Wątpliwy hit - Fiorentina remisuje z Romą 1:1
W momencie gdy ludzkość zachwycała się pojedynkiem pomiędzy Liverpoolem i Arsenalem, to we Włoszech grany był hit soboty pomiędzy Fiorentiną i Romą. Spotkanie ważne dla układu tabeli, ponieważ wynik niewyobrażalnie urządza Lazio i Milan, które teraz mają dodatkową motywację, żeby nie pogubić punktów w niedzielnych spotkaniach.
Sytuacja obydwu zespołów w tabeli jest podobna. Taki sam bilans spotkań, tyle samo punktów, więc szykowało się wyrównane widowisko, które chcąc nie chcąc trochę nas zawiodło mając na uwadze goelady w Neapolu czy Mediolanie w poprzednich spotkaniach tej kolejki. Roma potrzebowała tego zwycięstwa jak tlenu, ponieważ teraz istnieje szansa, że reszta stawki wyrobi sobie przewagę, a z taką grą i tak powinni szanować punkt, który wywieźli ze Stadio Artemio Franchi.
Składy:
Fiorentina (4-3-3): Lafont; Milenković, Pezzella, Hugo, Biraghi, Gerson, Veretout, Benassi (73’ Dabo); Chiesa, Simeone (78’ Pjaca), Mirallas (53’ Fernandes)
Roma (4-2-3-1): Olsen; Florenzi, Manolas, Fazio, Kolarov; N’Zonzi, Pellegrini; Under (73’ Schick), Zaniolo (67’ Cristante), El Shaarawy (55’ Kluivert); Dzeko
Spotkanie rozpoczęło się niewinnie od wybadania gruntu i tego na ile będzie można sobie pozwolić przy dyspozycji przeciwnika. Romaniści próbowali atakować, ale za każdym razem raziła nas nieskuteczność Edina Dzeko, który marnował akcję za akcją, a Alban Lafont był w dobrej dyspozycji. Giallorossi próbowali robić takie akcje od boku boiska i w tej materii niezwykle aktywny był Kolarov, ale dobrze dysponowani obrońcy Fiorentiny blokowali te wrzutki. Jak wiadomo, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Po rajdzie Giovanniego Simeone, do piłki ruszył Robin Olsen, który zatrzymał Argentyńczyka… swoją twarzą, o którą zahaczył Cholito. W takiej sytuacji arbiter Luca Banti bez zastanowienia wskazał na wapno, co można uznać za decyzję nieco skandaliczną, ponieważ nie skorzystał nawet z systemu VAR. Do piłki podszedł Veretout, który pewnym strzałem w lewy róg bramki pokonał Olsena, który wyczuł jego zamiary, ale strzał był zbyt silny. Do przerwy Viola schodziła z jednobramkowym prowadzeniem, ale musieli mieć się na baczności.
Może i w grze Romy od dłuższego czasu nie widać w lidze ładu i składu, uczciwie trzeba przyznać, że próbują. Często jest tak, że piłka najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie wpaść do bramki. Z tego tytułu Fiorentina nie postanowiła być dłużna i dalej w myśl wyżej wspomnianej zasady, chciała podwyższyć prowadzenie i zamknąć mecz. Niestety mieli sporego pecha, ponieważ najlepszą akcję, którą miał Gerson zdołał obronić Robin Olsen. Więc cały plan zadziałał w drugą stronę. Romaniści mieli w 85 minucie sytuację bramkową. Piłka po dośrodkowaniu Kolarova wpadła pod nogi niekrytego Florenziego, który pewnym strzałem pokonał Lafonta i ustalił wynik na remis.
Fiorentina może po tym spotkaniu czuć lekki niedosyt. Starali się jak mogli, ale niestety nie dowieźli korzystnego rezultatu do samego końca. Z kolei Roma ma znowu więcej szczęścia niż rozumu i bardziej to oni zdobywają punkt niż Viola go traci. Tylko, że Giallorossi wcześniej czy później złapią odpowiedni rytm, bo nie można wiecznie grać takiej słabej piłki, a Fiorentina musi punktować teraz, bo w drugiej połowie sezonu może im zabraknąć paliwa (casus Sampdorii z zeszłego sezonu). Remis na pewno nie satysfakcjonuje żadnej ze stron, bo Roma tracąc często takie punkty oddala się od strefy dającej prawo gry w Champions League.