Czy to wreszcie jest ten rok?! – podsumowanie 34. kolejki Serie A
Hohoho! Ależ się działo w tej kolejce włoskiej ekstraklasy! Właściwie to ta i poprzednia seria gier w pełni oddały nam to, co zabrała nam 32. kolejka, w której na 10 spotkań zobaczyliśmy aż 5 bezbramkowych remisów, z czego 3 w największych hitach. Nie zabrakło tu goli, nie zabrakło emocji, nie zabrakło też sensacyjnych rozstrzygnięć. Zapraszam zatem na podsumowanie tego, co w miniony weekend działo się na włoskich boiskach. Jedziemy!
SPAL 2013 0:3 AS Roma
Tutaj niespodzianki nie było – Roma przyjechała, złupiła Ferrarę i wyjechała. Kolejne zwycięstwo rzymian, kolejny pokaz siły przed meczem z Liverpoolem – wreszcie kolejny mecz Schicka w pierwszym składzie i wreszcie bramka młodego Czecha. Ten mecz pokazał, że będzie w Romie życie po Edinie Džeko, który w tym spotkaniu nie zagrał ani minuty. Wiemy jednak doskonale, że nie było w tym ani trochę złośliwości czy głupoty Eusebio Di Francesco – Włoch wszystko ma przekalkulowane i chce, by jego snajper numero uno był głodny gry i goli w jutrzejszym półfinałowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Liverpoolowi. SPAL zaś wpadło w spore tarapaty – przez tę porażkę oraz zwycięstwo Crotone z Udinese (ups, spoiler) podopieczni Leonardo Sempliciego znów znaleźli się w strefie spadkowej, z której, jak z resztą wiemy, bardzo ciężko będzie im wyjść. Ale od czego ma się Thiago Cionka w składzie.
Sassuolo 1:0 Fiorentina
Pierwsza z kilku niespodzianek w tej kolejce. Fiorentina, która miała naprawdę świetny marzec i połowę kwietnia, ostatnio nadziała się na podrażnione odpadnięciem z Ligi Europy Lazio. W efekcie, nawet mimo hat-tricka Jordana Veretout, który jeszcze stosunkowo niedawno zabijał się o własne nogi w Aston Villi, nie potrafili oni rzymian zatrzymać. Występ Bartka Drągowskiego, który wszedł w tym meczu z ławki rezerwowych z konieczności (czerwo dla Sportiello), przemilczymy. Niech za cały komentarz wystarczy fakt, że Fiorentina z nim w bramce straciła 4 gole, mimo faktu, że w osłabieniu wcale nie grała długo – wkrótce po Sportiello czerwoną kartkę zobaczył także pomocnik Lazio, Alessandro Murgia, więc było po 10. Dobra, zostawmy to 3:4 z Lazio u siebie. To można było jeszcze zrozumieć – w końcu Lazio jest naprawdę bardzo dobrym zespołem i wciąż bije się o występy w Lidze Mistrzów od przyszłego sezonu. Ale porażka z Sassuolo i nieumiejętność strzelenia im gola zakrawa po prostu o kpinę. Z kolei to Sassuolo jest naprawdę jakieś jebnięte – grają jak ostatnie dziady, przegrywają z kelnerami (którymi sami też są), a kradną punkty takim ekipom jak Inter, Milan, Napoli czy właśnie Fiorentina. Co zabawne – punkty właśnie z tymi ekipami najprawdopodobniej dadzą Sassol utrzymanie. A Viola? A Viola musi się naprawdę poważnie spiąć, jeśli chce jeszcze powalczyć o puchary. To jest ostatni dzwonek i tu nie ma już miejsca na takie wpadki jak ta. Trzeba punktować. Po prostu.
AC Milan 0:1 Benevento
HAHAHAHAHAHAHAHAHA. Janek Rusinek zabije mnie za podsumowanie tego spotkania, ale niestety, kiedyś trzeba wybudzić się z pięknego snu i powiedzieć sobie kilka słów gorzkiej jak cholera, ale zawsze prawdy. Milan to kupa dziada. Albo inaczej – Milan to OGÓRASY. Po przyjściu do klubu Gattuso i naprawdę obiecujących występach w lidze i Lidze Europy (do dwumeczu z Arsenalem, który brutalnie ich zweryfikował) wszyscy (włącznie ze mną) myśleli, że tej siły już nic nie powstrzyma. Że puchary są pewne, a może jeszcze powalczą o tę grę w Lidze Mistrzów. Na dziś wygląda to tak – od przejęcia klubu przez Rino tę siłę powstrzymały takie ekipy jak choćby: Udinese, Sassuolo, Torino i właśnie Benevento. BENEVENTO – klub, który tak naprawdę spadł z ligi zanim do niej awansował. Po drugie – na Ligę Mistrzów nie ma już szans, a i Liga Europy zaczyna się oddalać. ,,Ale jak to?” Ano tak to – Milan spadł z 6. miejsca na 7. (wyprzedziła ich Atalanta), a zaledwie 3 punkty za nimi są ekipy Sampdorii i Fiorentiny. Wygląda więc na to, że na San Siro chyba skończył się już efekt nowej miotły, a zaczęła się brutalna rzeczywistość i codzienność, zaś ta porażka z Benevento jest tego najlepszym przykładem.
Cagliari 0:0 Bologna
Bardzo dobry (żartuję) mecz. Spotkanie, które tak naprawdę nie miało dać nam odpowiedzi na żadne pytanie - i na żadne nie dało. Obie ekipy właściwie o nic już nie walczą – ani o puchary, ani o utrzymanie. Jeśli jest to o coś walka, to chyba tylko o spokojne dogranie sezonu do końca, bez kontuzji i zawieszeń. I to obie ekipy zrobiły świetnie – obyło się bez kontuzji, czerwonych kartek i ogółem wszystko spoko. Szkoda tylko że przy okazji obyło się też bez bramek i jakichkolwiek emocji. Ale to już mniejsza o większość.
Atalanta 2:1 Torino
BARDZO WAŻNE zwycięstwo Atalanty w BARDZO WAŻNYM meczu. Torino, wyraźnie podbudowane zwycięstwem z Interem i remisem z Milanem na własnym obiekcie, do tego meczu podchodziło bardzo nabuzowane. Podopieczni Waltera Mazzariego trafili jednak na zimną i wyrachowaną jak dobra wódeczka Atalantę, która wiedziała, o co gra. A grała o wyprzedzenie Milanu, który dzień wcześniej skompromitował się kurwa kompletnie jak Edward Potok swoim pamiętnym wystąpieniem. I wiecie co? I wygrała. Pokonała to rozpędzone Torino i wyprzedziła ten żałosny w ostatnich tygodniach Milan. Szczerze? W 100% zasłużenie. A jeśli utrzymają taką formę do końca sezonu, to niespecjalnie muszą się kogokolwiek obawiać (w walce o puchary oczywiście, bo na dogonienie pierwszej piątki nie ma co liczyć). Aha, i jeszcze jedno – Musa Barrow. Zapamiętajcie to imię i nazwisko. Chłopak będzie kiedyś gwiazdą.
ChievoVerona 1:2 Inter Mediolan
Jeden z dziwniejszych meczów w tej kolejce. Z jednej strony Inter grający swoją piłkę i właściwie przez cały mecz przypominający siebie ze spotkania z Cagliari czy Sampdorią, z drugiej strony gol z dupy dla Chievo w samej końcówce (olbrzymie gratulacje dla Mariusza Stępińskiego, kolejny gol przeciwko kolejnemu wielkiemu rywalowi) i niesamowite nerwy aż do końca, wreszcie zmarnowana setka na 2:2 w ostatniej akcji meczu. Bądź co bądź zwycięstwo Interu jest tutaj zasłużone, ale zawodnicy Chievo naprawdę mogą sobie pluć w brodę, bo w końcówce mieli Nerazzurrich nadzianych na szaszłyk. Niestety – podopieczni Rolando Marana chyba szaszłyków nie lubią, więc ich nie zjedli. A Inter? A Inter miał śmierć w oczach, bo brak zwycięstwa w takim spotkaniu byłby jak odstrzelenie łba z Mausera 7.8 mm (pozdro dla kumatych). Zwłaszcza przy zwycięstwach Lazio i Romy (ups, znowu poleciał spoiler), a więc bezpośrednich rywali w walce o występy w LM w przyszłym sezonie. Udało się jednak wygrać, a na Meazza myślą już o kolejnym rywalu, którym będzie... <fanfary> Juventus! Będzie się działo.
Lazio 4:0 Sampdoria
Zaspoilerowałem Wam już to, że Lazio wygrało swój mecz, ale pewnie nie wszyscy z Was wiedzieli, że stało się to przeciwko Sampie i że był to aż tak brutalny gwałt na Olimpico. Z podopiecznymi Marco Giampaolo ewidentnie coś się popsuło i od jakiegoś czasu zupełnie ich nie słychać, więc chyba muszą powtórzyć jeszcze raz swoją grę sprzed kwietnia tego roku, kiedy to jechali takie ekipy jak Juventus, Milan czy Roma. To co prezentują sobą od meczu z Crotone, przegranego 1:4, POWTARZAM: MECZU Z CROTONE, PRZEGRANEGO 1:4, to jakiś pieprzony żart. 1:4 z Crotone, 0:5 z Interem (u siebie), 1:2 z Chievo, 0:0 z Genoą, 0:3 z Juventusem, teraz 0:4 z Lazio – to wszystko mecze rozegrane na przestrzeni ostatniego miesiąca. Nie wiem co tam się stało, ale ewidentnie coś jest na rzeczy. Być może to zmęczenie sezonem, w którym Sampa się nie oszczędzała, być może coś po prostu się w tej maszynie zacięło. Nie wiem. Wiem natomiast to co wszyscy – że jest źle. Coraz gorzej. Lazio z kolei zrobiło to co miało zrobić – zdobyło kolejne 3 punkty i utrzymało się w pierwszej czwórce.
Udinese 1:2 Crotone
Kolejny z moich brutalnych spoilerów dotyczył tego właśnie meczu. Jeśli Milan to kupa dziada, to czym jest Udinese, które porażką z Crotone zbliża się do rekordu Benevento – przegrali po raz 11. Z RZĘDU w lidze. No kim są? No? No NIKIM. Jeśli tak dalej pójdzie to podopieczni Massimo Oddo naprawdę spadną w pizdu z Serie A – na ten moment mają zaledwie 4 punkty przewagi nad strefą spadkową, a widzimy jak grają. Więc teraz pytanie do Was – czy według Was ekipa przegrywająca 11 spotkań pod rząd i kompromitująca się jak mało kto zasługuje na występowanie w najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech?
Juventus 0:1 Napoli
Zaczynając podsumowanie tego meczu, sparafrazuję Bronisława Komorowskiego: ,,kiedy pytają mnie, co uważam za większą niespodziankę: porażkę Milanu z Benevento czy porażkę Juve z Napoli, odpowiadam - NIE WIEM. Bo jedyne co wiem to to, że nic nie wiem”. No i taka to historia. Zimne i wyrachowane Napoli pokonało naiwny Juventus. Chwila chwila, ale czy nie pomyliliśmy tu nazw drużyn? Ano, nie pomyliliśmy. Juventus liczył na to, że uda się tego meczu nie przegrać najmniejszym nakładem sił i znowu swoim minimalizmem i pragmatyzmem zniszczą kolejnego rywala. Nie tym razem – Maurizio Sarri w końcu skruszył taktyczny beton panujący w jego głowie i znalazł wreszcie sposób na Juventus. Można poniekąd powiedzieć, że skasował ich ich własną bronią – przez cały mecz jego ekipa sprawiała wrażenie, że nie do końca zależy im na zwycięstwie, aż w końcu nadeszła magiczna 90. minuta a wraz z nią P.O.T.Ę.Ż.N.Y. Kalidou Koulibaly. Chociaż w sumie słowo ,,nadszedł” jest tu trochę nie na miejscu – on po prostu WPIERDOLIŁ się jak czołg w strefę obronną Juve i kapitalną główką dał Neapolowi zwycięstwo na Allianz Stadium. W tym meczu zagrali również Polacy – Arek Milik i Piotrek Zieliński, ale tego dnia najpiękniejszy był K2. Po prostu. Dzięki temu zwycięstwu Napoli dojeżdża Juve na 1 punkt, a podopieczni Maxa Allegriego mają w perspektywie wyjazdowe spotkania z Interem i Romą, które również są w czołówce i również będą chciały z Juve wygrać, gdyż mają o co walczyć. Sytuacja Starej Damy jest więc nie do pozazdroszczenia, i jeśli jej piłkarze zdołają zdobyć mistrzostwo BEZ wydatnego wkładu Napoli (czyli na przykład wylania się piłkarzy Sarriego już za tydzień w Fiorentinie) to trzeba będzie oddać tym sukinsynom, że są najlepsi. Po prostu NAJLEPSI. Wyścig o Scudetto rozpoczyna się więc na nowo i na 4 kolejki przed końcem wszystko jeszcze może się wydarzyć. No i co – masz to w Bundes? Masz to w Premier League? Masz to w La Liga? Masz to w Ligue 1? Masz to w Polsce? A nie, w sumie w Polsce to akurat masz, ale to temat na zupełnie inny, znacznie śmieszniejszy tekst. Grande Napoli!
Dziś wieczorem zostanie rozegrany jeszcze jeden mecz – mianowicie Genoa vs Hellas Verona, ale po pierwsze – nobody cares, po drugie – nobody cares, a po trzecie – podsumowanie tego meczu dorzucę jutro do tego tekstu, edytując go, tak więc koneserzy włoskiej piłki – nie martwcie się ;)
I to wszystko! Jak podobała Wam się ta kolejka? Które mecze obejrzeliście? Które dla Was okazały się zaskakujące? Kto skompromitował się bardziej – Milan, Sampdoria, czy może ktoś inny? Dajcie znać w komentarzach, a my widzimy się już w sobotnie południe przy okazji zapowiedzi 35. kolejki Serie A, na które zapraszam w swoim imieniu. Tymczasem – dobrego tygodnia! Ciao!