Ambitny Piątek i... jego transferowe rozkminy
Ambicji Krzysztofowi Piątkowi odmówić nie można. Bardzo ciężko pracował na to, żeby w tak krótkim okresie przebić się z jakiejś ekstraklasy do topowej ligi europejskiej i zrobić tam niezłą furorę. Ostatnio jednak jego forma jest... daleka od średniej, wychodzą na wierzch liczne braki Polaka, który mimo tego rzuca wysokimi kwotami transferowymi.
Kiedyś Milan mógł być traktowany jako szczyt marzeń, światowa elita, klub legenda i tak dalej, i tak dalej. Obecnie jest to jednak jeden wielki burdel i co najwyżej włoski średniak, który marzy o powrocie starych, dobrych czasów, jak większość Polaków o powrocie komunizmu. Na razie idzie mu to bardzo opornie, o czym pewnie w większym lub mniejszym stopniu wiecie i nic nie jest w stanie tego zmienić. Transfery są co najwyżej średnie, trenerzy słabi, a pomysł na ten klub żaden. Nie pomaga też brak kompleksowego napastnika.
Piątek jest typowym lisem pola karnego i w tej szesnastce spisuje się naprawdę dobrze. W zeszłym sezonie wpadało mu wszystko, czego się tam nie dotknął, każde uderzenie, każde szturchnięcie dupą. Teraz jednak tak łatwo nie ma, jest osamotniony, a jako że nie potrafi udzielać się w grze kombinacyjnej i tylko czeka na to, co zrobią mu partnerzy, jego przydatność jest bardzo niska. On jednak się tym nie przejmuje i już rozmyśla o tym, jaki tu sobie klub wybrać w przyszłości.
Włoscy dziennikarze są tacy, że w jednym dniu jesteś dla nich papieżem piłki, a w drugim najgorszy. Trzeba brać na poprawkę wszystkie rzeczy, które są pisane w tych gazetach.
Chodzi o to, żeby stawiać przed sobą nowe cele. Kosztowałem 38 milionów euro i chcę zrobić wszystko, aby przy następnym transferze było to 60-70 milionów. Trzeba do tego dążyć, bo trzeba mieć ambicje.
Ogólnie rzecz ujmując - nie spodobała się ta wypowiedź we Włoszech. Dużo osób wyśmiało Piątka za dywagacje o transferze, wielu obrażało. Ja oczywiście daleki jestem od zero-jedynkowej oceny, bo doskonale wiem, o co napastnikowi chodziło. Nie było to nic innego, jak po prostu zwykłe mówienie o tym, że trzeba się rozwijać i być jeszcze lepszym. Taki cristianoronaldyzm. Wiadomo, że im jesteś lepszy, tym płacą więcej. Z tym się chyba zgadzamy, prawda? Piątek chce być lepszy.
Problem w tym, że użył nietrafionego porównania. Jak na razie jego dyspozycja każe sądzić, że jeśli nie ruszy czterech liter i nie weźmie się w garść, nie zmieni swojego rozumienia futbolu i nie poszerzy wachlarza swoich boiskowych zagrań, to zamiast 60 milionów będzie 6 milionów. I oto w tym chodzi. Żeby kosztować tyle, ile chciałby kosztować, trzeba na to zasłużyć, a jak na razie z obecną formą będzie o to cholernie trudno. Kibice mogą żądać, żeby skupił się na bieżących celach, bieżących meczach i przede wszystkim bieżącym klubie, a nie łaził po wywiadach i opowiadał o swoim potencjalnym transferze. Milan może być przystankiem - dla kogoś ambitnego wręcz powinien - ale jednak należałoby wypowiadać się z nieco większą rozwagą, jeśli nie chce się być zjedzonym przez włoskich calciomaniaków. Tym bardziej że Milan w tym sezonie bliżej ma do strefy spadkowej niż do europejskich pucharów, więc chłopie - pomyślał Włoch - o czym ty teraz gadasz?!