Poważny chętny na Chiesę
Dzieci znanych piłkarzy mają ciężko. Bardzo często ciąży na nich presja utytułowanego ojca. Tacy chłopcy są od małego katowani treningami i wręcz męczeni piłką, a przecież nie każdy z nich lubi ten sport. Niektórzy zwyczajnie nie chcą być sportowcami. Inni zwyczajnie się mają tyle talentu i pomimo ciężkiej pracy, nie są w stanie dorosnąć do wymagać swoich ojców. Są też jednak tacy, którzy mają wszelkie papiery nie tylko na to, by swoim tatusiom dorównać, ale nawet by stłamsić ich dziedzictwo piłkarskie i zastąpić swoim. Takim piłkarzem może być Federico Chiesa.
Włoch w kolejnym sezonie pokazuje, że zupełnie zasłużenie zachwyca się nim cały Półwysep Apeniński. Pomimo młodego wieku Chiesa jest już gwiazdą Fiorentiny. Nie wskazują na to tylko pojedyncze efektowne akcje, ale przede wszystkim suche liczby. Wystarczy bowiem spojrzeć na statystyki, które wykręca ten chłopak. Już w tym sezonie ma na koncie 10 bramek i 7 asyst, a przecież nie gra w jakimś mocarnym klubie. Trudno więc dziwić się, że interesują się nim najlepsze włoskie kluby. Jak się jednak okazuje, nie tylko rodacy chcą go mieć w swoich szeregach.
"RAI Sport" podaje, że na Chiesę nieco bardziej ochoczo spojrzało PSG. Nie wiemy, czy już kontaktowało się z Fiorentiną. Mamy za to świadomość od jakiej kwoty zaczynają się poważne rozmowy z "Violą". Włosi wyceniają Chiesę na 70 milionów i przynajmniej takiej kwoty będą żądać. To jest właśnie kwestia problematyczna dla Paryżan. Niby mają oni pieniądze, ale nie do końca powinni je wydawać, bo zaraz rzuci się na nich komisja do spraw finansowego fair play. Poza tym, akurat jeśli chodzi o skrzydła to Francuzi mają je wzorowo obstawione. Wrzucanie Chiesy do składu, w którym już jest Neymar i Mbappe jest po prostu marnowaniem jego talentu. Najlepszym kierunkiem rozwoju jest udanie się do jakiegoś mocniejszego, włoskiego klubu. Na razie to niech on się trzyma od tego Paryża z daleka, jeśli woli odbierać nagrody na jakichś galach, niż w ich trakcie streamować grę w Call of Duty.