Parma odnosi pierwsze zwycięstwo. Inter bezradny!
Inter Mediolan przed sezonem dla wielu był kandydatem do mistrzostwa kraju. Wielu oczywiście ludzi, którzy do końca zdrowi nie są i gdy wygłaszali takie opinie, to tym samym bukowali sobie pokoje bez klamek w Tworkach na czas nieokreślony. Drugie miejsce było czymś już mniej abstrakcyjnym, a przy odrobinie szczęścia nawet nie aż tak nierealne. Rzeczywistość te przewidywania zweryfikowała, a Nerazzurri dziś na inaugurację kolejki przegrali z Parmą.
4 punkty w 4 meczach. Z taką średnią to z ligi się spada, a nie walczy o najwyższe cele. Biorąc pod uwagę fakt, że Interiści wyszli po sześciu latach z jaskiń i puszyli do porzygu coraz bardziej ta sytuacja bawi wielu. Analogicznie jak z Milanem po zeszłym sezonie, gdy wydawało się, że czwórka w tym klubie jest podstawą. To co natracił w tym sezonie już Inter jest powodem, żeby bić na alarm, bo tracenie takich punktów jest czymś niepoważnym, biorąc pod uwagę fakt, że terminarz nie gra w żaden sposób na ich korzyść.
Parma od 1992 roku nie wygrała z Interem na Stadio Giuseppe Meazza i nic nie wskazywało na to, że ta statystyka się zmieni. Obecny Inter jest najlepszy od lat, a Parma jest w obudowie, która ma utrzymać ich na najbliższy sezon w Serie A. Crociati wyszli na mecz bez jakichkolwiek kompleksów i śmiało konstruowali ataki, niestety bez większego skutku. Interiści widocznie nie docenili swoich oponentów i grali jakby na pół gwizdka, mając przed sobą mecz w Lidze Mistrzów z Tottenhamem. Ale tak nie można grać! Jeżeli w meczu oddaje się 24 strzały w tym 11 celnych to należy coś wcisnąć. Zwłaszcza, że w bramce Parmy gra Luigi Sepe, który nie łapie się nawet do grona solidnych golkiperów.
Mecz, który mógłby być na remis został ozdobiony przepięknym golem. Federico Dimarco, wychowanek Interu, pogrzebał klub, który wypuścił go do wielkiego świata. Jego gol spokojnie można uznać za gola kolejki, ponieważ takie strzały lądują w bramce raz na milion, a Handanović nawet nie drgnął. Zatem Parma świętuje pierwsze zwycięstwo w Serie A od 2015 roku, z dużo wyżej notowanym przeciwnikiem i to prawdopodobnie ustabilizuje podopiecznych Roberto D’Aversy mentalnie na kilka spotkań, bo to jest ważny czynnik w kierunku utrzymania.
Inter natomiast musi się ogarnąć, bo nie wypada im mierzyć tak wysoko i jednocześnie tracić takie głupie punkty. Dla Interistów najgorsze jest to, że oni na takie rezultaty całkowicie zasłużyli, nawet pomimo błędu sędziów, którzy powinni podyktować w drugiej połowie dla nich rzut karny. Oni ten mecz powinni zamknąć dużo wcześniej. Przed nimi dopiero zbiera się ciężkie zadanie w postaci batalii w LM z Tottenhamem. A tam będzie walka na całego.