Gareth Bale kontuzjowany? Spokojnie, to tylko awaria

348 dni to bardzo dużo. W tym czasie można swobodnie obejrzeć wszystkie sezony ulubionego serialu, objechać dużą część świata, wypowiedzieć wojnę, a nawet ją wygrać i rozpocząć kolejną. 348 dni to okres, w którym można też zorganizować nawet 5 Powstań Warszawskich (prawdopodobnie kończących się podobnym rezultatem). Ale można być też Walijczykiem i postanowić na 348 dni przeprowadzić się do szpitala.

Właśnie tyle czasu Gareth Bale był w sumie niezdolny do gry od sierpnia 2013 roku. Jest to liczba, o której mówi portal transfermarkt.pl, a są też strony, które wskazują, że Walijczyk opuścił tych dni jeszcze więcej. Żeby było jednak jasne - nie winię Garetha Bale’a za jego kontuzje. Nie mam do niego pretensji za to, że jest przysłowiową szklanką.  Walijczyk z pewnością nie robi tego specjalnie i na 100 procent wszystkie urazy są dla niego psychicznym obciążeniem.  Jednak teraz, kiedy Bale wypadł z powodu kolejnej kontuzji, nasuwa się pytanie o to, czy jego przyszłość w Realu Madryt ma większy sens.

Gareth wielokrotnie okazywał się dla zespołu „Los Blancos” zawodnikiem kluczowym. To dzięki jego kapitalnemu rajdowi Real Madryt sięgnął po Puchar Króla w 2014 roku. To właśnie Gareth okazał się zawodnikiem, który w maju 2018 roku potrafił strzelić wyrównującą bramkę w meczu z Barceloną. I w końcu to Walijczyk popisał dwoma kapitalnymi strzałami i przypieczętował zdobycie przez Real 13. Pucharu Europy.

W każdym sezonie Gareth Bale schodził z murawy z urazem i w konsekwencji opuszczał pewną ilość spotkań. Sezon 2013/2014 był jednak wyjątkowo łagodny dla walijskiego zawodnika.

Pauzował on zaledwie przez 3 mecze, co miało odzwierciedlenie w skuteczności tercetu BBC. W pierwszym sezonie swojego istnienia tridente zdobyło 97 bramek, a sam Gareth 22 razy wpisywał się na listę strzelców.

Podobnie było w rozgrywkach 2014/2015. Pomimo tego, że już w październiku Bale szedł z urazem uda, to jego absencja trwała zaledwie przez 10 dni, podczas których zawodnik opuścił tylko 3 spotkania. Był to też rekordowy okres dla całego tercetu. Benzema, Bale i Cristiano zdobyli razem aż 100 goli, a sam Walijczyk piłkę w siatce umieszczał 17 razy.

Bliźniacza sytuacja miała miejsce w kolejnym sezonie, w którym pomimo tego, że BBC zdobyło 98 bramek, to Gareth Bale przegapił aż 15 spotkań i licznik zdobytych przez niego goli zatrzymał się przy numerze 19.

Pierwszy poważny regres nastąpił w sezonie 2016/2017. Gareth przez 29 spotkań zmagał się z urazem, a to miało bezpośrednie przełożenie na statystyki całego tria, który sezon zakończyło zaledwie z 70 bramkami. Był to też najgorszy sezon dla Walijczyka, który tylko 9 razy zdołał pokonać bramkarza. Warto dodać, że nawet grający w obronie Sergio Ramos wyśrubował o jednego gola lepszy wynik od Garetha.

Ostatni wspólny sezon BBC kończyło z wynikiem 77 strzelonych bramek, a Bale musiał pauzować przez 14 spotkań. Obok Cristiano Ronaldo był on jednak najskuteczniejszym strzelcem „Los Blancos” i zakończył kampanię z 21 skalpami.

Dobitnie widać, jak wielki wkład w ofensywę Realu Madryt ma walijski pomocnik. Można tylko wyobrażać sobie statystyki zespołu, gdyby Gareth nie odnosił tak często kontuzji. W chwili, w której Cristiano Ronaldo zdecydował się odejść z Madrytu, spojrzenia kibiców skierowały się właśnie na niego. To on miał być tym, który od tej chwili przejmie pałeczkę.

W obecnym sezonie Walijczyk ma 10 strzelonych goli. Lepszy od niego jest tylko Karim Benzema, który zdobył o dwie bramki więcej. Umówmy się, że ofensywne statystyki zespołu aktualnie nie porywają. Na ten moment Real zdobył zaledwie 57 goli, a 22 z nich było autorstwa duetu Bale-Benzema. Dodatkowo pojawiła się informacja, że Gareth  po raz kolejny zmaga się z urazem i opuści minimum 3 spotkania.

Coraz częściej pojawiają się głosy, że Bale powinien odejść ze stolicy Hiszpanii. Wielu kibiców zarzuca mu, że nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań i że na jego miejsce można sprowadzić kogoś lepszego. Moim zdaniem, należy jednak przystopować i dużo chłodniej spojrzeć na pozycję Walijczyka. Jest to bowiem gracz, który w chwili, kiedy zespół nie potrafi przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, może wykonać jedną rzecz, która całkowicie zmieni przebieg meczu.

Era Garetha Bale’a jest erą, w której Real Madryt zdominował Europę i czterokrotnie triumfował w Lidze Mistrzów. Nie bez kozery fani „Los Blancos” tak długo czekali europejski sukces i nie przez przypadek te sukcesy pojawiły się po transferze Walijczyka. Może nie jest to najlepszy ofensywny zawodnik na świecie, ale z całą pewnością jest to zawodnik, którego obecność jest dla Realu po prostu bardzo ważna, a dodatkowo przekłada się na wymierne korzyści.

Uważam, że kibice Realu Madryt powinni zwyczajnie przeczekać kolejny okres bez Walijczyka, a potem obserwować jego poczynania na boisku. Czuję też, że jeszcze nie raz ten chłopak przyniesie nam wiele radości, a jak ktoś nie wierzy, to polecam obejrzeć poniższy filmik. Bo jak to kiedyś napisał El Jarek: "Madridismo" to ciągła wiara.

Autor

Kajetan Kowalik

kajetan_kowalik