Jese nie wyszło już w wielu miejscach, więc teraz czas na Włochy
Jese Rodriguez to synonim zapeszenia. Hiszpan, kiedy jeszcze występował w Realu Madryt i przebijał się do jego pierwszego składu, powiedział, że za kilka lat będzie w stanie zdobyć Złotą Piłkę. Było to wtedy mocno naciągane, aczkolwiek młodzieniaszek faktycznie nieźle sobie poczynał i były na to pewne, choć wciąż dosyć iluzoryczne szanse. Te rzeczone kilka lat później Jese absolutnie nie ma Złotej Piłki, w całym plebiscycie bliżej zdobycia jej był prawdopodobnie nawet Sławomir Peszko, a skrzydłowy jest znany nie z tego co robi na boisku, a raczej tego, co odwala poza nim.
Hiszpan ma za sobą pasmo imponujących porażek. Pierwszą był nieudany transfer do PSG, który wydawał się na początku nawet racjonalny, ale ostatecznie coś nie pykło. Potem było jeszcze gorzej bo wypożyczenia zarówno do Leganes, jak i do Stoke okazywały się kompletnym fiaskiem. W efekcie jest on wciąż piłkarzem Paryżan, ale to już niedługo może się zmienić. Mistrzowie Francji bardzo usilnie pracują nad pozbyciem się go i okazuje się, że są nawet pewne zespoły, które są chętne, by zgodzić się na jego przyjęcie. Mało tego, prawdopodobnie jeszcze za to zapłacą.
Hiszpański "AS" podaje bowiem, że próbę reanimacji kariery Jese Rodrigueza planują podjąć kluby z Serie A. Specjalnie używam liczby mnogiej, bo według źródła śmiałków jest aż trzech. Mowa tu o Frosinone, Parmie i Torino. Nie zostało wyszczególnione, który z tych zespołów ma największe szanse na pozyskanie go, więc możemy tak naprawdę zgadywać. Choć konkretnych informacji brak, wydaje mi się jednak, że do transferu dojdzie, bo PSG jest tak zdeterminowane, by się go pozbyć, że wystarczy małe zainteresowanie, żeby sami pociągnęli negocjacje. Rodrigueza wycenia się obecnie na jakieś 5 milionów euro i choć Francuzi kupowali go za pięciokrotność tej sumy, na pewno nie będą się przesadnie targować tym razem. Nie mają ku temu argumentów, bo przecież i tak pozbywają się istnej puszki pandory. Oddadzą go za symboliczną sumkę, żeby siał chaos i ferment gdzie indziej, bo w Paryżu już od tego jest przecież Neymar.