Oko na Polaka #39 - Takiego Milika chcemy oglądać
W Napoli zawsze największy nacisk kładzie się na spotkania ligowe. Jest to wpisane w DNA tego klubu i dlatego dziwne było zatrudnienie w nim Carlo Ancelottiego. On jest przesiąknięty DNA Milanu Silvio Berlusconiego, którego najbardziej interesowały sukcesy w Europie. I w Neapolu dzieje się teraz podobnie. Z tej okazji, na mecz z Frosinone doświadczony trener posłał w bój zmienników, do których zaliczają się nasi reprezentanci. Brak zaufania do ich umiejętności pewnie poskutkuje ławką w meczu z Liverpoolem, więc trzeba było wykazać się z kimś nisko notowanym. Udało się? Jak najbardziej.
Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński mieli stanowić o sile Napoli Carlo Ancelottiego. Doświadczony szkoleniowiec w trakcie okresu przygotowawczego był zauroczony umiejętnościami naszych rodaków. Po kilku miesiącach poznał się jednak na naszych ananasach i przestał uznawać je za postacie najważniejsze i niezbędne w swojej układance. Wymowne było to w meczu z Genoą, gdy obydwaj po pierwszej połowie dostali wędkę i nie wyszli na drugą. Tak samo jest w Lidze Mistrzów, gdzie większe zaufanie budzą Fabian Ruiz czy Dries Mertens.
Obaj Polacy dostali szansę w meczu z outsiderem Serie A, czyli Frosinone. Starcie z drugą najgorszą defensywą miało podbudować mentalnie wszystkich zmienników w ekipie "Azzurrich". O ile oczywiście można podbudować Piotra Zielińskiego. Piotrek swoim golem rozpoczął strzelanie w tym spotkaniu. W zasadzie na tym można było zakończyć pochwały w jego stronę. "Zielek" grał w tym sezonie wielkie mecze np. z Milanem czy Lazio, w poprzednich też miewał przebłyski. Jeżeli w takich spotkaniach nie podbudował się psychicznie, to jak miało się to udać z takim Frosinone? Gdyby nie strzelony gol, to ten mecz w jego wykonaniu można by było uznać za średni.
W zupełnie innym położeniu znalazł się Arek Milik. Po tym, jak w meczu z Atalantą zdobył bramkę na wagę zwycięstwa, odzyskał komfort psychiczny. Wiadomo, że to tylko Frosinone, ale w meczach z Chievo czy innymi rywalami miewał problemy, często były to sytuacje, gdzie brakowało mu niewiele, żeby dostawić nogę. Jednak w meczu z "Ciociarimi" ustrzelił doppiettę. Najpierw świetnie ustawił się na krótkim słupku i wykończył głową dośrodkowanie Faouziego Ghoulama z rzutu rożnego. Natomiast jego drugi gol to flagowy przykład strzeleckiego kunsztu i umiejętność ustawienia się w polu karnym na linii z obrońcami. Tym samym zrównał się z Lorenzo Insigne i Driesem Mertensem pod względem strzelonych bramek. Przebił również swój najlepszy dorobek w Serie A i może to być dla niego punkt zwrotny w karierze, jeżeli oczywiście dalej będzie chciał kontynuować ją w Neapolu.
To był dobry dzień dla Polaków, którzy do końca rundy mogą liczyć na sporo minut. Zatem nie pozostaje nic innego jak tylko łapać okazje i odzyskiwać dobre imię u Carlo Ancelottiego. Przynajmniej Milik niech to zrobi, bo z budowaniem Zielińskiego psychicznie może być naprawdę ciężko. Arkadiuszo ma papiery na to, żeby strzelić w tym sezonie jeszcze wiele ważnych goli, żeby utrzymać Napoli na pozycji wicelidera tabeli i udowodnić niedowiarkom, że "Partenopei" jeszcze się nie skończyli.