Marzenia Milanu gasną - podsumowanie 34. kolejki Serie A
Z każdą kolejką mamy coraz mniej wątpliwości i pytań dotyczących ostatecznych rozstrzygnięć w rozgrywkach Serie A. Po minionej serii gier można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, kto pożegna się z najwyższą klasą rozgrywkową we Włoszech. Wicemistrza też już właściwie znamy. Pozostaje tylko walka o czwartą pozycję, premiowaną grą w Lidze Mistrzów. Tą batalią będziemy się prawdopodobnie pasjonować do samego końca. Zapraszamy na podsumowanie 34. kolejki Serie A!
Bologna 3:1 Empoli
Marcin: Trwa świetna passa drużyny Bologny. Gospodarze w ostatnich czterech spotkaniach zdobyli aż dziesięć punktów, co praktycznie daje im bezpieczne utrzymanie w Serie A. Po zwycięstwie nad Empoli mają już osiem oczek przewagi nad osiemnastym... Empoli. Goście są już w dramatycznej sytuacji i porażką z piłkarzami Sinisy Mihajlovicia praktycznie przyklepali swój spadek do Serie B. Co do samego spotkania - świetną robotę wykonała dwójka piłkarzy Bologny wypożyczonych zimą z Villarreal. Nicola Sansone i Roberto Soriano strzelili po bramce i dołożyli jeszcze asysty. W barwach Empoli dobrze zaprezentowali się Rade Krunić czy Marko Pajac. Nie wystarczyło to jednak, aby urwać punkty na Renato Dall'Ara.
Roma 3:0 Cagliari
Marcin: Dwie dobre informacje dla kibiców Romy. Po pierwsze, Rzymianie, obok Atalanty, stali się najpoważniejszym kandydatem do zajęcia czwartego miejsca na koniec sezonu, co jeszcze nie tak dawno nie było wcale tak oczywiste. Po drugie, odblokowali się zawodnicy, którzy do tej pory nie spełniali pokładanych w nich nadziei. Bramka na 2:0 autorstwa Pastore i asysta Justina Kluiverta dają nadzieję, że dwójka piłkarzy sprowadzonych przed tym sezonem będzie w stanie wykrzesać z siebie więcej. Goście mający już pewne utrzymanie prawdopodobnie nie będą do końca sezonu przesadnie się wysilać i dobrną spokojnie do mety gdzieś w środku tabeli.
Inter Mediolan 1:1 Juventus
Adrian: Wielu ludzi, w tym ja, widziało tu zwycięstwu Interu. Wiele się nie pomyliliśmy – gdyby nie chwilowe rozprężenie „Nerazzurrich” między 55. a 62. minutą, to najprawdopodobniej wygraliby oni to spotkanie i pokonali Juventus po raz pierwszy od ery… Franka De Boera. Niestety – „Stara Dama” właśnie dlatego została mistrzem Włoch – ponieważ potrafi bezlitośnie wykorzystywać błędy swoich rywali. Tak stało się i tym razem, choć najpierw to ekipa Spallettiego grała świetnie i strzeliła pięknego gola za sprawą Radjy Nainggolana. We wspomnianym jednak wyżej fragmencie meczu chłopaki najpierw dostali ostrzeżenie, ale strzał Ronaldo z bliskiej odległości został zablokowany przez Stefana De Vrija. Następnego ostrzeżenia już nie było – przed polem karnym Pjanić zgrał piłkę piętą, a wspomniany Portugalczyk lewą nogą kropnął w kierunku bliższego słupka. Handanović bez szans. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się podziałem punktów. Co daje on obu klubom? Nic. Juve bowiem i tak ma już zapewniony tytuł mistrzowski, a Interowi nie udało się odskoczyć od tzw. „grupy pościgowej” ani zbliżyć do 2. w tabeli Napoli.
Frosinone 0:2 Napoli
Marcin: Zwycięstwo piłkarzy z Neapolu praktycznie przypieczętowało wicemistrzostwo na koniec sezonu. Poprzeczka w niedzielnym spotkaniu nie była jednak zbyt wysoko postawiona. Podopieczni Carlo Ancelottiego nie zachwycili, kilkukrotnie dopuścili do głosu gospodarzy, którzy nie potrafili jednak wykorzystać swoich szans. W barwach Napoli na wyróżnienie zasługuje Amin Younes. 25-letni pomocnik ustalił wynik meczu i niejednokrotnie dawał się we znaki defensywie Frosinone. W pełni zdrowy Younes może być sporą wartością dodaną w nowym sezonie. Piłkarze Frosinone mogą już brać przykład z graczy Chievo i walczyć o indywidualne cele. W ostatnich czterech kolejkach muszą więc zaprezentować się z jak najlepszej strony, aby rzucić się w oczy skautom mocniejszych klubów. Szanse na utrzymanie mają już bowiem czysto iluzoryczne.
SPAL 1:1 Genoa
Adrian: Ależ ważny punkt Genoi. Dokładnie tak – ależ ważny punkt Genoi. Nikt chyba nie spodziewał się choćby miesiąc temu, że zespół ten zostanie znienacka wplątany w walkę o utrzymanie. Zwłaszcza po tym, jak stali się pierwszą drużyną, która pokonała Juventus w tym sezonie ligowym. Później jednak losy nie były już dla podopiecznych Cesare Prandellego tak łaskawe – fala porażek i obecnie zajmują oni dopiero 16. miejsce. SPAL jest już bezpieczne i być może dlatego mimo uzyskania prowadzenia nie zdołało go ostatecznie utrzymać. Tak czy siak – Genoa zgarnia punkt w trudnym wyjazdowym meczu z rywalem, który ostatnio pokonywał m.in. Romę, Lazio i Juventus. Utrzymanie nie jest jeszcze pewne, ale jest znacznie bliżej, niż przed tą kolejką.
Chievo 1:1 Parma
Marcin: Czwarty z rzędu remis Parmy oznacza praktycznie zapewnione utrzymanie w Serie A. Ważną bramkę w niedzielnym spotkaniu zdobyła absolutna legenda Milanu, Juraj Kucka. A tak zupełnie poważnie. Parma cały czas prezentuje się bardzo słabo, i gdyby sezon trwał, powiedzmy, 45. kolejek, nie wiadomo, jak potoczyłyby się jej losy. Chievo natomiast gra już na totalnym luzie. Co ambitniejsi piłkarze starają się jeszcze zakotwiczyć w Serie A na kolejny sezon, oczywiście już w innych barwach. Ciężko pisać w tym sezonie coś pozytywnego o graczach tego klubu, więc jeśli jest okazja, to trzeba ją wykorzystać. Chievo w ostatnich dwóch meczach zgromadziło na swoim koncie więcej punktów niż Napoli, Milan czy Lazio. Szkoda, że tak późno.
Sampdoria 1:2 Lazio
Marcin: Lazio wraca do gry o Ligę Mistrzów! Rzymianie uporali się na wyjeździe z ostatnio słabo punktującą ekipą Sampdorii. Wszystko dzięki bramkom notującego naprawdę niezły sezon Felipe Caicedo. Dla Ekwadorczyka były to gole numer siedem oraz osiem w rozgrywkach Serie A. 30-letni snajper wziął na siebie odpowiedzialność za wynik drużyny pod nieobecność liderów zespołu - Sergeja Milinkovicia-Savicia, Luisa Alberto oraz Ciro Immobile, który wszedł na boisko w drugiej połowie. Wbrew pozorom gospodarze wcale nie musieli przegrać tego meczu. Nawet grając w dziesiątkę nie odstawali od piłkarzy Lazio. O wyniku zadecydowały błędy indywidualne, jak choćby ten Omara Colley'a przy pierwszym golu dla Rzymian.
Torino 2:0 AC Milan
Adrian: Milan żałosną drużyną jest i basta. Po serii słabych meczów przyszło w końcu apogeum – porażka z Torino. Dodajmy – w pełni zasłużona. Belotti raz, Berenguer dwa i po było po sprawie. Jeszcze bardziej po sprawie było w 81. minucie, kiedy czerwoną kartkę otrzymał Alessio Romagnoli (pierwszą żółtą dostał 4 minuty wcześniej więc przepraszam Was, drodzy fani „Rossonerich”, ale Wasz kapitan zaprezentował dzbanizm level hard). Stało się wtedy jasne, że Milan spadnie w tabeli za Torino i w parę kolejek z 4. miejsca wyląduje dopiero na 7. Ekipa Waltera Mazzarriego z kolei pokazuje, że liczy się już nie tylko w walce o europejskie puchary, ale nawet o Ligę Mistrzów. Do 4. Atalanty traci w tej chwili 3 punkty.
Atalanta 2:0 Udinese
Adrian: No, troszeczkę się Atalanta z tym Udinese namęczyła. Koniec końców udało się wygrać i to dość pewnie, ale do 80. minuty było naprawdę nerwowo. Wtedy to sędzia Piero Giacomelli podyktował zasłużony rzut karny dla „La Dei” a po chwili na gola zamienił go Marten De Roon. Podłamanych utratą gola gości 3 minuty po tym fakcie dobił jeszcze Mario Pasalić i było po sprawie. Dzięki temu zwycięstwu Atalanta powróciła na jak najbardziej przez siebie zasłużone 4. miejsce w tabeli i jeśli nie wydarzy się żadna katastrofa, to to właśnie podopieczni Gian Piero Gasperiniego zagrają w przyszłym sezonie w fazie grupowej Champions League. Ale spokojnie, poczekajmy – do końca są jeszcze 4 kolejki, a więc do zdobycia (a także do stracenia) mamy aż 12 punktów. Zdarzyć więc może się wszystko. Podobnie jak z Udine, które teraz co prawda jest 17., a nad 18. Empoli ma 4 punkty przewagi, ale jeśli „Azzurri” jakimś cudem się przebudzą, a ekipa Tudora w porę się nie ogarnie, to możemy mieć jeszcze zaskakujące zakończenie tego sezonu.
Fiorentina 0:1 Sassuolo
Adrian: Tonący brzytwy się chwyta. To właśnie możemy powiedzieć o Fiorentinie, która po słabych wynikach Stefano Piolego zastąpiła go… Vincenzo Montellą. Tak, dokładnie tym Montellą, z którego jeszcze rok temu była niesamowita beka. Czy „Lilie” o tym zapomniały? Cóż, wygląda na to, że tak, skoro zatrudniają takiego gościa w swoim klubie (ponownie). Efekt? Porażka z Sassuolo i to na własnym stadionie. To już nawet nie jest wstyd – to jest oplucie i to na niemalże najwyższym poziomie. Efekt? Spadek dopiero na 12. miejsce, za Sassuolo i Cagliari. Panie Fryderyku Kjezo, uciekaj pan stamtąd, póki jest czas, bo potem będzie za późno. A dla ekipy „Neroverdich” oczywiście wielkie gratulacje za zasłużoną wygraną i powrót do pierwszej dziesiątki tabeli.