Jak pomóc Alexowi Sandro?
Jeszcze w czerwcu, kiedy brał udział w tej pięknej akcji, dzięki której Juventus wyrównał stan finałowego meczu Ligi Mistrzów, mówiono o nim, jako o jednym z najlepszych lewych obrońców świata. Sandro wydawał się bowiem niemalże kompletny. Kliniczny i precyzyjny w odbiorze piłki, a przy tym niebezpieczny i kreatywny w ataku. Żeby tego było mało, miał niesamowitą kondycję, potrafił biegać przez 90 minut w tę i z powrotem, przez co Evra nazwał go pociągiem. Oczywiście, dokładał do tego swoją nieprzeciętną prędkość i w efekcie otrzymywaliśmy zawodnika, o którym marzył niemalże każdy trener. Teraz sytuacja wygląda jednak nieco inaczej.
Alex Sandro nie jest bowiem już tym piłkarzem, którym jeszcze był w czerwcu. Nie gra w każdym meczu ligowym, a jeśli już występuje to nie tak świetnie. Co prawda, jego liczby mówią co innego. W dziewięciu spotkaniach Serie A strzelił gola i zaliczył trzy asysty. Biorąc pod uwagę, że w zeszłym sezonie miał trzy bramki i 4 ostatnie podania na koncie, wynik z obecnej kampanii robi wrażenie. Są to jednak przebłyski, można by rzec, że Sandro ma szczęście, że udało mu się te liczby wykręcić, ponieważ gra wskazuje na co innego. O przyczynach takiej, a nie inne dyspozycji dowiedzieliśmy się od dyrektora sportowego, Giuseppe Marotty, który przyznał, że Brazylijczyk przechodzi przez ciężki okres i zmaga się z "problemami osobistymi". Oczywiście, jak na uczciwego pracodawcę przystało, Włoch nie zdradził informacji publicznej więcej, niż wypadało.
Niewykluczone, że problemy Brazylijczyka mają związek z otoczeniem i by je rozwiązać, trzeba będzie je zmienić. Marotta dodał, że jeszcze niedawno piłkarz wykazywał chęć gry dla Juventusu i klub był z nim dogadany, ale jeśli jednak siła wyższa zmusi go do transferu, Stara Dama nie będzie stawała na przeszkodzie. Pytanie tylko, czy powodem tych problemów faktycznie jest otoczenie. Brazylijczyk musi się nad tym dobrze zastanowić, bo jeśli nie, sprawę może sobie tylko pogorszyć.
Media są niemalże zgodne, jeśli Sandro miałby się gdzieś przeprowadzać, to do Londynu. Conte chciał go już pozyskać latem. Oferowano na niego 63 miliony funtów, co byłoby rekordem za obrońcę. Do transferu jednak nie doszło, ponieważ Sandro, tak jak wcześniej wspominał Marotta, dobrze czuł się w Turynie i nie widział potrzeby transferu. Teraz sytuacja się zmieniła. Nie ma wątpliwości, że Conte przyjąłby go z otwartymi ramionami, w końcu jest fanem jego talentu i pasuje do formacji. Jeśli jednak problem osobisty zostanie w ten sposób rozwiązany, to pojawi się kolejny. Nazywa się on Marcos Alonso. Hiszpan jest obecnie w wyśmienitej formie i zakładając średnią dyspozycję Brazylijczyka, pewnie by go zdeklasował. Conte miałby związane ręce i musiałby wybrać tego, który prezentuje się lepiej sportowo. W efekcie Sandro przyszedłby za ogromne pieniądze do Chelsea, tylko po to, by siedzieć na ławce.
Wobec powyższego, czy warto to robić? Moim zdaniem nie. Najlepiej będzie jeśli Juventus da Sandro trochę czasu na poukładanie sobie wszystkiego, a sam Brazylijczyk będzie stronił od podejmowania pochopnych decyzji. Skoro to w Turynie wszedł na taki wysoki poziom, nic nie stoi na przeszkodzie, by w nim się również odbudował.