Klauzule kością niezgody
Kontrakty Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego z Napoli wygasają za 1,5 roku. Oznacza to, że nadszedł najlepszy czas na to, żeby je przedłużyć, bo gdy sezon dobiegnie końca, to ich cena rynkowa wyraźnie spadnie i ktoś będzie mógł wyjąć ich za dużo niższą cenę. No, w najgorszym wypadku odejdą za darmo po kolejnych miesiącach. Na razie jednak nie ma przełomu w negocjacjach.
Obaj ci piłkarze są w Neapolu ważnymi postaciami, ale tak po prawdzie nie są nie do zastąpienia. Jeśli przyjdzie dobra oferta i dobry hajs, to Włosi wyobrażą sobie ich odejście, ale - jak mówię - nieprzedłużenie umów Polaków nie będzie im sprzyjało. Bo latem nikt nie zapłaci za nich aż dużej kasy, jakby mógł, ponieważ od razu powie sobie "ejejejej, ich kontrakty kończą się za rok. Daję tyle i siema, albo się zgadzacie, albo za pół roku będę mógł z nimi negocjować bez waszej zgody". Gdyby ich umowy obowiązywały nie do czerwca 2021, a do czerwca 2024 (jak chcą działacze) to temat byłby zupełnie inny.
To na razie tylko spekulacje, bo póki co sprawy stoją w miejscu. Napoli bowiem chciałoby wpisać w kontrakty Milika i Zielińskiego kwoty odstępnego, a tym się to nie podoba. Czemu? Tego nie wiem, bo przecież nikt ich do innego klubu wciskać na siłę nie będzie... Drugi powód jest już prostszy - zarobki. Wg "La Gazzetta Dello Sport" napastnik chciałby podwyżki z 2,5 na 4 mln euro, podczas gdy neapolitańczycy proponują mu 3 mln. W przypadku wiecznie niespełnionego pomocnika, zarabia on 1,1 mln, a chciałby 2 mln. Nie są to przesadnie duże pieniądze, więc można przypuszczać, że prędzej czy później Włosi się z nimi dogadają.