Mundialowe oceny - szalone zakończenie dnia!
Chryste, dajcie ludziom złapać oddech! Za nami iście nienormalne zakończenie grupy B oraz troszkę mniej żywiołowe podsumowanie zmagań w grupie A. Oba przyniosły zaskakujące rezultaty, lecz nie wpłynęły na końcowy efekt. Każde z tych czterech spotkań było inne - mogliśmy obserwować mecze otwarte i zdominowane przez jedną stronę, mecze o wysoką stawkę i o pietruszkę, mecze spokojne i obfite w kontrowersje, w których centrum znalazł się często używany dzisiaj VAR. Mogę was jednak zapewnić, jako że oglądałem je na dwóch ekranach - wszystkie były na swój sposób ciekawe, i to do tego stopnia, że od ciągłego obracania cholernie boli mnie kark! Chyba udało mi się wychwycić wszystko to, co potrzebne do ocenienia reprezentacji - no więc do dzieła!
Plusy:
Prawdziwy pokaz siły
Podczas całego tego cyklu już kilkukrotnie zdążyłem napisać, jak to mundial wrzuca wyższy bieg, jednak jedna drużyna wciąż opierała się temu trendowi, ogrywając rywali na trybie ekonomicznym. Dziś jednak Urugwaj w końcu pokazał swoje możliwości - no i - zakładając, że to nadal nie jest ich 100% - kto wie, czy nie wystarczą one na podobny wynik, co osiem lat temu! Suarez po ewidentnym falstarcie znowu jest napastnikiem, który wykorzystuje każdą chwilę nieuwagi rywala, Cavani wykonuje nieocenioną pracę na rzecz drużyny, co w końcu zostało nagrodzone golem, a środek pola w końcu jest imponujący nie tylko na papierze. Szkoda, że Urugwaj nie zaczął Mistrzostw Świata w ustawieniu 3-5-2, bo wygląda w nim o wiele lepiej.
Czysta radość z gry
Ile to było w polskiej części internetu porównań naszej reprezentacji do dotychczas najgorszych na turnieju Saudyjczyków i Panamczyków? Nie dziwię się, że piłkarze Arabii Saudyjskiej oburzyli się i po wyjściu na murawie zrobili to, czego brakło jakimś tam Lewandowskim, Grosickim i Krychowiakom - pokazali jaja. Prawdę mówiąc, zależało im też bardziej od Egipcjan, u których nie było widać zbyt wiele motywacji. Mimo to wynik długo nie odzwierciedlał przewagi, którą można zobaczyć nawet w statystykach - ba, Arabia potrzebowała dwóch karnych, by w ogóle wyrównać! W końcówce los oddał im jednak sprawiedliwość. Warto docenić jednak kunszt akcji, po której Dawsari strzelił zwycięskiego gola - jeśli myślicie, że był to przypadek lub błąd egipskiej defensywy, grubo się mylicie.
Oczko dla historii
Krótka, ale ważna wzmianka. Essam El-Hadary. 45 lat, 161 dni. Najstarszy zawodnik w historii mundialu, którego jedyne spotkanie nie było tylko sztuką dla sztuki. Obroniony karny, kilka innych świetnych interwencji - zdecydowanie najlepszy zawodnik po stronie przegranych.
Dlaczego dopiero teraz?
Mógłbym przysiąc, że to pytanie w przypadku Maroka zadałem dzisiaj sobie jakieś dwadzieścia osiem razy. Scenariusz: wychodzisz na murawę na swój ostatni mecz mundialu po dwóch przegranych meczach bez strzelonej bramki, mimo że w obu tych meczach byłeś strona przeważającą. Żeby tego było mało, twoim rywalem jest jeden z najpoważniejszych kandydatów do zwycięstwa w całych mistrzostwach. Dość depresyjne, prawda? Nie dla Marokańczyków, którzy po 15 minutach ni z tego, ni z owego po prostu się odblokowali. No dobra, "troszeczkę" pomógł im miłosierny Sergio Ramos. Później, mimo ciągłego naporu Hiszpanów, Amrabat prawie zdobył gola turnieju fantastycznym strzałem z dystansu, zatrzymanym przez poprzeczkę, aż w końcu, znowu z niczego, En-Nesyri po rożnym znowu dał prowadzenie. No i może w tym miejscu skończmy, bo to, że Maroko tego meczu i tak nie wygrało, jest okrutnym żartem.
Punkt od awansu
Iran od samego początku spisywano na straty. W końcu walczył nie w swojej lidze, nawet Maroko miało być dla nich trzy półki za wysoko, co dopiero zespoły z Półwyspu Iberyjskiego... Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Reprezentacja prowadzona przez Carlosa Queiroza szokowała od samego końca, najlepsze zostawiając jednak na koniec. To, co nie wyszło z Hiszpanią, los oddał z Portugalią - i to bez konieczności takiej ekstremalnej murarki! Przede wszystkim, chapeau bas za wyłączenie z gry Cristiano Ronaldo, co mogło wpłynąć na jego niewykorzystany karny i późniejszy... ekhem... objaw frustracji. Właśnie, ten karny - nie była to bardzo trudna piłka do wyciągnięcia, ale najpierw trzeba było się rzucić w dobrą stronę. Beiranvand może być z tego bardzo dumny.
Minusy:
Nie taka Rosja straszna
Zupełnie nie spodziewałem się, że obraz świetnych dotychczas Rosjan runie tak gwałtownie. Owszem, zdawałem sobie sprawę z różnicy klas pomiędzy Arabią Saudyjską i Egiptem a Urugwajem, lecz... no kurde, od 5-0 do 0-3? Dobrze, że Czerczesow ma na usprawiedliwienie chociaż kadrowe rotacje, gdyż tak drastyczne zmiany rezultatów w Rosji na pewno znowu uruchomią i tak już wcześniej krytyczne media. Jedna ze zmian wyszła szczególnie dobrze - Smolnikov na prawej obronie nie potrzebował dużo czasu, żeby się doszczętnie skompromitować. Czerwona kartka po dwóch głupich faulach w 35 minucie, kiedy na tablicy wyników jest już 0-2? Trzeba mieć naprawdę poważne problemy z myśleniem.
To miała być drużyna na awans?
Jak zamierzacie dostać się do następnej rundy? SALAHEM! Jaka jest wasza taktyka? GRAĆ NA SALAHA! A potem się dziwicie, że to pierdzielnęło z hukiem. Żeby nie było, Salahowi niewiele można zarzucić - w obu meczach, w których zagrał, sam wypracował sobie sytuacje, z których strzelił po golu. To i tak zauważalnie więcej od pewnej innej gwiazdy... Reszta Egipcjan nawet gdy chciała, to nie mogła, a że dzisiaj już nie bardzo chciała, to musiało się tak skończyć. Kto wie, może akurat dla nich lepiej było skorzystać z definicji honoru posłanki Pawłowicz, według której powinno się odpuścić ostatni mecz, wrócić z opuszczonymi głowami do kraju i przeprosić kibiców...
Jak to było... samograj?
Zwolnienie Lopeteguiego kilka dni przed turniejem nie odbije się na kadrze? Dobre sobie. Ze spotkania na spotkanie pojawiają się kolejne objawy, które maja pełne prawo niepokoić hiszpańskich kibiców. De Gea nie jest sobą, cała defensywa jest daleka od monolitu, mimo ton jakości w pomocy ciężar zdobywania bramek spoczywa na Diego Coście oraz pojedynczych przebłyskach geniuszu... a dzisiaj doszedł do tego kolejny tragiczny w skutkach błąd Ramosa. Pochwały, którymi zewsząd obdarzane jest Maroko, są niewątpliwie zasłużone, ale ich adresatem zdecydowanie nie jest defensywa. Da Costa i Saiss nie są nazwiskami rzucającymi na kolana, a jednak z Hiszpanami przez większość czasu radzili sobie zaskakująco dobrze. Co będzie, gdy na ich miejscu staną jedni z najlepszych na świecie?
Nie ma Ronaldo, nie ma Portugalii
Do takiego odkrywczego wniosku doszedłem podczas niedawno zakończonego meczu z Iranem. Proste, prawda? Teraz tylko pozostaje wyłączyć Ronaldo. Hiszpania poległa, Maroko nie podołało, no to Iranowi nie ma prawa się udać... zonk! Postawieni pod ścianą Persowie dokonywali na tych Mistrzostwach istnych cudów, lecz ten jest chyba największy. Cristiano w pewnym momencie był tym tak sfrustrowany, że podczas jednej z przepychanek jakich wiele posunął się stanowczo za daleko. Czy to powinna być czerwona kartka? Skłaniam się ku pozytywnej odpowiedzi, lecz ostateczną odpowiedź pozostawiam wam. Pewne jest jedno - potencjalne wyrzucenie Ronaldo z boiska byłoby niezwykle kosztowne w meczu z Urugwajem. Jeszcze długo będzie się o tym dyskutowało.
Jak ten czas szybko leci - jeszcze pamiętam swój pierwszy odcinek jakbym pisał go wczoraj, a jutro będziemy już zamykać kolejne dwie grupy. Już za kilkanaście godzin okaże się, kto z dwójki Dania i Australia wyjdzie z grupy C, ale przede wszystkim przekonamy się o losach finalisty sprzed czterech lat. Czy Argentyna wbrew wszelkim przeciwnościom w końcu okaże się drużyną i rzutem na taśmę wyjdzie z grupy, czy Nigeria pozostawi ją w pokonanym polu? A może do walki włączy się jeszcze Islandia? Osobiście już nie mogę się doczekać rozstrzygnięć!