To przepraszam państwa #49 - Kto naprawi Manchester United?
Stało się! Wczorajszego ranka z posadą menedżera Manchesteru United pożegnał się Jose Mourinho. Na naszej stronie pojawiło się już sporo newsów odnośnie tej sprawy, zarówno tych dotyczących samego zwolnienia Portugalczyka, jak ich tych związanych z zatrudnieniem jego tymczasowego zastępcy, który do końca sezonu będzie Ole Gunnar Solskjear. Nie mogłem jednak odmówić sobie przyjemności poruszenia tego tematu na łamach mojej cotygodniowej ramówki. W końcu jestem kibicem Manchesteru United już od grubo ponad dekady. Jeśli więc ktoś powinien się mądrować na temat Czerwonych Diabłów i ma twarz na tle zielonego logo Footroll.pl, to taką osobą jestem ja.
Dzisiejszy tekst nie będzie jednak o tym, czy Mourinho został zwolniony słusznie, bo wiadomo, że został. Nie będzie też o tym, czy zrobiono to w dobrym momencie, bo wiadomo, że poczyniono to za późno. Nie będę też dywagował na temat Ole Gunnara Solskjaera, bo szybko zweryfikują go najbliższe mecze, a ten sezon i tak można już wliczyć do strat, więc niech się chłop pobawi. Za tego gola przeciwko Bayernowi Monachium mu się należy. Dzisiaj porozmawiamy sobie o potencjalnych długoterminowych menedżera, a w zasadzie to ja będę dla Was pisał, bo nie możecie ze mną gadać, a nawet gdybyście mogli, to wszelkie wasze argumenty i tak zbijałbym swoją racją. Postanowiłem wybrać trzech menedżerów, których ja chętnie widziałbym na fotelu, które jeszcze delikatnie śmierdzi Jose Mourinho. Sam do końca nie wiem, którego z nich chciałbym najbardziej, ale ucieszyłbym się z każdego z tych panów. Kogo więc wybrałbym, gdybym zamiast osiemnastki obchodził bar micwę, a na nazwisko miałbym Glazer?
Pierwszy kandydat nie jest ani niespodzianką, ani kontrowersją. Wymarzyłem sobie Mauricio Pochettino, o którym teraz tak dużo pisze prasa. Media brytyjskie twierdzą, że włodarze Manchesteru United najbardziej chcą powierzyć stanowisko menedżera swojego klubu właśnie Argentyńczykowi i wcale im się nie dziwię. Pochettino najpierw zrobił z Southampton czarnego konia Premier League, a gdy później przeszedł do Tottenhamu, stworzył z nich realnego kandydata do mistrzostwa Anglii. Przed Argentyńczykiem nie udawało się to nikomu, choć próbowało naprawdę wielu śmiałków o nazwiskach dużo dźwięczniejszych niż „Pochettino”. Ono oczywiście jest teraz bardzo melodyjne w uszach fanów Tottenhamu, ale przed jego kadencją takie nie było. Mało tego, dokonał tej sztuki nie dysponując dużo większymi funduszami niż poprzednicy. Pochettino ma po prostu dar do wyciągania z piłkarzy to, co najlepsze. Świetnymi przykładami są Harry Kane, Dele Alli czy Hueng Min Son. Temu pierwszemu nawet nieomylny Football Manager nie wróżył wielkiej kariery, dopóki nie zajął się nim Argentyńczyk. Koreańczyk też był tylko dobrym skrzydłowym przed zetknięciem z Pochettino, a teraz jest postrachem ligi. Alli w innym klubie pewnie nawet nie miałby okazji popisać się swoją idiotyczną cieszynką z gestem, bo nikt by go tam nie pokierował. Jestem prawie pewien, że pod wodzą Pochettino z takich piłkarzy jak McTominay czy Andreas Pereira, którzy dają dobre przesłanki, ale na razie nie szaleją z formą, wyszliby kapitalni zawodnicy. Pytanie tylko, czy Pochettino ma na tyle silny chwyt, by wziąć za jaja całą tą rozpieszczoną bandę z Manchesteru. W Tottenhamie nie musiał tego pokazywać.
Drugim kandydatem, którego chętnie widziałbym na stanowisku menedżera jest Eddie Howe. To jest już na pewno dużo bardziej kontrowersyjna opcja i wiem, że nie zgodzą się ze mną na pewno moi koledzy redakcyjni, którzy też sympatyzują z Manchesterem United. Główną wadą Anglika jest bowiem wiek. Howe jest bardzo młodym menedżerem i nie ma doświadczenia na tak wysokim poziomie. W niższych ligach udowodnił swoją wartość, ale nigdy nie musiał prowadzić zespołu w czterech rozgrywkach równocześnie i mierzyć się z europejskimi gigantami. Natomiast to, co zrobił z Bournemouth, jest najlepszym dowodem na to, że z gówna jednak da się ukręcić bat i to taki, którym skarcić można nie jednego większego od siebie. Howe przecież doprowadził Wisienki do Premier League wprost z League One. Niektórzy zawodnicy, którzy grali pod jego wodzą w trzeciej, angielskiej klasie rozgrywkowej są jeszcze w obecnym składzie. Oznacza to, że posiada dokładnie tą samą umiejętność, co wyżej wymieniony Pochettino. Wyciąga z piłkarzy to, czego nikt inny nie potrafi. Też jednak nie pracował nigdy z zespołem o tak dużym ego. Jego zawodnicy zawsze byli skłonni pójść za nim w ogień, a piłkarze grający obecnie w Manchesterze chętniej by go do niego wepchnęli, przy okazji nagrywając wszystko na Instagrama.
Trzecim kandydatem jest Diego Simeone. To gość, który zrobił z Atletico Madryt jeszcze poważniejszy zespół, niż Pochettino z Tottenhamu. Rojiblancos w końcu dwa razy zagrali w finale Ligi Europy stając się w zasadzie światową potęgą. Na początku też nie miał na to ogromnych pieniędzy i wykorzystał w 110% potencjał zawodników, którymi dysponował. Do tej pory nie wiem, jak z Juanfrana, który wygląda jak delikatnie podpity sprzedawca jaj z targu, można zrobić obrońcę światowej klasy. Simeone ma to, czego dwaj wcześniej wymienieni panowie nie posiadają. Trofea. Argentyńczyk może poszczycić się realnymi osiągnięciami zarówno w kraju, jak i za granicą. Ma zdecydowanie największe doświadczenie spośród tej trójki. Jest też ewidentnie najtwardszą osobowością i akurat co do niego nie mam wątpliwości, że z tych chłopaczków z Old Trafford mógłby zrobić mężczyzn. Z tych, którzy byliby wyjątkowo oporni, po prostu zrobiłby kobiety, urywając im jaja. W zasadzie jedynym minusem Simeone jest styl, który prezentuje jego zespół. Atletico gra w końcu bardzo agresywnie i brutalnie, a w ataku raczej prosto. Oczywistym jest, że kibice jednego najpopularniejszych klubów świata, czyli w tym wypadku Czerwonych Diabłów, będą wymagali fajerwerków. Oni chcą chleba i igrzysk. Wynik oczywiście ich obchodzi, ale styl nie mniej. Simeone nie zagwarantowałby im połączenia obydwu.
Włodarze klubu mają jednak pół roku na to, żeby dobrze przemyśleć kwestię następnego menedżera. To szmat czasu, w trakcie którego po prostu trzeba podjąć słuszną decyzję. Jeśli przez ten okres Manchester United nie zatrudni kogoś, kto ten zespół naprawi, to już nic nie da się z tym zrobić i śmiało będzie można stwierdzić, że zje**ło się na amen.