To przepraszam państwa #7 Zdelegalizować plebiscyty piłkarskie!
W miniony poniedziałek cały piłkarski świat żył nagrodami FIFA The Best. Wszyscy emocjonowali się ewentualnymi zwycięzcami i mieli już przygotowane hejty, gdyby w razie coś poszło nie po myśli ich pupili. Ja nie, bo kiedy to oglądam, boli mnie moje platonicznie zakochane w piłce serce. Nie cierpię piłkarskich plebiscytów, a ten jest perłą w koronie mojej nienawiści. Są tendencyjne, nieobiektywne, przewidywalne i niemerytoryczne. To są zwyczajne koncerty kolesiostwa i hochsztaplerstwa, a nie prestiżowe plebiscyty. Jedyne co wnoszą do piłki, to fałszywe przekonanie o tym, kto jest dobry, a kto nie jest i właśnie dlatego uważam, że raz na zawsze powinno się z nimi skończyć.
Mówi się, że w życiu pewne są dwie rzeczy. Śmierć i podatki. W piłce też są dwie takie. Zejście Robbena do lewej nogi i obecność Andresa Iniesty w jedenastce roku FIFA. Ostatni raz, kiedy Hiszpan nie znalazł się w tym zestawieniu miał miejsce w 2008 roku. Od tego czasu, przez 9 kolejnych lat, konsekwentnie znajduje się w jedenastce roku, nawet jeśli absolutnie na to nie zasługuje. W zeszłym roku tak było i wywołało to spore kontrowersje, ale teraz sytuacja jest już w zasadzie komiczna. Iniesta od stycznia ma na koncie porażającą ilość 2 asyst i aż jednej bramki. Skoro tu nie ma szału, to może chociaż pomógł klubowi coś osiągnąć? Drugie miejsce w La Liga i ćwierćfinał Ligi Mistrzów to doprawdy kamienie milowe dla takiego zawodnika i z pewnością to one były głównym argumentem, który umiejscowił go w tym zestawieniu. No ludzie, wolne żarty. Mamy do czynienia z łysiejącym dziadkiem, który jest zaledwie cieniem siebie sprzed 5 lat. Iniesta jakiego znamy skończył się dawno temu, a mimo to ktoś wciąż żyje czarem wspomnień i rok rocznie umieszcza go w jedenastce roku.
Należy jeszcze doprecyzować kim jest ten ktoś, żeby móc zrzucić winę na kogoś konkretnego. Najpierw wypada jednak wytłumaczyć jak taką jedenastkę się wybiera. Każdego roku FIFPro, czyli Związek Piłkarzy, który współpracuje z FIFA, wysyła formularze do około 40 tysięcy zarejestrowanych piłkarzy z całego świata. Tworzą oni własne jedenastki, a potem ów Związek to wszystko podlicza i prezentuje wyniki. Oznacza to, że Iniestę do tego prestiżowego zestawienia nie wybiera zakochana w nim po uszy i łysiejące skronie koleżanka z podstawówki, a jego koledzy po fachu. Andres jest po prostu tak sympatyczny i lubiany, że piłkarze nie zauważyli spadku jego formy. Dostaje wyróżnienie za to jaką jest osobą, a nie piłkarzem, a od tego są przecież inne nagrody, na przykład pokojowy Nobel.
W rezerwowej jedenastce roku znaleźli się Pogba, Kante i Isco, i każdy z nich, pod względem czysto sportowym sto razy bardziej zasługuje na miejsce, które zajmuje podstarzały Hiszpan. Mało tego, jest wielu zawodników, którzy zostali kompletnie pominięci, a powinno się ich uhonorować. Takim piłkarzem jest chociażby Thiago Alcantara, którego ratingi według popularnego portalu statystycznego WhoScored plasują go jako trzeciego najlepszego piłkarza w tym roku. Ja na przykład byłby mniej zirytowany nawet gdybym zobaczył tam Tomasza Jodłowca, zamiast kolejnego Andresa. Jestem w stanie postawić dużo pieniędzy, a że jestem studentem to nawet z dziesięć złotych, że na Iniestę ktoś zagłosuje nawet, kiedy nie będzie on już czynnym zawodnikiem.
Zostawmy już jednak w spokoju staruszka, po wystarczająco pastwię się nad osobą, którą wszyscy uwielbiają. Przejdźmy do wyboru najlepszego bramkarza, który też zakrawa od parodię. Nie, nie będę dręczył kolejnego, uwielbianego przez wszystkich starca, Gianluigiego Buffona, bo sam bym mu tę nagrodę przyznał. Bardziej chodzi mi jednak o to, kto w ogóle nie był wzięty pod uwagę podczas głosowania. Ośmiu golkiperów znalazło się na liście nominowanych, na których można było oddawać głosy. Prezentuje się ona następująco i przedstawię ją w kolejności malejącej: Buffon, Neuer, Navas, Courtois, Lloris, Oblak Ter Stegen, Allison. Brakuje wam kogoś? Bo mi tak. Gdzie jest krzyż David De Gea?! Hiszpan jest bezdyskusyjnie lepszy niż połowa zawodników, których wyżej wymieniłem. Co prawda nie osiąga wielkich sukcesów ostatnimi laty, ze względu na zniżkowa formę United, ale obrony jakie prezentuje są niewiarygodne, a takim czasem reakcji jaki posiada, nie może pochwalić się nawet Buffon. Jego nieobecność jest karygodna, tym bardziej, że to również spokojny, ułożony i dający się lubić profesjonalista.
Teraz gratka dla pasjonatów kumoterstwa i wyznawców nepotyzmu. Wybór najlepszego piłkarza roku jest bowiem podręcznikowym przykładem tych dwóch zjawisk. Paradoksalnie, koniec końców jest on obiektywny, ale tylko i wyłącznie dzięki kapitanom, dziennikarzom i trenerom mniejszych reprezentacji. Panamczycy, Liberyjczycy czy przedstawiciele innych egzotycznych państewek raczej nie mają znajomych na tym poziomie i jedynym kryterium wyboru są umiejętności piłkarskie. Im wyżej futbolowo jednak wejdziemy, tym te dwa wcześniej wymienione zjawiska są bardziej widocznej. Sprawdźmy na kogo głosowali Ronaldo i Messi. Portugalczyk wybrał Modricia, Ramosa i Marcelo, podczas gdy Argentyńczyk desygnował Suareza, Iniestę i Neymara. Przypadek? Z pewnością. Święty nie jest też Robert Lewandowski, który również wpisywał nazwiska swoich kolegów, konkretnie Neuera i Vidala. Dlaczego tak się dzieje? Osoby o takim autorytecie boją się wyrazić swoją szczerą opinię, bo wiedzą, że ich głosy trafią do wglądu publicznego? Czy gdyby Lewy wybrał Neymara, Ronaldo i Messiego, to Vidal śmiertelnie by się na niego obraził? Jeśli tak, to Chilijczyk byłby po prostu głupi, bo przecież jest gorszy od wymienionej trójki.
Mam nadzieję, że dałem wam wystarczające powody do tego, by następnym razem, w poniedziałek za rok, zamiast gali FIFA włączyć sobie jakiś turecki melodramat w stylu „Rozdartych Serc” i napawać się świetną grą aktorską, jednocześnie przeżywając codzienne dramaty głównych bohaterów. To na pewno lepsze niż oglądanie przewidywalnego i irracjonalnego spektaklu przygotowanego przez Światową Federację Piłkarską. Dajcie sobie spokój, szkoda czasu, bo przecież za rok i tak znajdzie się tam Iniesta. Serio, róbcie screeny.