Ashley Cole blisko powrotu na Wyspy
Spore kabarety dzieją się ostatnio w piłce nożnej poza Europą. Znaczy się, na Starym Kontynencie też są jaja, bo przecież wyżywający się na Bogu ducha winnych bidonach Jose Mourinho jest przekomiczny, ale to i tak jest nic przy tym, co się wyprawia za Oceanem. Nie wspomnę już nawet o tragicznych wybrykach kibiców River Plate, a przynajmniej nie zrobię tego tutaj, bo będzie to tematem mojego felietonu.
Poza tym, nieco bardziej na północ, Los Angeles Galaxy zdecydowało się nie przedłużać kontraktu z Ashleyem Colem i puścić go wolno. Niby wszystko spoko, nic w tym dziwnego, tak się robi, gdy umowa wygasa. Nie byłoby w tym jednak nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Amerykanie chwilę później się rozmyślili i zaproponowali Cole'owi nową umowę. Jakie rozmowy musiały się odbyć przez ten kilkadziesiąt godzin, że nagle zmienili zdanie? Nie mam pojęcia, ale chciałbym poznać proces myślowy stojącymi za podjęciem tej decyzji.
Problem Galaxy polega jednak na tym, że Cole stał się już całkiem łakomym kąskiem dla innych chętnych, którzy już podobno zdążyli się z nim skontaktować. Daily Mirror podaje, że Anglikiem zainteresowane są liczne kluby z Championship. Choć nie podane są żadne konkretne nazwy, Cole ma rzekomo mieć w czym wybierać. Fakt, że jest już wolnym zawodnikiem sprawia, że nikt nie musi spinać się o terminy w przypadku jego zakontraktowania. Można to zrobić poza okienkiem.
Anglik może więc się śmiało zastanawiać, gdzie podążyć. Pozostanie w Los Angeles na pewno wiązałoby się z dużo przyjemniejszym życiem, w końcu mamy do czynienia z Miastem Aniołów. Kto nie chciałby tam mieszkać? Klub jednak wcale nie prosperuje tak dobrze, a i sam Cole nie zarabiał tam jakichś bajońskich sum. Być może życie w takim błogim środowisku nieco mu się już znudziło i chętnie wróciłby do miejsca, gdzie prezentuje się nieco ambitniejszy futbol. Może na Premier League faktycznie jest już za stary, ale na pewno znacząco wzmocniłby jakiś zespół z Championship. Może spotkanie po latach z Lampardem w Derby?