Milan może wrócić do toksycznego związku ze swoim byłym piłkarzem
Od kiedy Milan przestał być europejską potęgą, a zaczął być włoskim średniakiem kibice tego zespołu muszą znosić coraz to głupsze pomysły zarządu. Te dotyczą również transferów. Niektóre ze wzmocnień są naprawdę dziwne i w ogóle trudno je takimi nazwać, bo czasem potrafią działać wręcz odwrotnie. Jak się okazuje, Milan może pokusić się o kolejną taką transakcję, sprowadzając drugi raz zawodnika, który już kiedyś nie do końca wypalił.
Mnóstwo meczów Bundesligi, Serie A oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Jak podaje Nicolo Schira, "Rossoneri" znów negocjują sprowadzenie Tiemoue Bakayoko. Francuz przecież występował w Milanie w zeszłym sezonie, gdyż był wypożyczony z Chelsea. Wtedy prezentował bardzo chimeryczną formę. W większości spotkań zawodził, ale miał taki okres, w którym potrafił być najlepszym zawodnikiem na boisku. Oceniając jednak ogół jego występów, nie można było być z niego zadowolonym. Dlatego też Frank Lampard nie zdecydował się na włączenie go do składu Chelsea. Bakayoko został wygnany na wypożyczenie do Monaco i nawet tam nie odnalazł swojej najlepszej formy. Kolejnego sezonu w Księstwie już nie dostanie, a w Chelsea dalej go nie chcą. Zlitować się ma nad nim właśnie Milan.
— Nicolò Schira (@NicoSchira) June 25, 2020
Tym razem jednak, jak podaje źródło, "Rossoneri" mają go wykupić, a przynajmniej o to się starają. Oferują 25 milionów euro. To zdecydowanie mniejsza sumka od kwoty, którą Chelsea swego czasu za niego płaciła. W lipcu 2017 roku sprowadziła go bowiem za 40 baniek. "The Blues" już dawno jednak pogodzili się z tym, że na Francuzie nic nie zarobią, więc chętnie pozbędą się go za w miarę przyzwoity hajs. Czy te 25 milionów im wystarczy? To się okaże.
Nawet jeśli Milanowi uda dogadać się z pracodawcą Bakayoko, kolejną przeszkodą będą negocjacje z samym piłkarzem. Źródło twierdzi bowiem, że "Rossoneri" absolutnie nie zamierzają zagwarantować pomocnikowi pensji, którą obecnie inkasuje. W tej chwili zarabia około 125 tysięcy euro tygodniowo. Tygodniówka oferowana przez Milan ma zaś nie przekraczać 80 koła. Taka dysproporcja może okazać się głównym problemem w dogadywaniu się. W sumie to nie ma się co dziwić. Skoro Bakayoko nie umie dobrze grać, to chce chociaż dobrze zarabiać.