Batshuayi rozchwytywany przez Włochów
Uwielbiam Michy'ego Batshuayia. Gdyby ktoś zapytał się mnie o mojego ulubionego piłkarza, który nie występuje w manchesterze United i nie nazywa się N'Golo Kante, bo Francuz jest zbyt oczywistym wyborem, to postawiłbym na Belga. Trudno znaleźć zawodnika z większym dystansem do samego siebie. Gość przecież dostał w twarz piłką, którą sam kopnął, a potem jeszcze cisnął z tego bekę w internecie. Jest wielkim koneserem memów o nim samym i praktycznie za nic się nie obraża.
Mało tego, to też bardzo wszechstronny napastnik. Potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji, piłka w zasadzie sama go szuka. Umie strzelić głową, technicznie zakręcić futbolówkę czy odpalić mocną petardę. Mimo to, jest on dosyć niedoceniany przez swoich menedżerów. Jego kunszt jest za to powszechnie szanowany we Włoszech, a przynajmniej na to wskazuje zainteresowanie, jakim jest darzony przez kluby z Półwyspu Apenińskiego.
Wczoraj pisałem o tym, że zainteresowała się nim Roma. Rzymianie powoli rozglądają się za wzmocnieniem ataku i widzą w Batshuayiu swojego przyszłego napastnika. Poza tym może być dosyć tani. Fakt, że jest niedoceniany zbija jego cenę rynkową, a dobrze wiemy, że Monchi jest mistrzem wykorzystywania takich okazji. Okazuje się jednak, że Giallorossi nie są jedynymi, którzy chcieliby widzieć tego piłkarza u siebie. Chrapkę na Belga ma mieć też AC Milan, który już niedługo może zacząć cierpieć na chroniczny brak napastnika.
Z Włoch dochodzą bowiem głosy, że z San Siro ma się pożegnać Gonzalo Higuain. Rossoneri potrzebują, więc jakiegoś planu B w razie ewentualnego odejścia Argentyńczyka. Niestety Belg może się w tej roli nie sprawdzić. Jest on przecież wypożyczony do Valencii i są nikłe szanse, że zostanie ściągnięty zimą, tylko po to, by przeszedł do Milanu. Latem prawdopodobnie Chelsea chętnie go sprzeda, ale teraz nie ma na co liczyć, więc Mediolańczycy powinni zacząć rozglądać się za kimś bardziej dostępnym, bo popularny Batman będzie mógł odpowiedzieć na ich znak świetlny dopiero za pół roku.