Oko na Polaka #64 – Łukasz Teodorczyk żyje i strzela!
Hello, Teo, our old friend! A raczej – buona sera, Luca! Nasz napastnik wrócił do żywych – jego kontuzja przydarzyła się mu w najgorszym możliwym momencie i teraz człowiek, o którego istnieniu pewnie nawet niektórzy zapomnieli, musi o sobie przypominać. Dziś w barwach Udinese po raz pierwszy zaznaczył swój ślad – ważny był to ślad, przyznajmy.
Przyznam szczerze – Udinese to zawsze był Antonio di Natale, to był „Jakinta strzelcem bramki”, to były mecze z Lechem (niedługo dziesiąte rocznice), to był też Alexis Sanchez. Dziś ich napastnikiem jest Łukasz Teodorczyk. Nie jest to potwarz – dobrze się musimy zrozumieć. Ale wiele się zmieniło – uczestnik Ligi Mistrzów z sezonu 2005/2006 jest dziś nazywany choćby przez Janka Rusinka jedną z najgorszych do oglądania drużyn w Serie A. Dziś naprzeciw nich stanęło… Chievo, czyli tzw. klub do zmarnowania.
Jak łatwo się domyślić, Chievo przegrało i nie pomógł w tym nawet Mariusz Stępiński, który jest wciąż jedną z niewielu postaci z Werony, które muszą zostać w Serie A. Jego 70 minut nie odbiło się szerokim echem. Za to 8 minut i doliczony czas Teodorczyka… znalazł się na boisku w odpowiednim czasie: strzelił na tzw. raty z rzutu karnego, który dał drużynie z Friuli ważne 3 punkty. Nasz „Teo” żyje! A Anderlecht bez niego popada w marazm…
A na dodatek – spójrzcie, jak idealnie podsumował ten występ Mateusz Skwierawski z WP Sportowych Faktów: