Kepa przezimuje jednak w Bilbao, a nie w Madrycie
Tylko najstarsi filozofowie pamiętają, kiedy zaczęto łączyć Kepe Arrizabalage z Realem Madryt. Transfer wychowanka Athleticu Bilbao do stolicy Hiszpanii wydawał się nieunikniony i choć kontrakt młodego Baska wygasa z końcem obecnego sezonu, Królewscy mieli zamiar ściągnąć go do siebie już zimą. Teraz wiele wskazuje jednak na to, że 23-latek w styczniu nigdzie nie będzie się ruszał.
Sytuacja miała prezentować się tak, że Real wpłaciłby na konto Athleticu 20 mln euro klauzuli, która jest wpisana w umowie Kepy, a ten przyszedłby do nich już teraz i z marszu wzmocniłby pozycję bramkarza u mistrzów Hiszpanii. Pierwszym "sygnałem ostrzegawczym", że transfer może jednak nie dojść do skutku, były słowa Zinedine'a Zidane'a sprzed kilku dni, który powiedział, że nie potrzebuje nowego goalkeepera. Zresztą później stwierdził też, że jest zadowolony ze swojej kadry i nie chce żadnych zimowych zakupów. Mimo jego wypowiedzi, co podało OkDiario, a co potwierdziła Marca, Arrizabalaga pojawił się kilka dni temu w Madrycie, gdzie przeszedł testy medyczne. Było wiadomo, że 23-latek zmaga się z drobną kontuzją stopy, ale późniejsze badania wykazały, że może być konieczna nawet operacja wstawienia śruby, przez którą młody bramkarz wypadłby z gry do okolic kwietnia.
Taki scenariusz już zaniepokoił Real, a jak możemy przeczytać na realmadryt.pl, powołujący się na Onda Cero, Królewscy prawdopodobnie zrezygnują z płacenia 20 mln euro za kontuzjowanego zawodnika i poczekają do lata, kiedy zdrowy Kepa przyjdzie do nich za darmo po wygaśnięciu kontraktu z Bilbao. Takie rozwiązanie nie byłoby problemem, bo obie strony są już właściwie dogadane, ale fochy może zacząć strzelać Athletic, który po cichu liczył na to, że to klub ze stolicy zajmie się leczeniem Arrizabalagi. Zacytuję teraz realmadryt.pl:
Teraz jeśli Los Blancos decydują się odpuścić bramkarza, w Bilbao mogą oczekiwać podpisania przez niego nowej umowy, by odpowiednio zająć się jego przyszłością, w tym leczeniem kontuzji stopy.