Przed Ligą Narodów - Czechy
Dobrze wiemy, że Liga Narodów dla Polaków już się skończyła. Panowie piłkarze i tak nie mogą podejść do ostatniego meczu bardziej zlewczo, niż do poprzednich, bo po prostu się nie da, ale na boisko jednak trzeba wyjść. Mało tego, będą musieli też zmierzyć się w spotkaniu już takim stricte towarzyskim. Jerzy Brzęczek z czystym sumieniem będzie mógł więc eksperymentować. Pytanie tylko, czy pozwolą mu na to nasi rywale, Czesi? No właśnie, co u nich?
Powiedzmy sobie szczerze, nazwiska powołanych piłkarzy absolutnie nie robią na nas wrażenia. Gdyby ktoś obiektywny z innego kraju porównał je z polskimi, nie miałby wątpliwości, kto jest faworytem. Dobrze jednak wiemy, że nasi reprezentanci lubią nam sprawiać niespodzianki zarówno te miłe, jak i te przykre, więc zastanówmy się, kto może ich sprowokować do zawiedzenia nas. Jaroslav Silhavy zdecydował się na powołanie tylko jednego nominalnego napastnika, ale za to jakiego. Schick gra w końcu w Romie, a ostatnio strzelił nawet brameczkę w spotkaniu z Sampdorią. To właśnie na niego trzeba będzie zwrócić największa uwagę. Poza nim, groźni mogą okazać się jeszcze: Vydra, Darida i Jankto. Choć oczywiście największym przeciwnikiem dla naszych reprezentantów mogą okazać się oni sami.
Jak ci Czesi sobie w ogóle ostatnio radzą? Czy ich wyniki powinny powodować u nas rychłe zwolnienie blokady w dolnej części pleców i ugięcie się nóg?Nie bardzo. Czesi zajmują drugie miejsce w swojej grupie w Lidze Narodów. Dwa razy przegrali z Ukrainą, a raz udało się wymęczyć zwycięstwo ze Słowacją. Czesi opuścili też ostatnie Mistrzostwa Świata. Pewnie nie udałoby im się zakwalifikować nawet na Euro, gdyby wciąż wchodziło do niego 16 zespołów. Jak widać, ich ostatnie wyniki nie dają powodów do radości nikomu, kto na pomysł, mówi napad.
Jak z ich motywacją na najbliższe spotkania? Ukraińcy już z grupy wyszli do wyższej dywizji, ale nasi sąsiedzi wcale nie mają pewnego utrzymania. Stracić ich niżej wciąż mogą Słowacy, z którymi Czesi zmierzą się po nas. Pozwala nam to mieć nadzieję, że mocno wywalą się na spotkanie z naszą reprezentacją, przez co może wreszcie uda się selekcjonerowi Brzęczkowi z kimś wygrać. Ewy Farny nie daliśmy sobie wyrwać, nie dajmy również zwycięstwa.