Footroll w terenie #16 - mały Seul w Londynie
Wywiady i felietony
12-02-2019

Footroll w terenie #16 - mały Seul w Londynie

-
0
0
+
Udostępnij

To chyba jak na razie najdalszy wypad z serii „Footroll w terenie”. Nie powiem, że najciekawszy, bo każdy wiąże się z jakąś przygodą i prawdopodobnie wielu z Was wskazałoby inne za fajniejsze, ale mnie również nie ominęły przygody i śmieszne sytuacje, o których troszkę Wam tu poopowiadam. To będzie bardzo luźna forma, o meczu będzie niewiele, za to mnóstwo o tym, co się działo przed nim, po nim, a także w jego trakcie w miejscach, których nie zobaczyliście dzięki transmisji w telewizji.

Zacznijmy od wyjaśnienia, dlaczego ja, jako zapalony kibic Manchesteru United wybrałem się na spotkanie Tottenhamu. Odpowiedź jest prosta. Tam jest zawsze miejsce. Wembley mieści 90 tysięcy kibiców, a na spotkania ligowe i tak wyłącza się z sprzedaży biletów najwyższy poziom, która zmniejsza ilość kibiców o nieco mniej niż połowę. To i tak dosyć sporo, a ze względu na to, że stadion znajduje się dosyć daleko od dzielnicy, w której panuje Tottenham, zawsze są tam miejsca. Jest ich nawet więcej, niż mi się wydawało, ale do tego jeszcze dojdę.

Zacznę od tego, że Wembley jest położone jednocześnie bardzo zabawnie i malowniczo. Idąc na stadion z dala nie widzimy nic poza typowymi, szeregowymi domkami w Anglii, sponad których wyrasta gigantyczny obiekt. Przy nim samym jest za to tak rozbudowana infrastruktura, że można się pogubić. Pasaże handlowe są ze dwa, do tego dochodzi jeszcze kilka hoteli i mniejszych sklepów. Dotrzeć na stadion z jego obrębu wcale nie jest tak łatwo, bo trzeba się przedzierać przez labirynt tej infrastruktury. Sama arena robi niesamowite wrażenie. Jest wielka, a ten słynny łuk wydaje się opadać na Ciebie, dlatego nie polecam przychodzić tam nietrzeźwym, żeby nie spanikować za bardzo.

Byłem pod stadionem na prawie dwie godziny przed meczem. Do otwarcia bramek pozostał mi jakiś kwadrans, ale kolejki już się tworzyły. To, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to nie ilość ludzi, a ich skład. Było mnóstwo Koreańczyków. Co czwarta osoba stojąca w kolejce była rodakiem Sona, na sobie miała zakupioną przed chwilką w oficjalnym sklepie koszulkę, a do tego inne akcesoria. Praktycznie każdy posiadał też małą flagę swojego kraju. Nie spodziewałem się, że dla jednego zawodnika może przychodzić tyle ludzi, tym bardziej turystów, którzy na pierwszy rzut oka z piłką mieli tyle wspólnego, co polskie reggae z muzyką. Po wejściu na stadion moją uwagę zwróciła gastronomia. Było jej znacznie więcej niż w Polsce. Oprócz standardowych fast foodów można było dostać też pączki, gofry czy inne słodkości. Przyszli mecz oglądać czy tyć? Chociaż tyle, że nie dopatrzyłem się stoiska z twardymi narkotykami, ale trzeba zaznaczyć, że całego stadionu nie obszedłem. Jako, że mój budżet nie był porównywalny z tym Manchesteru City, musiałem działać rozważnie, a jak prawdziwy Polak zdecydował się na piwo, które tam jest akurat alkoholowe. Nie można go jednak wnosić na trybuny, trzeba spożyć w strefie gastronomicznej. To znaczy można, jak jesteś sprytny. Po prostu Anglicy nie wnosili.

Nasze miejsca były za jednym z narożników boiska. Widok z nich był średni, dlatego wraz z moim towarzyszem wyprawy postanowiliśmy rozejrzeć się za innymi. Nie wiedzieliśmy, jak tamtejsi stewardzi zareagują, jeśli usiądziemy na innych miejscach i czy ktokolwiek to zweryfikuje. W efekcie znaleźliśmy dwa wolne krzesełka tuż pod stanowiskami komentatorskimi, dzięki czemu oglądaliśmy mecz z praktycznie najlepszej możliwej perspektywy.

Panowie Stewardzi nawet nie przejmowali się tym, kto gdzie siedzi. Jeśli wolne były miejsca dla niepełnosprawnych, tam też mogli siedzieć kibice pełnosprawni i licznie z tego korzystali. W momencie wyczytywania składów znów wyszło, kto jest głównym bohaterem widowiska. Każde nazwisko zostało oczywiście uczczone brawami, ale raczej skromnymi, ale kiedy spiker przedstawił Sona, nagle w górę poszły koreańskie flagi, a jego rodacy zaczęli krzyczeć tak głośno, że aż podnosiły im się te gęste grzywki z czoła.

Mecz, jaki był, to widzieliście w telewizji. Wiadomo, że ze stadionu odbiera się go inaczej, ale dobrze o tym wiecie, jeśli oglądaliście kiedyś takie starcie na żywo. Nie będę Was więc zanudzał przebiegiem meczu, tym bardziej, że koło mnie siedział kapitalny koleś, który okazał się chodzącą anegdotą. Kibic ów był dosyć pokaźnych gabarytów, a miał może nieco powyżej czterdziestu lat. Przyszedł z całą rodziną, córką, synem i żoną. Oglądał mecz bardzo żywiołowo i przejmował się każdą sytuacją. Kiedy sędzia zagwizdał na niekorzyść jego ulubieńców wstawał i wyzywał go, ale ze względu na swoje ojcowskie obowiązki nie mógł użyć klasycznych już „słów powszechnie uznawanych za obraźliwe”. Radził sobie więc odpowiednikami. W Polsce krzyczałby: „Sędzia kalosz!, „Ty ofermo!” „Prawdopodobnie twoja mama uprawia najstarszy zawód świata!”. To już samo w sobie było prześmieszne, ale moje serce skradł, kiedy z boiska schodził Fernando Llorente. Część fanów wstała, by bić mu brawo za, nie oszukujmy się, jednak dosyć mierny występ. Tak samo zrobił synek owego Pana, ale został momentalnie ściągnięty za kurtkę na swoje miejsce. Widocznie Hiszpan na szacunek tej rodziny nie zasłużył. Później młody kibic Tottenhamu okazywał też ogromną radość przy ostatnim golu „Kogutów”. Tak bardzo, że rozlał picie na jakiegoś gościa przed nim. Oczywiście jego ojciec umył rączki od tej sytuacji i był akurat wyjątkowo zajęty kończącym się meczem. Sytuacje musiała więc łagodzić matka.

Po meczu na boisku miała miejsce jeszcze jedna ciekawa akcja. Do Sissoko podbiegł jakiś pseudokibic, który próbując przed nim wyhamować, wywrócił się na plecy i wjechał mu w piszczele przysłowiowymi „sankami”. Cud, że Francuz uszedł bez kontuzji. Nie miał jednak za złe tego brutalnego wejścia i zrobił sobie z fanem fotkę, zanim odprowadziły go służby bezpieczeństwa. Na minus zaskoczyła mnie również postawa piłkarzy. Tylko pojedynczy, w tym oczywiście Son zdecydowali się podejść i podziękować kibicom. Spodziewałem się grupowego ukłonu, jak to zwykle ma miejsce na meczach albo chociaż czegoś w tym stylu. Większość jednak szybko zbiegła do szatni. Pewnie spieszyli się na mecz Manchesteru City z Chelsea. W sumie dobrze zrobili, że zdążyli go obejrzeć, tym bardziej, że i tak zagwarantowali mi tego dnia widowisko, którego do końca życia nie zapomnę.

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+9
+9
+
Udostępnij
Główne
10-05-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]
-
+31
+31
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Cristiano Ronaldo 2015 vs. Viktor Gyokeres 2024 O.o [PORÓWNANIE]

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!
-
+28
+28
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

HIT! Barca chce pozyskać TEGO SKRZYDŁOWEGO!

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...
-
+27
+27
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Leo Messi LADA MOMENT pojawi się w Barcelonie przy okazji...

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!
-
+22
+22
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Raphinha wybrał swoją IDEALNĄ XI Barcelony!

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!
-
+21
+21
+
Udostępnij
Grafiki
21-11-2024

Vinicius w ostatnich 37 meczach Realu VS w ostatnich 37 meczach Brazylii!

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]
-
+20
+20
+
Udostępnij
Video
20-11-2024

MEGA ZŁOŚĆ Nicoli Zalewskiego po końcowym gwizdku ze Szkocją... [VIDEO]

STATYSTYKI Oscara z tego sezonu w Chinach O.o
-
+24
+24
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

STATYSTYKI Oscara z tego sezonu w Chinach O.o

Tak ma wyglądać SKŁAD REALU MADRYT po podpisaniu wszystkich WZMOCNIEŃ!
-
+23
+23
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

Tak ma wyglądać SKŁAD REALU MADRYT po podpisaniu wszystkich WZMOCNIEŃ!

Tak mają wyglądać NOWE KOSZULKI Bayernu w sezonie 25/26!
-
+30
+30
+
Udostępnij
Grafiki
20-11-2024

Tak mają wyglądać NOWE KOSZULKI Bayernu w sezonie 25/26!