Chiny walczą o Mandzukicia
Mario Mandzukić to napastnik z krwi i kości. Może cały mecz grać przeciętnie, ale i tak wciśnie gdzieś dwa gole, przez co jego występ oceniany jest niemalże celująco. Trudno więc dziwić się, że o Chorwata walczyło tego lata tyle zespołów. Dodatkową motywacją dla nich i dla niego samego z resztą też, był fakt, że Mandzukić miał zagwarantowaną ławkę rezerwowych. Ostatecznie nie udało się odejść do innego europejskiego klubu, ale to nie oznacza, że nie uda się odejść wcale. Chorwat dalej jest bowiem kuszony przez Chińczyków.
Konkretnie rzecz ujmując to przez przedstawicieli Guangzhou Evergrande i Shanghai Shenhua. Według "tuttomercatoweb", obydwie te ekipy miały już nawet złożyć swoje oferty, ale te nie zostały jeszcze do końca rozpatrzone. Widocznie Chorwat wciąż zastanawia się nad swoją przyszłością, która nie zapowiada się na taką, którą sobie wymarzył.Przecież nie sądził, że nie zostanie nawet zgłoszony do rozgrywek Ligi Mistrzów.
— KENEARTH 🇿🇦 (@KenEarthZAR) September 4, 2019
Przed Mandzukiciem trudna decyzja. Albo pozostanie w lepszym zespole, odgrywając w nim marginalną rolę, albo przeniesie się do ogórkowej ligi, w której nie będzie miał motywacji do grania, ale nawet za jej brak będzie inkasował ogromne pieniądze. Gdybym był na jego miejscu i w metryce miał dokładnie tyle samo lat, to już kupowałbym rozmówki chorwacko-chińskie.