąć coś więcej niż ćwierćfinał. Z całym szacunkiem dla Wahbiego Khazriego, ale jeśli tej klasy piłkarz ma tyle swobody i jest w stanie wygrywać pojedynki z obrońcami, to czym dalej w turniej, tym może być tylko gorzej. Główny problem widzę w środku pomocy - statycznym i mało pomocnym dla trójki środkowych obrońców. Zresztą, wystarczy spojrzeć, kto tam gra - Kevinowi de Bruyne Bozia dała talent do innych celów, a Witsel... no, nie bez powodu gra większość kariery w Rosji i Chinach. Nainggolan, anyone?
Nagroda im. Mariusza Jopa
Na to jakże zaszczytne wyróżnienie w pełni zasłużyła sobie defensywa reprezentacji Tunezji. Szumnie nazywana przez Jacka Jońcę "Italią Afryki" drużyna nie ma prawa w decydującym o być albo nie być meczu robić tyle prezentów rywalowi, nieważne jak klasowy by był. No bo przecież wiem, powiecie że to Belgia i że i tak nie mieli szans, ale do jasnej cholery, z takich błędów skorzystała by i Burkina Faso! To był zdecydowanie najgorszy występ pod tym względem na mundialu i wątpię, że ktoś go przebije.
Żenada Południowa
Dobry przykład na to, jak suchy wynik może zakłamywać obraz spotkania. Pierwszy mecz Korei, przegrany 1-0 ze Szwedami, bez zbędnego zastanawiania się ogłosiłem najgorszym meczem turnieju i jeśli przyjdzie co do czego, tej tezy nadal będę się trzymał. Dzisiaj jednak przekonałem się, która z ekip bardziej wpłynęła na obraz tamtego widowiska. Podczas gdy Szwedzi rozegrali porządne partidazo z Niemcami, Korea próbowała zepsuć kolejne widowisko. Szczęśliwie, tym razem rywalami byli Meksykanie, a co jak co, ale ich meczu nie da się tak łatwo zepsuć. Taktyka na wannabe Holandię z 2010, czyli uczynienia z technicznej drużyny brutali kroczących po trupach do celu, to w tym przypadku totalna pomyłka. I w tym wszystkim żal tylko Sona. Przynajmniej wpakował ładnego gola.
Siła woli to za mało
Szczególnie kiedy jesteś zespołem, którego gwiazdą jest zawodnik szóstej drużyny ligi niemieckiej - tej samej ligi, której połowa gwiazd stoi naprzeciw i czeka na twoje najmniejsze potknięcie. Szwecja nie jest jednym z grona tych pechowych zespołów, które zdobyły nasze serca piękną grą, lecz z jakiegoś powodu brak im skuteczności. Szwecja jest zespołem, który zdobył serca Polaków dlatego, że grał z Niemcami oraz z nimi prowadził. Jest jednak jeden powód, dlaczego ostatecznie przegrał i polską sympatię stracił - brakowało im jakości, a ich gra bardziej przypominała Iran i Islandię, niż wspomniane wcześniej Peru. Proste?
Dzban Dnia
Żałuję, że wpadłem na to dopiero teraz, mógłbym zrobić z tego codzienną atrakcję... Dzisiejszymi laureatami zostają Jerome Boateng - za próbę powtórnego spieprzenia meczu Niemcom w wyjątkowo głupi, nieprzystający do czołowego obrońcy świata (może już nim nie jest?) sposób, oraz Jimmy Durmaz - za prawdopodobnie najgorszą zmianę na tym mundialu, której podsumowaniem było sprokurowanie TEGO rzutu wolnego.
To jest ta część tekstu, w której zwykle przedstawiam mecze odbywające się następnego dnia i w żartobliwy sposób żegnam się z czytelnikami. Tutaj jednak nie będzie ani przedstawienia - bo każdy wie, co jutro nas czeka - ani żartów, gdyż sprawa jest poważne. Mecz o wszystko z Kolumbią, przed mundialem przedstawianą jako najlepsza drużyna naszej grupy, a teraz będącą w równie poważnej sytuacji co nasza po, moim zdaniem, nawet gorszej wpadce w meczu z Japonią. Jak nigdy tego nie robiłem, gdyż nie jest to w mojej naturze, tak teraz zrobię wyjątek - Polacy, łączmy się i stańmy murem za naszymi. Odłóżmy na bok głupie animozje, zasiądźmy solidarnie całymi rodzinami przed telewizorami i uwierzmy. Uwierzmy w sukces.