Szpital w Milanie się powiększa!
Giacomo Bonaventura dołączył do Milanu ostatniego dnia letniego okienka transferowego 2014 roku. Od samego początku dał temu zespołowi niezbędną jakość i rzadko schodził poniżej pewnego poziomu. Wielokrotnie nosił cały zespół na plecach i w zasadzie to dzięki niemu ten klub nie wylądował w drugiej dziesiątce Serie A. Jego wkład był fundamentalny na jesieni 2016 roku. Kiedy zabrakło go na wiosnę 2017 z powodu kontuzji, drużyna straciła na tyle jakości, że Rossoneri drżeli o awans do Ligi Europy do przedostatniej kolejki.
Teraz historia się powtarza. Kolejny sezon, a Jack po raz kolejny udowadnia, że jest wartościowym zawodnikiem i znowu coś musi stanąć mu na przeszkodzie. Według Radji Nainggolana jest jedynym piłkarzem Milanu, którego chciałby widzieć w Interze. Argumentował to tym, że jest jednym z nielicznych zawodników, którzy robią różnicę w pojedynkę. Bonaventura rozwijał się prawidłowo do feralnego spotkania w styczniu 2017 z Udinese. Musiał opuścić boisko w 26 minucie, niewiele po tym jak zdobył gola. Okazało się, że zerwał mięsień przywodziciela i musiał poddać się operacji, która wykluczyła go do końca sezonu. Prawie dwa lata później historia zatacza koło, ale tym razem jest jeszcze gorzej.
Bonaventura w tygodniu po kompromitacji Milanu w meczu z Betisem (1:2 na San Siro przyp. red.) zgłosił na treningu uraz kolana i zanosiło się na krótką przerwę. Kibice mieli nadzieję, że wróci już na prestiżowe starcie z Juventusem. Powrót się przedłużał, aż do bomby, którą zrzuciło Sky Sports. Dziennikarze tej stacji poinformowali, że przez zapalenie kolana zawodnik będzie musiał poddać się operacji, która wykluczy go z gry od 3 do 5 miesięcy! Dziś te informacje ujrzały światło dzienne i nic tylko czekać na oficjalny komunikat klubu.
Iniziamo dalla notizia pessima : decisione presa, domani annuncio ufficila, Bonaventura si opera!
— Andrea (@andrea___182) 14 listopada 2018
Dla kibiców jest to sytuacja makabryczna, ponieważ przy via. Aldo Rossi 8 zamiast siedziby klubu można zaobserwować szpital. Wyłączeni z gry są: Musacchio (do stycznia), Caldara (do lutego), Biglia (do marca), jeszcze do końca nie wyleczył się Davide Calabria. Na pełen powrót do zdrowia czeka Andrea Conti, który stracił cały zeszły sezon. Na dodatek, od zgrupowania reprezentacji w październiku na ból w kostce narzeka Patrick Cutrone, a Franck Kessie dalej jedzie na zastrzykach. TO JEST DRAMAT!
Z powodu kontuzji Lucasa Biglii, uraz Bonaventury stawia Milan w sytuacji katastrofalnej. Obecnie jest pięcioro pomocników zdolnych do gry. Problem w tym, że… troje z nich to prawdziwi muszkieterowie, którzy przypominają kibicom czasy prawdziwej kijowości. Pierwszym z nich jest pseudokapitan Riccardo Montolivo, który powinien wycałować po stopach Bonucciego za to, że kiedykolwiek nosił opaskę kapitana Milanu. W innym wypadku dzierżyłby tytuł najgorszego kapitana w historii klubu.
Drugim jest Andrea Bertolacci, który kojarzy się kibicom jedynie z pieniędzmi wywalonymi w błoto. Fakt, że to nie on jest kontuzjowany, budzi największe zaskoczenie. W latach 2015-2017, kiedy miał stanowić o sile klubu, regularnie meldował się na szpitalnym łóżku.
Trzecim z nich jest Jose Mauri, czyli klubowy „Atmosferović”, którego zadaniem jest pobieranie wysokiej pensji za pozowanie do zdjęć i pajacowanie. Taki klubowy błazen, którego zadaniem jest zabawianie Hakana Calhanoglu swoimi spektakularnymi skokami do basenu. Niech wszystkie bóstwa świata mają w swojej opatrzności Kessiego i Bakayoko, który notabene zaczął wyglądać porządnie, jak na piłkarza przystało. Jeżeli coś się stanie któremuś z nich (odpukać w niemalowane), to ten sezon można w Mediolanie spisywać na straty.