Mundialowe oceny - no i jak tam, somsiedzie?
Wczoraj miała być wielka niespodzianka? Co się odwlecze, to nie uciecze! Żegnająca się już z turniejem Korea Południowa pociągnęła za sobą Niemców na dno, pozbawiając ich szansy na grę w fazie pucharowej po raz pierwszy od 1938 roku! Wiemy, co stało się rok później... może więc lepiej czas zacząć się szykować? Żarty żartami, ale nie tylko Korea urwała punkty faworytom - to samo zrobiła Kostaryka, z godnością żegnając się z Mistrzostwami Świata. Tymczasem Brazylia, zamiast wciąż cackać się z rywalami jak większość pretendentów do finału, zaczyna się rozpędzać, strasząc coraz lepszą formą. Czas na oceny!
Plusy:
Wszyscy jesteśmy Koreańczykami
No dobra, prawie wszyscy. Taka jest już polska mentalność - w końcu jakoś pogodzimy się z tym, że nam nie wyszło, ale nie daj Boże, żeby sąsiadowi się udało! Toteż do około 50 milionów Koreańczyków kibicujących rodakom w ojczyźnie dołączyło 38 milionów Polaków. Piłkarzom najwyraźniej dało to dość dużo, gdyż mimo wcześniejszego odpadnięcia nie widziałem ich aż tak zmotywowanych w meczach z Meksykiem i Szwecją. Fantastyczny był szczególnie ich bramkarz, Cho Hyun-Woo - kilka fantastycznych sytuacji uratowało skórę reprezentacji Korei Południowej w najtrudniejszych momentach. Końcówka meczu była czymś pięknym - moja opowieść nie odda tego nawet w połowie tak dobrze, jak jej skrót. Koreańczycy zasłużyli na te chwile szalonej radości.
Potop szwedzki
Wow, czegoś takiego po Szwedach bym się w życiu nie spodziewał! Owszem, Meksyk nie był dzisiaj sobą, ale to też trzeba umieć wykorzystać, co reprezentacja Trzech Koron zrobiła fenomenalnie, i to bez większego wkładu Forsberga! Na największe słowa uznania zasłużyli obrońcy - Lustig zupełnie wyłączył z gry Lozano, Augustinsson pięknie zamknął pierwszą akcję bramkową, a Lindelof z Granqvistem nie dali dojść do głosu Chicharito. Ten drugi dołożył też do swojego dorobku drugiego gola z karnego, swoją drogą bardzo pewnie wykonanego. Skoro jego partner z defensywy gra w United, kto wie, gdzie znalazłby się po tym turnieju Andreas, gdyby nie jego wiek.
Z wysoko podniesioną głową
Właśnie w taki sposób żegna się z turniejem Kostaryka, podążając za trendem wyznaczonym przez Saudyjczyków. W ich przypadku jest to tym bardziej zaskakujące, że w pierwszych dwóch meczach nie grali nawet w połowie tak dobrze jak dziś. Wielka szkoda, bowiem byliby w stanie powalczyć nie tylko z Serbią, ale nawet z Brazylią, z którą i tak trzymali remis aż do doliczonego czasu. Kostaryka nie odstawała od Szwajcarii na krok w każdej statystyce oprócz, co oczywiste, posiadania piłki. Ich kontrataki prawie zawsze docierały do pola karnego rywala i kończyły się strzałami w wykonaniu dobrze grających Campbella i Colindresa. Ich highlightem dnia będzie jednak rzut karny Ruiza dający im remis - piłka odbiła się od poprzeczki i... Sommera, zanim wpadła do bramki.
Marsz do finału czas rozpocząć
Imponujący mecz za meczem Coutinho. Miejący niespożyte siły Paulinho. Raz po raz wyręczający obronę Casemiro. Prawdopodobnie najszczelniejsza defensywa wśród wszystkich obecnych na turnieju. Powoli odradzający się Neymar. Czego chcieć więcej? Może skuteczniejszego Jesusa, któremu na razie idzie jak po grudzie, ale mam przeczucie, że ten chłopak jeszcze pojawi się w odpowiednim momencie. Tak czy nie, Brazylia zaczyna wyglądać imponująco. Co prawda kazała na siebie czekać do końca fazy grupowej, ale może to i lepiej? Forma to nie jest coś, co pojawia się i znika co kilka dni, ona musi pojawić się w odpowiednim momencie - i wygląda na to, że tak się właśnie u Canarinhos dzieje. Szkoda mi bardzo urazu Douglasa Costy, który wyglądałby na prawym skrzydle jeszcze lepiej - no ale nie można mieć wszystkiego. Aha, jeszcze słowo o Coutinho - materiał na najlepszego piłkarza turnieju. Philippe, nie spieprz tego!
Minusy:
Auf Wiedersehen!
Chryste, ci Niemcy to nigdy nie zdobędą tej Moskwy... Nakreślmy ich sytuację przed meczem jeszcze raz - do bezwarunkowego awansu wystarczyło im zwycięstwo 2-0, przy czym 1-0 lub remis również mógłby wystarczyć, gdyby Szwecja nie uporała się z Meksykiem. Ich rywalem była jedna z najgorszych, a według mnie najbrzydziej grająca drużyna całych Mistrzostw, która do tego nie miała juz szans na awans. Co się więc stało, jak to jest możliwe? Przecież najlepsze młode pokolenie, przecież można z nich ułożyć pięć czołowych drużyn, przecież... no nie, to jest niewytłumaczalne, to jest jeszcze większy blamaż od Hiszpanów sprzed czterech lat! Werner w porównaniu do poczciwego Mirka Klose wygląda na napastnika z drugiej Bundesligi, Khedira nijak nie pasuje do zmasowanej ofensywy Niemców, Ozil jest już przepełniony mentalnością Arsenalu (nawet miejsce się zgadza), a Muller... argh, nie każcie mi nawet zaczynać o Mullerze! Najlepszym zawodnikiem w ofensywie był dziś Mats Hummels, i na tym może zakończmy. Wnioski wyciągnijcie sami.
Meksykański kac
Kolejna zagadka godna tej z enigmą - jakim cudem Meksyk w nieco ponad tydzień zszedł aż tak nisko? Dzisiaj ze Szwecją nie było co prawda aż tak źle, jak wskazuje na to wynik, ale nie oznacza to, że sobie na niego nie zasłużyli. W ataku nic nie działało nawet w połowie tak dobrze, jak w pierwszych dwóch spotkaniach, jako że Szwedzi umiejętnie zagęszczali przestrzeń, a jako że mieli do tego znaczącą przewagę we wzroście, Meksykanie nijak nie mogli się przez szwedzkie zasieki przebić. Byłoby to jakieś usprawiedliwienie, gdyby mecz zakończył się bezbramkowym rezultatem, ale 0-3... co do cholery działo się w defensywie? Otóż, proszę państwa, na lewym skrzydle Meksyku gra dwóch skrzydłowych, a na prawym - dwóch obrońców. Rezultat? Ciągłe rajdy Claessona, które przyczyniły się do dwóch bramek, z czego ta druga była... samobójem zdobytym ręką. Lepszego podsumowania bym w życiu nie wymyślił. A nie, czekaj - przez to trafili na Brazylię w 1/8! Coś mi się zdaje, że klątwa jeszcze trochę potrwa...
Szwajcarska bezmyślność
A ci co, wystraszyli się pierwszego miejsca i gorszej części drabinki? Lepszej wymówki nie widzę, bo występ to był bardzo mierny. Po pierwszej połowie Szwajcarzy prowadzili, pomimo bycia gorszą drużyną. Ich defensywa zupełnie nie radziła sobie z dynamicznymi kontratakami Kostarykańczyków i gdyby nie Yann Sommer, gol stracony w 55 minucie na pewno nie byłby pierwszym. Takie krycie przeciwko Szwedom jak przy tym rożnym może skończyć się katastrofą, ale trener Petković wie to o wiele lepiej ode mnie. Do tego znakomicie zna się na zmianach, gdyż dwaj wpuszczeni przez niego zawodnicy prawie wygrali mu mecz... gdyby nie to, że obrona w tym samym czasie postanowiła pójść zarezerwować sobie bilety na wakacje na Bahamach i podarowała Kostaryce dwukrotnie karnego. Dwukrotnie, bo za pierwszym razem był spalony. Niemniej, Lichtsteiner z Scharem mogą już wylatywać - w 1/8 przez żółte kartki nie wystąpią po głupich faulach.
Nic do powiedzenia
Na koniec biedni Serbowie. Wyszedł im ten mundial gorzej niż powinien, ale tylko na własne życzenie. Dzisiaj, tak jak ze Szwajcarią, okazji nie brakowało, celności podań już za to jak najbardziej, nie wspominając nawet o skuteczności, jak już się dograć udało. Jedyne, co na ten mecz przyniosło bardziej ofensywne zestawienie jedenastki, to jeszcze większy chaos. W tej linii pomocy kreować mogli wszyscy, ale nie wiedząc kto ma się za to zabrać, ostatecznie nie kreował nikt. Co na to Brazylia? Ciężko nie było skorzystać z tych luk robionych przez pomoc oraz ofensywnie nastawionych bocznych obrońców, szczególnie mając w składzie kogoś takiego jak Coutinho. Już po pierwszym golu wszystko wydawało się dla Serbów stracone, reszta to tylko równia pochyła do samiutkiego końca.
Drabinka już prawie pełna, prawie robi jednak wielką różnicę - toteż na ostatnie rozstrzygnięcia będziemy czekać jeszcze przez kilkanaście godzin. Wieczorem w europejskim klasyku Belgia z Anglią rozstrzygną między sobą spór o prymat w grupie G (albo o łatwiejszą stronę drabinki, która przypadnie... przegranemu), a wcześniej swoje zmagania zakończy potrzebująca zwycięstwa Kolumbia, którą spróbuje powstrzymać Senegal, oraz Polska, która powalczy o honor z żądną awansu Japonią. Emocji zabraknąć nie powinno!