Bailey stawia warunki Jamajce
Nie wiem co się dzieje z tymi federacjami piłkarskimi, ale ostatnio coś nie mogą dogadać się ze swoimi zawodnikami. Najpierw Duńczycy odmawiali gry, ponieważ nie chcieli, by związek wykorzystywał ich wizerunek w sposób, w jaki robił to do tej pory. Ostatnio Inigo Martinez stwierdził, że jest kontuzjowany i nie zagra dla Hiszpanii, a potem reprezentował Kraj Basków. Oczywiście uznał, że wszystko to nieporozumienie i cała sprawa jest winą obydwu sztabów medycznych, które widocznie nie dogadały się. Teraz nieprzyjemności wynikły na Jamajce. Oczywiście dotyczą one jedynego piłkarza z tamtego kraju jakiego znamy, Leona Bailyego. Dobrze wiem, że nie macie pojęcia o żadnym innym, nawet nie próbujcie zaglądać na Wikipedię i teraz oszukiwać.
Bailey, choć mógł wybierać pomiędzy Jamajką, Anglią i Belgią, zdecydował się na grę dla karaibskiego państewka. To właśnie tam się urodził i nie chciał reprezentować barw lepszych narodowości, tylko z powodu splendoru. Wydawało się, że wybrał głos serduszka. Jednak nie do końca. Bailey przyleciał na kadrę i już miał wystąpić w spotkaniu z Bonaire, ale na murawie ostatecznie się nie pojawił. Jak się okazało, była to osobista decyzja piłkarza, który odmówił gry. Każdy inny piłkarz zostałby oczywiście momentalnie wyrzucony z kadry i zjedzony żywcem przez media, ale że Bailey jest gwiazdą, jakiej Jamajka dawno albo nawet nigdy nie miała, po prostu zapytano się go, co jest nie halo.
Skrzydłowy stwierdził, że decydując się na grę dla Jamajki, dogadał się z tamtejszą federacją, że ta spełni kilka jego oczekiwań. Związek oczywiście zapewnił, że wszystko będzie cacy, ale kiedy Bailey przyleciał na Jamajkę, okazało się, że nic nie jest tak, jak sobie życzył. Dlatego zbojkotował spotkanie. Stwierdził, że da szansę federacji na naprawienie swoich błędów, a jeśli tego nie zrobią, zmieni swoją decyzję.
Trzeba mieć niezły tupet, żeby się tak zachowywać. Ze związkiem można dyskutować, można się nawet pokłócić, ale żeby dyktować mu warunki? Nie wiemy, co zażyczył sobie Bailey, ale możemy przypuszczać, że były to wymagania będące poza zasięgiem jamajskiej federacji. Widocznie tamtejsi działacze liczyli, że skrzydłowy przymknie na to oko i kierując się sercem zagra dla ich reprezentacji. Takiego wała. Bailey okazał się żadnym patriotą, a przy tym twardym negocjatorem. Na miejscu Jamajczyków już po tym ekscesie bym mu podziękował i sprzedał takiego kopa, że oszczędziłby na liniach lotniczych.