Pomocnik Legii ma ofertę z... NOWEJ ZELANDII
Kiedyś Polacy nie wybierali się tak chętnie za granicę. Nie mówię tu nawet o czasach PRL-u, o których przecież nie mam bladego pojęcia, bo urodziłem się już po nich. Mam na myśli okres sięgający kilkanaście lat wstecz. Nasi rodacy grający w piłkę decydowali się na raczej znajome kierunku transferów i takie kraje, w których mówi się w językach uczonych w polskich szkołach. Ktoś tam zawsze grał w Anglii, mieliśmy sporo zawodników w Niemczech i nawet całkiem pokaźną gromadkę za wschodnią granicą. Egzotyczne kierunki był jednak tematem tabu, no może poza fantazją Jacka Bąka, którzy już 12 lat temu grał w piłkę w Katarze. Jednak dopiero teraz zrobiła się moda na wyjeżdżanie gdzieś dalej, a nasi rodacy upatrzyli sobie chyba najodleglejszy z możliwych celów.
Mówię oczywiście o Australii, w której w ubiegłym sezonie bardzo dobrze radzili sobie nasi rodacy. Adrian Mierzejewski został wybrany najlepszym piłkarzem ligi, a i Marcin Budziński nie przeszedł w Melbourne bez echa. Ten pierwszy już się z Ocenią pożegnał, ten drugi zaraz ma to zrobić, ale jak się okazuje, nasza kolonia na tamtym kontynencie wcale nie musi wyginąć. Wellington Phoenix, czyli notabene klub z jeszcze odleglejszej Nowej Zelandii zainteresował się piłkarzem Legii Warszawa.
Przedmiotem ewentualnego transferu pomiędzy Mistrzem Polski a dziewiątym zespołem ligi australijskiej ma być Michał Kopczyński. Sport.pl donosi, że Nowozelandczycy już zgłosili się do Legionistów, a sam zawodnik miał od klubu otrzymać zgodę na transfer. Nie wiadomo jeszcze, ile będzie kosztował Kopczyński, ale na pewno nie będzie to kwota, którą zapamiętamy na długo. Obecny jeszcze piłkarz Legii jest bowiem wart jakieś 300 tysięcy euro.
Czy wyjazd na drugi koniec świata to dobry pomysł? W sumie, czemu nie? W Legii nie ma co liczyć na regularną grę, więc jeśli mu na niej zależy, prędzej szansę gry dostanie właśnie tam. Nie ma się co oszukiwać, że Nowa Zelandia wyciągnie z niego jakiś niesamowity talent, a tamtejsze powietrze zrobi z niego czołowego gracza ligi. Niemniej jednak będzie to bardzo ciekawa przygoda, nie tylko pod względem czysto piłkarskim, ale w każdym aspekcie życia. Czemu więc nie spróbować?