Pogba nie przedmiotem, a jedynie częścią gigantycznej wymiany
Rok 2018 zaczął się dla Paula Pogby całkiem przyzwoicie, ale były to jedynie dobre złego początki. Pod koniec stycznia Francuz zaczął bowiem regularnie zawodzić. Mogliśmy zapomnieć o asystach czy chociażby bramkach z jego strony. Pomocnik nie potrafił nawet w dobry sposób rozprowadzić piłki, nie wspominając już o stwarzaniu szans kolegom. Grał jak nieodpowiedzialny dzieciak, ciągle się frustrując, co tylko potęgowało jego nieudolność. Popełniał mnóstwo głupich błędów, można było odnieść wrażenie, że ktoś nagle podmienił Pogbę z jakimś chłopaczkiem, który pierwszy raz widzi piłkę na oczy i któremu włosy pomalowano plakatówkami. Nic więc dziwnego, że media zaczęły rozpuszczać plotki o jego ewentualnym odejściu. Jednak ta wiadomość, która niedawno wypuścił Mirror, przebija tamte wszystkie na głowę.
Według wyżej wymienionego źródła, Pogba miałby być kartą przetargowa Mourinho w wymianie. Z kim? Na kogo? Otóż opcje są dwie. Według wyspiarzy plan A zakłada, że Real Madryt zgodzi się na oddanie Kroosa i Varane'a, w zamian za co miałby otrzymać Francuza właśnie i jeszcze jakiś pokaźny kwit. Plan B, w przypadku gdyby Real nie dał cię wycackać, zakłada zabranie z Paris Saint - Germain Verattiego i Marquinhosa, za których United miałoby zapłacić Pogbą.
Wymiana wydaje się nie trzymać kupy z kilku powodów. Po pierwsze, nie tak dawno temu z Anglii dochodziły sygnały, że Pogba czuje się dobrze w Manchesterze i chce zostać, walcząc jednocześnie o miejsce w składzie. Czyżby Francuz tak szybko zmienił zdanie? Może to Mourinho nagle stracił cierpliwość? Nie sądzę. Jeśli spojrzymy na filmiki, które czasem z tunelu postuje biuro prasowe United, zobaczymy, że panowie żyją w dobrych relacjach.
Jeśli już jednak do transferu miałoby dojść, to nie wierzę, że którykolwiek z klubów, zgodziłby się wymieniać dwóch dobrych zawodników za Pogbę, bez sążnistej dopłaty. Włodarze tamtych ekip mają telewizory w domach, nie mieszkają w gliniankach, widzą jaka formę prezentuje Francuz i co jest im wciskane wraz z nim. Zarówno Madrytczycy, jak i Paryżanie, musieliby być po prostu głupi, by nie zażądać od Czerwonych Diabłów pokaźnej sumki. Z drugiej strony, ile mieliśmy już w piłce przykładów naiwnych i po prostu idiotycznych transakcji?