Real szuka wzmocnień na Wyspach
Nie jest tajemnicą, że Real Madryt przespał letnie okno transferowe niczym popularny Snorlax z „Pokemonów”, drzemający sobie całe dnie. Na Santiago Bernabeu nie trafiła żadna wielka gwiazda, a takowy transfer był potrzebny po odejściu z klubu najlepszego zawodnika w historii „Królewskich”. Mariano? Szanujmy się, to nie jest ten kaliber i prawdopodobnie nigdy nie będzie. W związku z czym Florentino Perez zamierza sięgnąć nieco głębiej do kieszeni swojego portfela, w celu zakontraktowania klasowych zawodników.
Pierwszym z nich jest reprezentant Anglii, Marcus Rashford. Wg „The Sun”, nowy trener Realu, Santiago Solari jest jego wielkim fanem i chętnie widziałby go w swoim zespole jako kogoś, kto może spróbować zastąpić Ronaldo. Poprzeczka z góry byłaby zawieszona bardzo wysoko, lecz należy pamiętać, że Marcus jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem i dopiero za kilka lat będziemy mogli podziwiać pełen rozkwit jego potencjału. W piłkarskich kuluarach mówi się o kwocie 50 milionów funtów.
„Los Blancos” chcieliby również wzmocnić swój środek pola. Przydałby się tam ktoś, kto nie będzie się bał pociągnąć wózka (pozdro, Panie Asensio). Takim kimś jest duński rozgrywający Christian Eriksen. Pomocnikowi Tottenhamu zostało zaledwie 18 miesięcy umowy, stąd Real chciałby za niego zapłacić 40 milionów funtów.
Szczerze? Dawno nie słyszałem takich plotek wyssanych z palca, nawet jeśli mamy do czynienia z „The Sun”. Owszem, Rashford jest w dołku, ale jest to chwilowe, tylko czekać aż znowu zacznie błyszczeć. 50 milionów funtów za jeden z największych angielskich talentów ostatnich lat? Tyle to mogą zapłacić za koszulkę z jego autografem. Skoro płacą 45 milionów euro za Viniciusa Juniora, o którym głośno było jak dotąd tylko w Brazylii, to Rashford jest wart co najmniej „stówkę”.
Czterdzieści milionów za Eriksena? Redakcjo „Słońca”, chyba z konia spadliście! Takie grosze za czołowego ofensywnego pomocnika Premier League, jeśli nie najlepszego? Można się kłócić co do roli Davida Silvy i Kevina de Bruyne, co nie zmienia faktu, że Duńczyk to absolutny top. Rozumiem, że zostało tylko półtora roku do końca umowy, Dele Alli dostał solidną podwyżkę, ale nie jest to powód, żeby wymyślać takie brednie. Jeśli Perez naprawdę chciałby zakontraktować tych dwóch jegomościów, to po będzie musiał zapłacić po 90 milionów za każdego z nich. Takie są realia dzisiejszego rynku, na które nic nie poradzimy. A "The Sun" niech zatrudni kogoś do wymyślania gównoplotek, bo okazuje się, że nawet na tak niepotrzebne stanowisko potrzeba osób w miarę kompetentnych, umiejących obracać odpowiednimi liczbami.
[Zobacz też: Polska piłka? Jesteśmy dziadami...]