''Nawet tacy goście jak Wy nie są w stanie tego s******ć''
Początek grudnia dla wielu kojarzy się z rozpoczęciem gorączki przedświątecznej, ale dla kibiców piłki nożnej budzi zupełnie inne skojarzenia. W ostatnim miesiącu roku zazwyczaj mamy do czynienia z losowaniami grup eliminacyjnych na imprezy rangi mistrzowskiej bądź losowania samych grup do najważniejszych turniejów. Dzisiaj żyliśmy losowaniem do eliminacji na mistrzostwa Europy 2020.
Zapominamy o Lidze Narodów, która była tak nieudana, że obwołaliśmy ją jako sukces. Przeszliśmy do historii jako pierwsza drużyna zaliczająca spadek z dywizji, ale wystarczył jeden remis z Portugalią i zachowaliśmy pierwszy koszyk eliminacyjny. Pytanie brzmi - czy go wykorzystaliśmy? Niby tak, ale tradycyjnie wszystko zweryfikuje boisko.
Nie będę Was zamęczać meandrami zasad w kwestii losowania, bo są one tak skomplikowane, że moglibyśmy spędzić nad nimi cały dzień, a i tak nie wszystko byłoby wyjaśnione. Urok próby uhonorowania 60 lat, które miną w przyszłym roku od zorganizowania pierwszych mistrzostw Starego Kontynentu. Jedno było pewne - nie mogliśmy trafić na kogoś z pierwszego koszyka. Towarzyszami biało-czerwonych w tym koszyku byli Szwajcarzy, Portugalczycy, Holendrzy, Anglicy, Belgowie, Francuzi, Hiszpanie, Włosi oraz Chorwaci. Zacne grono, prawda? Odstajemy od nich tak bardzo, że wszystkie zespoły marzyły o to, by móc z nami się zmierzyć w rywalizacji. To jest prawda futbolu, moi drodzy! Prawdą futbolu jest również to, że nikt nie mógł wylosować Miedzi Legnica, a sekretarz generalny PZPN-u i główny bohater ostatniego zamieszania związanego z mieszaniem kulek, Maciej Sawicki, obrócił całą sytuację w żart i zauważył, kogo by wylosował przy jego szczęściu:
Gdybym ja dzisiaj losował to ...... pewnie bym Nigerię do którejś z grup wylosował 🤪 pic.twitter.com/jOLyCPwttc
— Maciej Sawicki (@Maciej_Sawicki) 2 grudnia 2018
Los wszystkich zespołów był w rękach czterech byłych piłkarzy - dwóch z Irlandii (ukłon w stronę kraju organizującego całe wydarzenie), a byli nimi Ronnie Whelan i Robbie Keane'a oraz z Portugalii (ukłon w stronę aktualnych mistrzostw Europy). Reprezentantami tego kraju byli Nuno Gomes i Vitor Baia.
Pierwszą niewiadomą, która się wyjaśniła, była kwestia grupy, w której będziemy się mierzyć. Przyjdzie nam rywalizować w grupie G, która będzie się składać z 6 zespołów. Ominą nas mecze towarzyskie, za którymi tak bardzo nie przepadamy.
Rywala z koszyka drugiego wylosował nam były napastnik Tottenhamu, a jest nim reprezentacja Austrii! Czeka nas pojedynek organizatorów EURO 2008 i EURO 2012 oraz okazja do rewanżu za mecz sprzed dekady. Howardzie Webb, my mamy naprawdę dobrą pamięć! Piłkarze, na których trzeba mieć baczne oko? Głównie trzeba obserwować Davida Alabę oraz Marko Arnautovicia. Jerzy Brzęczek obiecał uruchomić swoje kontakty, które powstały podczas jego kariery piłkarskiej. A trzeba pamiętać, że nasz selekcjoner przez wiele lat grał w lidze austriackiej.
Drugim rywalem jest Izrael. Trochę żartując, wszystkie nieporozumienia polityczne będziemy mogli wyjaśnić na zielonej murawie, o ile przyjdzie taka potrzeba. Izraelczycy mają mniej imponujące nazwiska, bo trudno ekscytować się piłkarzem RB Salzburg (Munas Dabbur), Olympiakosu (Bibras Natcho), QPR (Tomer Hemed) czy Brighton (Beram Kayal). Tutaj nie dało się lepiej wylosować.
Trzecim przeciwnikiem jest Słowenia. Ten kraj budzi w nas najczarniejsze wspomnienia, bo od razu przypominamy sobie schyłek reprezentacji pod wodzą Leo Beenhakkera i słynny monolog Dariusza Szpakowskiego. Robert Lewandowski będzie musiał znaleźć patent na Jana Oblaka, bramkarza Atletico Madryt. Zależy to wszystko od tego, czy słoweński bramkarz zakopie topór wojenny ze związkiem piłkarskim. Możemy również martwić się tym, że na stanowisku selekcjonera reprezentacji wrócił Matjaz Kek. 57-latek był trenerem kadry słoweńskiej przy okazji naszej ostatniej rywalizacji. Na boisku będzie można zobaczyć grę Kevina Kampla, piłkarza zaprawionego w bojach na boiskach Bundesligi, jeśli, jak Oblak, pogodzi się z władzami swojego Związku, na co na razie się nie zapowiada. W ostatnim czasie powołania do reprezentacji Słowenii otrzymywał również Roman Bezjak, napastnik Jagiellonii Białystok.
Uprasza się Polaków, by @DarekSzpakowski nie musiał wygłaszać drugiej części monologu z Mariboru.#EURO2020Draw
— Rafał Majchrzak (@RMnaTT) 2 grudnia 2018
Przedostatnim wylosowanym zespołem jest Macedonia. Z tą byłą republiką Jugosławii po raz pierwszy będziemy rywalizować na poważnie. Polecam uważnie obserwować Enisa Bardhiego ,czyli najjaśniejszą postacią macedońskiej młodzieżówki, która rywalizowała rok temu w Polsce. Dzięki dobrej grze Macedończyk trafił do hiszpańskiego Levante. W kadrze reprezentacji znajduje się również nasz stary znajomy, czyli Ivan Trićkovski, były piłkarz Legii Warszawa.
Dzięki ostatniemu zespołowi w grupie, czyli Łotwie, prezes Zbigniew Boniek budzi się oblany zimnym potem. Symbolem krótkiej kariery trenerskiej popularnego Zibiego jest porażka na stadionie przy ul. Łazienkowskiej, która przybliżyła naszych rywali na mistrzostwa Europy, które odbywały się w 2004 roku. W reprezentacji tego kraju nadbałtyckiego znajdziemy sporą grupę znajomych twarzy, które kojarzymy z boisk LOTTO Ekstraklasy. Deniss Rakels, Igors "ten z długimi włosami" Tarasovs czy Pavels Steinbors.
Grupa ta budzi u mnie spory niepokój, bo przypomina po części to, co dostaliśmy na eliminacje mistrzostw świata w 2010 roku. A ostatnie mecze jeszcze bardziej nie napawają optymizmem. Uznajmy niedawno zakończoną Ligę Narodów jako poligon doświadczalny, a nadchodzące eliminacje będą prawdziwym egzaminem dojrzałości.
[ZOBACZ TEŻ: Marciniak krytykowany, PSG lepsze od Liverpoolu]