Narodowy dzień Subasicia kwestią czasu
Pierwszy mecz tego dnia uraczył nas nie lada sensacją. Rosjanie postawili przed Hiszpanami żelazną kurtynę, której nie można było objeść nawet tysiącem podań. Liczyliśmy więc, że drugie spotkanie tego dnia będzie nieco bardziej wyrównane i otwarte. Chorwaci grali w końcu wyśmienitą piłkę w grupie. Duńczycy może nie do końca, ale mogliśmy mieć przecież nadzieje, prawda? Czy jednak zostały one spełnione?
Oj tak i to już bardzo wcześniej. Nie minęło bowiem 60 sekund, a wynik spotkania otworzyli Skandynawowie. Knudsen wrzucił piłkę w pole karne niczym rasowy kulomiot a w szesnastce powstało niemałe zamieszanie. Odnalazł się w nim Jorgensen, który z bliskiej odległości wcisnął piłkę do bramki tuż pod pachą Subasicia. Wtedy Chorwaci wpadli w ich typowo jugolski szał i rzucili się na rywala. Potrzebowali raptem trzech minut by odpowiedzieć. Duńczycy zamiast wybić piłkę z pola karnego, kopali się po czołach i to dosłownie, co bez problemu wykorzystał Mandżukić, z bliska pakując piłkę do siatki. I to by bło na tyle emocji w podstawowych 90 minutach. Dziać zaczęło się dopiero w dogrywce, gdzie Modrić kapitalnym podaniem znalazł Rebicia, który wyszedł na sam na sam ze Schmeichelem, okiwał go i kiedy już miał niczym golfista jedynie puknąć piłkę, w nogi wpakował mu się wyżej wymieniony Jorgensen. Sędzia musiał podyktować jedenastkę, ale Duńczyka oszczędził, dając mu tylko żółty kartonik. Do jedenastki podszedł Modrić, który wyjątkowo się pomylił. Prawdziwe danie główne dostaliśmy jednak w serii rzutów karnych. Schmeichel obronił jeszcze dwa strzały, ale lepszy był Subasić, który trzykrotnie stopował Duńczyków. Warto dodać, że nie wszystkie parady bramkarzy były niesłychane, Badlej i Nicolai Jorgensen wręcz nie chcieli strzelić swoich jedenastek.
Tym samym dowiedzieliśmy się, kto będzie rywalem Rosji w Sochi. Chorwaci, choć byli faworytem dzisiejszego spotkania, o mały włos nie zapakowali się w samolot. Muszą oni jednak odszukać formę z fazy grupowej i znów ją na siebie założyć, bo Rosjanie by ich dziś brutalnie zweryfikowali. Do ćwierćfinału jest jednak jeszcze trochę czasu, ale czy wystarczająco wiele?