Za to „kochamy” przerwy reprezentacyjne – Włochy 0:0 Portugalia
To ja już wolę Ekstraklasę. Abstrahując od poziomu – w polskiej lidze jest i śmieszniej, i ciekawiej. Ba, nawet oprawa telewizyjna jest nie gorsza. Weźmy taką Wisłę Kraków – wyobrażacie ją sobie w tego typu meczu? No nie, oni albo sprawiliby wpier*ol, albo dostaliby wpier*ol. A tutaj, jak to często u przeróżnych reprezentacji bywa, jedni chcieli i nie mogli, a drudzy mogli i nie chcieli. W rezultacie otrzymaliśmy 90 minut, o którym chcę zapomnieć i które chciałbym odzyskać, bo równie dobrze mogłem poświęcić je na naukę na kolokwium.
Składy:
Włochy: Donnarumma; Florenzi, Bonucci, Chiellini, Biraghi; Verratti (81’ Pellegrini), Jorginho, Barella; Chiesa (87’ Berardi), Immobile (74’ Lasagna), Insigne.
Portugalia: Rui Patrício; Cancelo, José Fonte, Rúben Dias, Mario Rui; Neves, William Carvalho, Pizzi (68’ Joao Mario); Bernardo Silva, André Silva (90’ Danilo Pereira), Bruma (85’ Guerreiro).
Stroną, która grać chciała, byli oczywiście Włosi. Potrzebowali oni zwycięstwa, by podtrzymać swoje nadzieje na zwycięstwo w grupie, ale co to za nadzieje, skoro później musieli oni liczyć na pomoc reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka? Odpowiedź zostawiam Wam. W każdym razie, już w 5 minucie makaroniarze mieli bardzo dobrą okazję na otwarcie wyniku, lecz uderzenie Insigne nie było wyzwaniem nawet dla zasłoniętego przez Diasa Ruiego Patricio. Dobić piłkę do siatki powinien chwilę później Ciro Immobile, lecz zamiast tego posłał ją wysoko nad bramka, lecz żeby portugalskiemu bramkarzowi nie było z tego powodu za wesoło, drugi raz zjawił się Dias i w niego wjechał, przerywając grę na dobrą minutę.
Co było dalej? Niewiele – wartą odnotowania próbę podjął Florenzi (obok bramki), a po stronie gości odgryźć próbował się Bruma. Nawet gdy Portugalczykowi udało się przedryblować dwóch Włochów, po chwili powstrzymywał do trzeci, którym w tym wypadku był interweniujący wślizgiem Giorgio Chiellini. Aktywny był też Cancelo, robiąc sobie z prawej flanki tor wyścigowy, lecz nie było komu wykańczać jego zagrań. To były jednak tylko krótkie momenty, od święta przerywające długie i monotonne klepanie Włochów w środku pola.
Aż tu nagle... ni stąd, ni z owąd w 35 minucie Włosi mieli piłkę meczową. Fantastycznym podaniem popisał się Jorginho, wyprowadzając Immobile na sam na sam z Rui Patricio. Napastnik Torino niepotrzebnie jednak zwlekał ze strzałem, stawiając się na przegranej pozycji. Chwilę później żółtą kartkę otrzymał Mario Rui, dzieląc los Rubena Nevesa sprzed kilku minut i eliminując się z udziału we wtorkowym meczu z Polską.
Do końca pierwszej połowy Włosi mieli dwa rzuty wolne po faulach na aktywnym, aczkolwiek chaotycznym dziś Chiesie oraz objawieniem z Bologni, Barelli. Pierwszy z nich prawie skończył się bramką, ale Bonucci skierował piłkę po niewłaściwej stronie słupka, drugi natomiast Insigne zatrzymał się na murze. W ten sposób, mimo zdecydowanej przewagi gospodarzy, pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym.
Italy 0-0 Portugal HT:
— Squawka Football (@Squawka) 17 listopada 2018
Shots: 10-2
Pass accuracy: 89%-66%
Chances created: 5-2
Possession: 73%-27%
Italy have had all the possession vs. Portugal but have nothing to show for it at the break. pic.twitter.com/5HiTOvbEJV
Choć ciężko w to uwierzyć, druga połowa była zdecydowanie gorsza. Włosi z minuty na minutę tracili impet i ku niezadowoleniu kibiców oddawali pole Portugalii. W 68 minucie na boisku pojawił się Joao Mario, co pozwoliło gościom przejąć inicjatywę i wreszcie poszanować trochę piłkę, nie musząc już polegać na solidności obrony i dobrej formie Ruiego Patricio. Niedługo później właśnie zawodnik Interu powinien dać prowadzenie Portugalii – kolejnym fantastycznym podaniem przez pół boisaka popisał się Ruben Neves, akcję w swoim stylu pociągnął na prawym skrzydle Cancelo, lecz strzał pozostawił wiele do życzenia.
W 77 minucie ostatnią poważną okazję w meczu miał William Carvalho, który dobrze uderzył wybitą pod jego nogi futbolówkę, lecz z zimowego snu przebudził się Donnarumma, parując piłkę na rzut rożny. Reszta jest milczeniem. Serio, aż tak bardzo chcecie wiedzieć? No dobra - faulami, bezsensownymi zmianami, strzałami po bandach reklamowych i festiwalem tysiąca i jeden podań do boku. Najlepszym podsumowaniem – błyskotliwa kontra Portugalii w 94 minucie, która mimo przewagi liczebnej gości skończyła się strzałem z ostrego kąta daleko w trybuny. Tak mnie to zażenowało, że nawet nie zapisałem, czyim. Portugalczyków winić jednak nie można, gdyż dostali, co chcieli – Włosi natomiast…
Italy's last four international home matches:
— Squawka Football (@Squawka) 17 listopada 2018
1-1
1-1
1-1
0-0
Stalemate's aplenty. pic.twitter.com/PO8SQrk67B
…są symbolem wszystkiego, czego nienawidzimy w przerwach reprezentacyjnych.