"Grozili mojej rodzinie śmiercią..."
Nie tak dawno, a dokładnie wczoraj po meczu Hiszpanii z Anglią, Sergio Ramos udzielił całkiem ciekawej wypowiedzi, odnośnie jego rodziny i tego, jakie konsekwencje się za nim od jakiegoś czasu ciągną...
Kto oglądał ostatni mecz Hiszpanów na Wembley, ten pewnie zauważył, że kibice Lwów obrali sobie Sergio Ramosa jako cel swoich gwizdów. Mieli do tego swoje podstawy, albowiem Hiszpan dalej zbiera baty po ostatnim występie w finale Ligi Mistrzów.
Przypomnijmy, że w 30 minucie finału Ligi Mistrzów, Mo Salah musiał opuścić boisko przez kontuzję barku którą miał się nabawić po rzekomo specjalnym faulu Ramosa na Egipcjaninie. Już pal licho, że Salah nie ma do Ramosa pretensji i to, że większość ekspertów nie widziało w tym faulu nic zamierzonego, to i tak kibice będą wiedzieć swoje i pałać zemstą do tych, którzy zaleźli im za skórę. Całkiem dobitnie przekonał się o tym sam Ramos który po meczu skomentował sytuację.
Ludzie często sobie przypominają o pewnych zdarzeniach z finału, ale już nie pamiętają o pogróżkach śmierci dla mojej rodziny.
Dla mnie najbardziej szokujące jest to, że nie dość, że po uszach dostaje się samemu Ramosowi, to jak widać i jego bogu ducha winnej rodzinie. Czasami żałuję, że jako kibic stoję obok takich ludzi. No ale nic, na koniec skomentował również gwizdy na boisku.
Gwizdy kibiców nie wpływają negatywnie na moją formę ale tak, miło by było być inaczej odebranym.
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze wiele wody w Tamizie upłynie, zanim Sergio będzie mógł wejść na jakikolwiek stadion w Anglii, bez akompaniamentu gwizdów i przyśpiewek.