Niech żyje ofensywny futbol! - podsumowanie 21. kolejki Serie A
I niech ktoś powie, że Serie A jest nudną i do bólu taktyczną ligą, w której liczy się tylko defensywa. W ostatniej kolejce padło aż 37 bramek! Jak łatwo więc obliczyć, średnia goli na spotkanie wyniosła aż 3,7. Dwa z nich zdobyli w miniony weekend Polacy. Nie był to jednak ani Krzysztof Piątek, ani Arkadiusz Milik. Jedynym minusem tej serii gier był właśnie szeroko reklamowany hit na San Siro. Najważniejsze jednak, aby minusy nie przesłoniły nam plusów. A tych w 21. kolejce Serie A było co niemiara.
Sassuolo 3:0 Cagliari
Marcin: Zgodnie z oczekiwaniami gospodarze potwierdzili, że remis z Interem na Giuseppe Meazza nie był przypadkiem. To samo można powiedzieć o Cagliari. Tym meczem ekipa z Sardynii udowodniła, że zaledwie punkt w starciu z Empoli mógł być początkiem poważniejszych problemów. W następnej kolejce piłkarze Rolando Marana wracają już jednak na swój teren, gdzie czują się dużo pewniej niż na wyjazdach. Co do samego meczu, pozytywne oceny za swój występ zebrał Manuel Locatelli. 21- letni pomocnik był swego czasu objawieniem Serie A, jednak jak szybko się pojawił, tak szybko zgasł. Teraz próbuje odbudować się na wypożyczeniu w Sassuolo i tak dobrymi występami jak ten przeciwko Cagliari, stawia małe kroki do powrotu na właściwą ścieżkę.
Sampdoria 4:0 Udinese
Janek: Fabio Quagliarella jest wielki. Za dwa dni skończy on 36 lat, a w sobotę wyrównał rekord Gabriela Batistuty. Obydwaj panowie strzelili gola w 11 kolejnych meczach Serie A, a Fabio ma szansę pobić to dokonanie w ten weekend na San Paolo. Generalnie La Samp rozbiła Udinese, które bezradnie przyglądało się jak gospodarze robili im wszystko co najgorsze. Cieszy gol Karola Linettego, który daje nadzieję na progres w jego grze, oraz po powrocie do Włoch gola zdobył Manolo Gabbiadini. Na tym można było zamknąć zawody.
Milan 0:0 Napoli
Janek: Nie była to najlepsza reklama ligi włoskiej. Mecz w naszym kraju średnio obejrzało 431 tys. naszych rodaków, co jest wynikiem kosmicznym jak na realia Serie A. Niestety, ale obydwa zespoły nie dały nam takiego widowiska jak zostało ono opakowane. Jedyne co można w tym meczu pochwalić to defesywę Milanu, Krzysztofa Piątka, który zadziornie wykorzystał dane 20 minut i Piotra Zielińskiego. Pomocnik Azzurrich może nie strzelił Donnarummie jak to ma w zwyczaju, ale był chyba najlepszym zawodnikiem na boisku. Na tym w sumie można skończyć te dywagacje i szykować się na dzisiejsze starcie tych ekip w Coppa Italia.
Chievo 3:4 Fiorentina
Marcin: A mówią, że niedzielne mecze o 12.30 to paździerz i męczarnia dla oczu. W Weronie byliśmy świadkami kapitalnego widowiska, z którego zwycięsko wcale nie musiała wyjść ekipa gości. Gospodarze pokazali, że może umiejętności brakuje, ale charakteru odmówić to im nie można. Piłkarze Domenico Di Carlo potrafili odrobić dwubramkową stratę (jedną z bramek zdobył Mariusz Stępiński), wtedy jednak fajerwerki odpalił Federico Chiesa. Młodziak rozłożył na łopatki chwiejną defensywę Chievo. W kluczowym momencie zawiódł piekielnie doświadczony Sergio Pellissier. Co prawda pierwszą „jedenastkę” wykorzystał, ale drugą wykonał w ten sam sposób. Kolejny raz nabrać na ten sam chwyt nie dał się Alban Lafont i trzy punkty po nieoczekiwanie trudnej przeprawie pojechały do Florencji.
Parma 2:3 SPAL
Janek: Niedziela z Serie A do meczu Torino z Interem przyniosła wiele nieoczekiwanych rezultatów. Jednym z nich był mecz Parmy ze SPAL. Mecz, który może nie był awizowany jako wielki hit dał kibicom wiele emocji. Dla ekipy Parmy doppiettą popisał się Roberto Inglese, który udowadnia, że bez niego w tym ataku ciężko jest cokolwiek podziałać. Natomiast piłkarze z Ferrary mieli na to zupełnie inny pomysł i w odróżnieniu od tego co robią od października, wzięli dupy w troki i postawili się Crociatim. W pięć minut wychowankowie Milanu: Andrea Petagna i Mattia Valoti wyrównali stan meczu, a gola na zwycięstwo dla Biancazzurrich zdobył Mohamed Fares i tak oto SPAL ucieka do niedalekiej strefy bezpiecznej od spadku.
Bologna F.C. 1909 0:4 Frosinone Calcio
Adrian: Ależ pogrom na Renato Dall’Ara! Jeszcze 2 sezony temu po przeczytaniu takiego wstępu i spojrzeniu na to, jakie zespoły grały, pomyślelibyśmy, że to Bologna zmiotła z powierzchni ziemi Frosinone. Tymczasem jednak okazało się być zupełnie odwrotnie. Szybka czerwona kartka dla Federico Mattiello, a następnie koncert gry w wykonaniu podopiecznych Marco Baroniego. Nie wierzę, że to mówię, ale tak było. Do tego oczywiście fatalna postawa Bolonii no i masz babo placek. Ghiglione, Ciano po raz pierwszy, Pinamonti, Ciano po raz drugi i z drużyny Pippo Inzaghiego nie było co zbierać. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza drugi gol Camillo Ciano – Włoch został trafiony piłką, którą z rzutu wolnego próbował dośrodkować Erick Pulgar, po czym sam do niej dopadł, pobiegł na bramkę i z dużym spokojem pokonał Łukasza Skorupskiego. Do Polaka akurat można mieć najmniejsze pretensje o ten wynik – po prostu koledzy zagrali straszną padakę. A skoro już przy Polakach jesteśmy – w barwach Frosinone 90 minut zagrał Bartosz Salamon, któremu udało się zachować czyste konto. Tak więc jest progres. Wynik ten może dodać zespołowi Marco Baroniego wiatru w żagle, natomiast na ten moment w tabeli nie zmienia niczego – Frosinone nadal jest przedostatnie, a Bologna 3. od końca.
Atalanta 3:3 Roma
Janek: Cóż to był za mecz! Jeżeli ktoś twierdził, że pierwsze spotkanie tych ekip w drugiej kolejce było najlepszym spektaklem tego sezonu, to niech wie, że teraz mieliśmy do czynienia z dużo lepszym meczem. I nawet szybko się zaczęło, bo Edin Dzeko postanowił przerwać strzelecką niemoc już w trzeciej minucie meczu. Grę kreował Nicolo Zaniolo, oraz mecz życia w barwach Giallorossich rozgrywał Steven N’Zonzi. Francuz po pół godziny braku goli dograł fantastyczną piłkę do Dzeko i ten uzupełnił pierwszą w tym sezonie doppiettę. Po chwili Zaniolo wykreował gola na 3:0 El Shaarawy’emu i na tym skończyła się gra Romy w tym meczu. Jeszcze przed przerwą Atalanta nawiązała kontakt, a dokładniej Timothy Castagne, który wbiegł lewą stroną i wykorzystał podanie Papu Gomeza. W drugiej połowie Roma nie istniała. Nie oddali oni nawet strzału na bramkę i nie zbliżyli się do pola karnego strzeżonego przez Berishę. Wobec tego zaatakowali gospodarze. W 59. minucie strzałem głową popisał się Rafael Toloi i zrobiło się niepewnie. Po dziesięciu minutach faulowany był w polu karnym grający tragiczne zawody Josip Ilicić, a doszczętnie skompromitował się Duvan Zapata posyłając piłkę w trybuny. Kolumbijczyk zrehabilitował się po minucie, zdobywając gola po (kolejnym w sezonie) tragicznym błędzie Olsena. Atalanta zasłużyła w tym meczu na jeszcze jednego gola, ale brakowało wykończenia w końcówce i fantastyczny mecz zakończył się remisem.
Torino FC 1:0 Inter Mediolan
Adrian: Bardzo słusznie zrobiłem, że w zapowiedzi nie postawiłem na Inter. Podopieczni Luciano Spallettiego na start rundy dostali bowiem 2 zespoły, z którymi nie potrafią wygrać już od jakiegoś czasu. Powiem więcej – nie potrafią z nimi nawet grać, a co dopiero wygrywać. Chodzi oczywiście o Sassuolo i Torino. Ehh… szkoda strzępić – po raz kolejny bowiem dochodzi do sytuacji, że kiedy właściwie wszyscy konkurenci wywalają się na ryj, to „Nerazzurri” robią to oczywiście solidarnie razem z nimi. Torino tymczasem powraca „do łask” i znów jest w pierwszej dziesiątce tabeli Serie A z naprawdę niewielką stratą do czołówki. Tam jeszcze będzie walka. Inter jest 3., ale co z tego, skoro szanse na awans wyżej przy takiej postawie są właściwie zerowe.
Lazio 1:2 Juventus
Marcin: Czasem mam wrażenie, że rodzina Agnellich wyreżyserowała wszystkie części serii „Kevin sam w domu” czy tam w innym Nowym Jorku. Tak, jak najmłodszy z rodziny McCallisterów zawsze potrafił przechytrzyć włamywaczy i na końcu zawsze z nimi wygrywał, tak samo Juventus nieważne z jakimi kłopotami zmagałby się podczas meczu Serie A, to i tak można być pewnym, że ostatecznie sięgnie po trzy punkty. Co z tego, że w pierwszej połowie Lazio zagrało bardzo dobrze, a piłkarze z Turynu kompletnie nie istnieli. Co z tego, że tragiczny mecz Emre Can „podkreślił” strzeleniem swojaka. Summa summarum piłkarze Massimiliano Allegriego wpakowali Strakoshy dwie bramki i powiększyli przewagę w tabeli nad Napoli do jedenastu punktów. Ale kto tak naprawdę patrzy w tym momencie na tabelę w kontekście pierwszego miejsca. Ciekawe rzeczy dzieją się za plecami Juventusu, który niestety nie da neutralnym kibicom najmniejszych szans na emocjonowanie się walką o scudetto.
Empoli FC 1:3 Genoa CFC
Adrian: No, muszę przyznać, że zaskoczyli mnie w tym meczu „Rossoblu”. Sam stawiałem na zwycięstwo Empoli, podając jako główny argument brak Krzysztofa Piątka w Genoi oraz Beppe Iachiniego na ławce trenerskiej „Azzurrich”. Zapomniałem jednak o tym, kto trenuje zespół ze Stadio Luigi Ferraris – Cesare Prandelli, wicemistrz Europy z reprezentacją Włoch, naprawdę utytułowany szkoleniowiec. Ograł on wczoraj po profesorsku Iachiniego i pokazał, że jego Genoa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Świetny mecz rozegrali Darko Lazović (gol i asysta) oraz Christian Kouame (gol). W ten poniedziałkowy wieczór dał o sobie znać także nowy nabytek „Rossoblu” – wypożyczony z hiszpańskiego Betisu Antonio Sanabria. Paragwajczyk już w swoim debiucie strzelił gola i pokazał, że Prandelli i spółka mogą mieć z niego naprawdę fajną pociechę. Empoli natomiast mimo porażki utrzymuje się nad kreską z 3-punktową przewagą. Fani „Azzurrich” mogą być jednak spokojni – póki Bologna, Frosinone i Chievo grają tak jak grają (czyli fatalnie), to żaden spadek im nie grozi.