Roma zgermanizuje swój środek pola
Obecny sezon w wykonaniu AS Romy można określić kilkoma przymiotnikami, ale jednym z nich na pewno nie będzie "dobry". Rzymianie pomimo sporych letnich wzmocnień i sprowadzeniu jakiegoś tuzina nowych zawodników zajmują raptem 7 miejsce w tabeli ligi włoskiej. Gdyby nie fakt, że wylosowano im całkiem łatwą grupę w Lidze Mistrzów, nie mogliby mówić o szansach na awans do fazy pucharowej, a przecież są półfinalistami poprzedniej edycji. Jeśli więc sezon nie idzie po twojej myśli, to co robisz? No proste, że kupujesz kolejnych zawodników.
To bowiem najłatwiejsza i najmniej inwazyjna próba rozwiązania problemu. Rzymianie też na razie nie zamierzają się wysilać na ambitniejsze pomysły, tym bardziej, że wypatrzyli już sobie, kogo mogą sprowadzić. Jak podaje "Corriere dello Sport" na ich celowniku znalazł się Julian Weigl. Niemiec wciąż występuje w Borussi Dortmund, choć w tym sezonie nie gra za często, bo z jakichś przyczyn nie podpasował Lucienowi Favre'owi. W Zagłębiu Ruhry nikt się tym jednak nie przejmuje, bo Borussia i tak prezentuje się znakomicie. Głównie zwraca się uwagę na tych jej zawodników, którzy obecnie błyszczą albo po prostu nazywają się Jadon Sancho. Ci mniej widoczni też zasługują jednak na atencję, bo w piłkę grac potrafią, a przez to, że nie robią teraz tego obecnie zbyt często, mogą okazać się całkiem tani.
Jak znam dyrektora sportowego Romy, Monchiego, to pewnie patrzy na Weigla właśnie przez pryzmat promocji. Znaczy się, znam. Tyle co o nim czytałem, przecież wódki z nim nie piłem, choć kiedyś bardzo bym chciał. Może być nawet smakowa, nie ma problemu. Hiszpan jest znany z tego, że umie kupić dobrego piłkarza za małe pieniądze i właśnie dlatego teraz zwrócił uwagę na Weigla, a nie wtedy, kiedy grał częściej. Monchi dobrze wie, że to przecież wciąż ten sam piłkarz, a to, że nie podpasował Favre'owi, bo nie klei się do jego koncepcji gry, nie znaczy, że zapomniał, jak gra się w piłkę. Prawdopodobnie w Romie znów przypomniałby o tym całemu światu.
Żeby jednak tak się stało, Giallorossi muszą przygotować się na wydatek rzędu 30 milionów euro. Tak przynajmniej podaje wyżej wymienione źródło. Nie bierze ono jednak pod uwagę umiejętności negocjacyjnych Monchiego, który i tak pewnie jeszcze zbije cenę, tak jak zrobił to w przypadku N'Zonziego. Serio ten gość stargowałby nawet ziemniaki w supermarkecie, nawet jeśli kasjerka nabiłaby je już na kasę.