Emocji na San Siro nie brakowało
Piłkarze Milanu nie przystępowali do tego meczu w dobrych humorach. Ostatnie dwa spotkania zakończyły się dla nich porażkami: w derbowym meczu z Interem oraz z Realem Betis w Lidze Europy. Czternaste miejsce w tabeli na pewno nie śniło się kibicom nawet w najgorszych koszmarach. Gracze Sampdorii prezentują natomiast stabilną formę od początku sezonu, co dawało im przed tym spotkaniem szóstą pozycję. “Rossoneri” musieli zaprezentować wysoki poziom, aby tym meczem przełamać złą passę. Polscy kibice liczyli na popisy duetu Linetty- Bereszyński.
Składy:
- AC Milan: Donnarumma- Rodriguez, Romagnoli, Musacchio, D. Calabria (78’ Abate)- D. Laxalt (89’ Calhanoglu), L. Biglia, F. Kessie, Suso- Cutrone (76’ Castillejo), Higuain
- Sampdoria: Audero- Murru (29' Sala), Andersen, Tonelli, Bereszyński- Praet, Ekdal, Linetty, Saponara (76’ Caprari)- Quagliarella, Defrel (61' Kownacki)
Pierwsze 10 minut nie przyniosło groźnych sytuacji. Piłkarze Milanu atakowali co prawda ze skrzydeł, ale ich dośrodkowania trafiały prosto w ręce bramkarza rywali. Do 17. minuty przyszło nam czekać na otwarcie wyniku. Dokonał tego Patrick Cutrone, który wykorzystał piękne dośrodkowanie Suso i głową skierował piłkę do siatki. Zawodnik gospodarzy był zupełnie niekryty przez Bartka Bereszyńskiego.
Odpowiedź gości przyszła bardzo szybko. Cztery minuty później mocnym uderzeniem po ziemi popisał się Riccardo Saponara. Defensywa “Rossonerich” kompletnie nie zareagowała, co nie powinno zaskakiwać fanów tego klubu. Donnarumma nie zachował bowiem czystego konta w żadnym z ligowych spotkań.
Od momentu wyrównania, Milan nie atakował już tak odważnie i to Sampdoria przejęła inicjatywę. W 24. minucie w notesie sędziego zapisał się Karol Linetty, otrzymując żółtą kartkę za brutalny faul na Davide Calabrii. Pięć minut później, najprawdopodobniej w wyniku urazu boisko opuścił Nicola Murru, a w jego miejsce wszedł Jacopo Sala.
Piłkarze Sampdorii poczynali sobie coraz odważniej i efekt przyszedł w postaci strzelonego w 31. minucie gola. Saponara posłał długą piłkę wzdłuż boiska, a w polu karnym doskonale odnalazł się Fabio Quagliarella, który strzałem z pierwszej piłki pokonał Donnarummę. Kibice Milanu zamilkli, jednak nie martwili się długo. Na ratunek przyszedł Gonzalo Higuain i w 36. minucie strzelił bramkę na 2:2. Była to popisowa akcja duetu napastników gospodarzy, którzy we dwójkę rozprawili się z obrońcami Sampdorii.
Po pierwszej połowie nie mogliśmy narzekać na brak emocji i liczyliśmy, że w drugiej odsłonie piłkarze obu ekip nie zwolnią tempa. Cztery bramki rozbudziły apetyty kibiców.
Druga odsłona zaczęła się zdecydowanie spokojniej. Piłka bytowała głównie w środkowej części boiska. Jeśli komuś brakowało polskich akcentów na boisku, to w 61. minucie nie miał już argumentów. Na murawie pojawił się bowiem Dawid Kownacki, zastępując Defrela.
Pierwsze mocne uderzenie po przerwie nastąpiło minutę po wejściu Polaka. Do asysty, gola na swoje konto dopisał Suso, który z łatwością wyminął obrońców Sampdorii i precyzyjnym strzałem z dystansu pokonał bramkarza gości, wyprowadzając tym samym Milan na prowadzenie. Od tego momentu to gospodarze zaczęli przeważać i coraz częściej bywali w polu karnym rywala.
Czas upływał nieubłaganie, a w szeregach Sampdorii nie było widać pomysłu na zagrożenie Milanowi. Zamiast tego, w 87. minucie mogliśmy oglądać ostateczne rozstrzygnięcie w tym spotkaniu, bowiem Diego Laxalt miał doskonałą okazję. Piłkarz z Urugwaju trafił jednak w słupek.
Do końca spotkania Milan spokojnie prowadził grę, kontrolując wynik, który ostatecznie udało im się utrzymać. Wygrana w tak trudnych okolicznościach na pewno podbuduje zespół i pozwoli pewniej wkroczyć w dalszą część kampanii. Dzisiaj nie wyglądało to idealnie (wystarczy spojrzeć na ilość straconych bramek), ale od czegoś trzeba zacząć.