Po Lidze Narodów - Ukraina
Moje ostatnie wspomnienie z reprezentacją Ukrainy to Euro 2016. Już w grudniu 2015 wymieniało się ich jako tych, którzy mogą nam w grupie narobić problemów podczas francuskiego turnieju. Tak się jednak nie stało i nasi wschodni sąsiedzi wylecieli z tego turnieju z hukiem, kompromitując się i ulegając nawet Irlandii Północnej. I to wcale nie brzmi jak umniejszanie Wyspiarzom, ale fakt że w tym kraju nie ma profesjonalnej ligi piłkarskiej, trochę nie działa na korzyść Zbirnej. Od feralnego Euro kadra jest w przebudowie i owoce widać dopiero po dwóch latach. Mieszkańców tego kraju pozytywnie nastraja fakt, że w lidze narodów Ukraińcy się dobrze spisują i ich udział w Euro 2020 ma rację bytu.
Ukraina nigdy nie słynęła z tego, że produkuje wielkie gwiazdy światowego formatu i sprzedaje je za wielką kasę na zachód. Reprezentacyjnie od dłuższego czasu nic się u nich nie klei. Niech świadczy o tym fakt, że ostatni raz na Mundialu zagrali w 2006 roku, ale i tak wywieźli z niego genialny wynik, bo ćwierćfinał przy kadrze złożonej z graczy z rodzimej ligi + Andrije Woronin i Szewczenko to było coś grubo ponad stan. Od tamtego momentu była cisza i posucha. Selekcjonerzy nie mieli wielu pomysłów na posklejanie tego, brakowało wielkich nazwisk dookoła i wyników jak nie było tak dalej nie ma. No do czasu. Teraz zaczyna im to jakoś wyglądać.
Andrij Szewczenko to bożyszcze wielu dzieciaków na całym świecie. Kochany był w Mediolanie za wagony bramek, które strzelał dla Rossonerich, a na Ukrainie miał status Boga. W końcu pod flagą ukraińską przed nim i po nim nie było takiego kozaka, który był wizytówką tego kraju w Europie. W momencie gdy słusznie przestał bawić się w politykę zaczął poważnie interesować się trenerką...
Tak naprawdę to mało wiem, więc poprosiłem o wypowiedź eksperta. Jest nim znany i lubiany Łukasz Bobruk, którego kręgiem zainteresowań są ligi w krajach postsowieckich. Oto co miał do powiedzenia na temat reprezentacji Zbirnej, pod wodzą Szewy:
Gdy po fatalnym dla Ukrainy Euro 2016 Andrij Szewczenko zastępował Mychajło Fomenkę na stanowisku selekcjonera ukraińskiej kadry, nie byłem przekonany, że będzie to dobry wybór. Bardziej na to stanowisko pasował mi Myron Markiewicz (ten sam, który w 2015 roku wprowadził Dnipro do finału Ligi Europy) czy kolega Szewy z ataku Dynama Kijów i reprezentacji Ukrainy, Serhij Rebrow, który miał trochę większe doświadczenie trenerskie. Widocznie celem było postawienie na człowieka o dużym uznaniu i autorytecie wśród fanów futbolu na całym świecie, jaki Szewczenko jak najbardziej posiada.
Choć pod jego wodzą Zbirna przegrała tylko 3 spotkania, nie zdołał wprowadzić jej do rosyjskiego Mundialu. Dano mu kolejną szansę i chyba jednak jest to dobry wybór. Od kończącej nieudane eliminacje do MŚ porażki 0:2 z Chorwacją Ukraina notuje serię siedmiu kolejnych występów bez przegranej. Ponadto lideruje swojej grupie w Lidze Narodów i ma wielką szansę na awans do najwyższej dywizji. Szewczence udało się sklecić drużynę, złożoną z ukraińskich gwiazd Dynama i Szachtara, wzmocnioną Jarmołenką, Konoplianką, Zinczenką czy Karawajewem. Ponadto znakomitą decyzją była naturalizacja jednego z kluczowych zawodników Szachtara, Brazylijczyka Marlosa, który dla "Żowto-Sinich" zdążył rozegrać już 10 spotkań. Co prawda, gola nie zdobył, ale często konstruuje akcje i zagrywa decydujące piłki kolegom, tak jak uczynił to w spotkaniu z Czechami. Tak znakomita ostatnio forma ukraińskich zawodników spowodowała, że chyba przekonałem się po dwóch latach do Szewczenki-selekcjonera. Życzę mu dalszych sukcesów z ukraińską reprezentacją, gdyż jak najbardziej zasługuje, by awansować np. na najbliższe Euro jako trener (jak pamiętamy, jako piłkarz był i na Euro i na Mundialu).
Czyli jak jest każdy widzi. Reprezentacja Ukrainy powoli zaczyna wyglądać. Pytanie tylko co będzie dalej. Bo Szewa jako selekcjoner może bardzo mocno się rozwinąć pod kątem trenerki. Skoro za ten tekst zabrał się niejaki Jan Rusinek, to można doskonale wiedzieć do czego zaczynam pić. Jeżeli naprawdę wyszłoby mu w reprezentacji, to któregoś dnia pod swoje skrzydła dostałby Milan. A wtedy to może wyglądać naprawdę genialnie.