Przygoda Dybali z Juventusem może dobiec końca
Saga transferowa związana z Paulo Dybalą i jego ewentualnymi przenosinami do Realu Madryt trwa już od kilku lat. Dotychczas oba kluby nie doszły jednak do porozumienia i Dybala wciąż reprezentował barwy Juventusu. Ostatni czas nie należy jednak do najlepszych dla Argentyńczyka i ten powoli myśli nad ucieczką z Turynu. Z racji tego, że Dybala jest naprawdę świetnym zawodnikiem, to znalezienie nowego pracodawcy nie powinno należeć do najtrudniejszych. No, chyba że Juventus zażąda kwoty z kosmosu, to cała sprawa znacznie się skomplikuje.
Obecnie liderem w wyścigu o reprezentanta Argentyny jest bezapelacyjnie Real Madryt, który na Dybalę poluje od dobrych kilku lat. Wszystkie próby pozyskania atakującego Juventusu kończyły się jednak fiaskiem. Tym razem może być zdecydowanie inaczej i Dybala faktycznie może trafić do Realu. Ostatnie tygodnie z pewnością nie należą do reprezentanta Argentyny. Dybala przez drobny spadek formy powoli traci miejsce w podstawowym składzie, co potwierdzają ostatnie dwa mecze Juventusu. Podczas spotkania z Parmą 25-latek spędził cały mecz na ławce, a tydzień później w pojedynku przeciwko Sassuolo rozegrał zaledwie 7 minut.
Taki stan rzeczy sprawia, że Dybala bardzo poważnie myśli nad zmianą otoczenia i chciałby trafić do klubu, w którym znów mógłby odgrywać pierwszoplanową rolę. Tego bezapelacyjnie mógłby doświadczyć w Realu, który od momentu straty Cristiano Ronaldo nie znalazł kandydata na lidera zespołu. Tak jak wspomniałem powyżej na przeszkodzie może stanąć jednak kwota, jakiej oczekuje Juventus za swojego zawodnika. Oscyluje ona bowiem w granicach 120 mln euro, co dla Realu byłoby wydatkiem wręcz z kosmosu. Polityka transferowa „Królewskich” w ostatnich sezonach zmieniła się nie do poznania i Real nie pozyskuje już gwiazd na skalę światową jak przed laty. Ostatnie nabytki Florentino Pereza z pewnością nie porywają, a każda próba pozyskanie przez niego klasowego zawodnika kończy się fiaskiem. Zmienić to może transfer Dybali, na który kibice „Królewskich” czekają z niecierpliwością od dobrych kilku lat.