Szczęsny dla BBC: "To, gdzie teraz jestem, nie spadło mi z nieba"
Wojciech Szczęsny świetnym bramkarzem jest. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Nie każdego może kopnąć taki zaszczyt, że zostaje spadkobiercą Gianluigiego Buffona w Juventusie. Kariera godna prawdziwego mistrza, prawdopodobnie najlepiej poprowadzona w przypadku polskiego bramkarza. Wiadomą sprawą jest to, że pewnych rzeczy się nie planuje i kariera Szczęsnego potoczyła się w nie takim kierunku, o jakim marzył, gdy rozpoczynał przygodę z profesjonalną piłką. Mówił o tym niedawno w wywiadzie dla BBC Sport.
Wojciech Szczęsny rozegrał w barwach Arsenalu 181 spotkań w latach 2011-2015 i na samym początku swojej przygody myślał, że pozostanie w Północnym Londynie na całą karierę. Wszystko zmieniło się od feralnego pojedynku z Southampton. 1 stycznia 2015 roku zagrał bardzo słaby mecz ze "Świętymi" i jak się potem okazało, to było jego ostatnie spotkanie w Premier League. Stracił pół roku, siedząc w lidze na ławce i grając mecze w Pucharze Anglii, dopiero po sezonie opuścił Londyn na rzecz Romy. Tak wypowiedział się dla BBC Sport:
Chciałem w Arsenalu spędzić całą karierę. To jest klub, który kocham. To jest klub, któremu dalej kibicuję. Dałem z siebie wszystko, żeby tam grać. Żałuję, że nie wygrałem z nim więcej. Dwa razy wygrałem Puchar Anglii, raz Tarczę Wspólnoty, ale chciałem zdobyć przynajmniej jeden tytuł Mistrza Anglii. Czasem jednak trzeba iść drogą rozumu, a nie serca.
To ostatnie zdanie to była analogia do swojej sytuacji w Arsenalu. W lecie 2015 zasilił szeregi Romy na dwuletnie wypożyczenie. W dwa sezony zrobił we Włoszech prawdziwą furorę, a w kampanii 2016/2017 był przez wielu uznawany za najlepszego bramkarza w całej Serie A. Zaowocowało to transferem do Juventusu, gdzie przez rok miał być zmiennikiem Gianluigiego Buffona, żeby w 2018 roku przejąć po nim schedę i prowadzić Starą Damę do kolejnych sukcesów.
Pierwsza rzecz o jakiej pomyślałem, to że czasem warto zrobić jeden krok do tyłu, żeby potem móc zrobić dwa kroki naprzód. Kiedy przemyślałem sytuację, to nie był krok tak bardzo w tył, ponieważ wiedziałem, że będę grał. Rozegrałem 21 spotkań, co nie jest złym wynikiem jak na rezerwowego bramkarza. Miałem również okazję uczyć się od jednego z najlepszych w historii i przez rok przygotowywałem się do zastąpienia go. To była największa szansa w mojej karierze. Jestem dumny z tego co wypracowałem. Wszyscy mamy trudne momenty w karierze. Liczy się to, jak na nie reagujesz. To, gdzie teraz jestem, nie spadło mi z nieba. Sam na to zapracowałem.
Rola następcy Buffona zmotywowała go do bycia lepszym w każdym detalu gry na swojej pozycji. Widać po nim, że stał się dojrzałym mężczyzną, który nabrał wiele pokory i jest świadom tego, w jakim położeniu się znajduje i jak będzie musiał sprostać wyzwaniu na nowy sezon. Opowiada, że nie czuje wielkiej presji i skupia się wyłącznie na swojej pracy.
Mam łatwiej, ponieważ nie jestem Włochem. To znaczy, że nigdy nie będę nowym Buffonem. Jestem nowym numerem jeden Juventusu i tylko tyle. Moim jedynym zadaniem jest łapanie piłek, żeby nie wpadły do siatki. Nie wychodzę na mecz z myślą, że kiedy popełnię błąd, każdy będzie tęsknił za Buffonem.
Metamorfoza Wojtka na przestrzeni ostatnich trzech lat to świetna wiadomość. Jest to najlepiej poprowadzona kariera polskiego bramkarza, który w każdym detalu jest profesjonalistą i cały czas doskonali się, żeby być lepszym golkiperem. Zwłaszcza, że w tym sezonie ma poważnego konkurenta do gry w bramce, jakim jest Mattia Perin. To powinna być dla niego najwyższa motywacja do pracy.