Przed Ligą Narodów - Francja
Liga Narodów lada chwila się zainauguruje i nikt z nas tak do końca nie wie czego się spodziewać. Czy reprezentacje podejdą do tych spotkań na poważnie, czy może faktycznie uznają ją za nieco intensywniejszą formę meczu towarzyskiego, na który nie warto się przesadnie spinać. Na tę chwilę możemy jedynie gdybać, jak to może być i tak też zrobimy w przypadku Francuzów, którzy mierzyć się będą z Niemcami i Holendrami. Zapraszam!
Przeanalizujmy najpierw powołania Didiera Deschampsa. Francuz nie zdecydował się na żadne zaskoczenie i postanowił powołać tych zawodników, którzy gwarantują mu sukcesy. Z kadry, która sięgnęła po Mistrzostwo Świata nie ma tylko jednego zawodnika, a konkretnie Steve'a Mandandy, którego zastąpił Benoit Costil. Poza tą roszadą, nie różni się żaden z 22 zawodników. O czym to świadczy? O tym, że Deschamps bardzo poważnie podchodzi do tego turnieju. Mógłby sobie powołać młodszych albo tych którzy mało co, a by się na Mundial załapali, by ich sprawdzić, ale nie zdecydował się tego robić, Chce zespołu, który zagwarantuje mu wyniki, a obecna kadra dokładnie taka jest. Gdyby Francuzi, podobnie jak nasze Orły, rozgrywali jeden mecz o stawkę, a drugi stricte towarzyski, moglibyśmy zarzucać Deschampsowi niepowołanie nikogo świeżego, ale w zaistniałej sytuacji byłoby to po prostu szukaniem dziury w całym.
Nie ma wątpliwości, że Francuzi podejdą do obydwu tych spotkań jako faworyci. Niemcy są w końcu w rozsypce mentalnej po Mistrzostwach Świata, a Holendrzy z kolei są w niej już od kilku lat. Trójkolorowi za to znajdują się w gazie, bo bezsprzecznie uskrzydliło ich trofeum, które niedawno zdobyli. Nie mogę jednak wprost powiedzieć, że Francuzi zainkasują w tych dwóch spotkaniach komplet punktów. Mecz z Niemcami grają w końcu na Allianz Arenie, która będzie niewątpliwą korzyścią dla naszych zachodnich sąsiadów.
Podsumowując, po Francuzach możemy spodziewać się pełnego zaangażowania, które wynikać będzie z doboru ludzi, jacy zostali zaproszeni na kadrę. Mistrzowie Świata niby nie mają nic do udowodnienia, bo w końcu tyle co okazali się najlepszym zespołem globu, ale z drugiej strony słabo byłoby przegrać po kilku tygodniach z kimś, kto w Rosji nawet nie zagrał albo nie wyszedł z grupy, prawda? Trójkolorowi na pewno mają to na uwadze i rywali na boisku będą chcieli zagryźć. Oczywiście nie dosłownie, bo z Monachium do Barcelony jest całkiem daleko.