Footroll w terenie - Co łączy Suzuki Arenę ze Stamford Bridge?
"Jakoś nie odniosłem wrażenia podczas dzisiejszej wizyty w tym jakże klimatycznym mieście, że oglądam piłkarskich paralityków." - takiego stwierdzenia na wstępie użył mój redakcyjny kolega Rafał Majchrzak w poprzedniej odsłonie serii "Footroll w terenie". Cóż, w sumie mógłbym napisać to samo, tylko przed czasownikiem "oglądam" musiałbym wstawić partykułę "nie". Bądźmy szczerzy - piłkarsko mecz Korony Kielce z Miedzią Legnica stał na żenująco niskim poziomie. Na szczęście nie licząc samego meczu, wyprawa do polskiej stolicy mody uważam za udaną, a o szczegółach opowiem Wam w niniejszym tekście.
Sama podróż z Krakowa do Kielc przebiegła w sumie sprawnie i bez zakłóceń, z jednym zastrzeżeniem: Droga ekspresowa między tymi miastami zaczyna się dopiero od granicy województwa świętokrzyskiego. Panowie z małopolskiego sejmiku - takie obrazki jak poniżej chcemy widzieć również po południowej stronie granicy.
Wraz z towarzyszącym mi Filipem Wojciechowskim dojechaliśmy na miejsce około 15:00, czyli pół godziny przed meczem. Trzeba zaznaczyć, że mieliśmy dużo szczęścia przy parkowaniu, bo udało nam się zostawić auto chyba w jedynym wolnym miejscu w bliskiej okolicy stadionu. A skoro już mówimy o najbliższym rejonie wokół Suzuki Areny, czas odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule.
Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale dosłownie vis a vis stadionu Chelsea znajduje się Brompton Cemetery - jedna z największych nekropolii w całym Londynie. Opuszczacie stadion, przechodzicie na drugą stronę ulicy i Waszym oczom ukazuje się setki krucyfiksów. Dokładnie tak samo jest w Kielcach - dosłownie 100 metrów od Suzuki Areny przechodzimy obok miejsca pochówku polskich partyzantów, przy którym mieści się również cmentarz cywilny. Taki kontrast wywiera naprawdę duże wrażenie.
Szczerze mówiąc sam stadion nie prezentuje się jakość okazale. Brak elewacji, goły beton, dziwnie ułożone reklamy - arcydziełem architektonicznym na pewno nie jest. I pomyśleć, że w 2006 roku był to najnowocześniejszy obiekt w Polsce, a nasza reprezentacja grała tutaj mecze w eliminacjach do EURO 2008. Jak widzicie, 13 lat w piłce to niemal wieczność, chociaż wydaje mi się, że Emirates Stadium, które zostało otwarte w tym samym roku, nieco lepiej zniosło próbę czasu.
Teraz kilka słów o meczu, mimo że wystarczyłoby w zasadzie jedno: Ekstraklasa. Ten mecz był tak beznadziejny, że poważnie zacząłem się zastanawiać, czy jestem przy zdrowych zmysłach przejeżdżając 120 kilometrów, żeby zobaczyć coś takiego. Na boisku dominował kompletny chaos, bezmyślne wybijanie i spora dawka ekstraklasowej beki, bo jak inaczej nazwać rzut z autu w aut przez zawodnika Miedzi albo zepsuta w żenujący sposób kontra "Scyzorów" w doliczonym czasie gry? Mecz uratował nieco okres między 80. a 90. minutą, kiedy mogliśmy zobaczyć parę niezłych sytuacji, jak strzał Petteriego Forsella w poprzeczkę albo kapitalną okazję Elii Soriano, jednak to by było na tyle. Reasumując - Miedź przyjechała po remis, Koronie niespecjalnie zależało na zwycięstwie, więc skończyło się nudnym 0:0.
Ten mecz to jedna wielka komedia. Przecież to jest parafutbol, gorsze od okręgówki. Gratuluje wszystkim, którzy widzą to na żywo #KORMIE #Ekstraklasa
— Andrzej Adamiak (@andrzej_adamiak) May 4, 2019
Jedna z ciekawszych akcji...🙈
— Paweł Jańczyk (@PawelJanczyk) May 4, 2019
Korona - Miedź#KORMIE pic.twitter.com/ITfipe9PXy
Nieco ciekawiej było na trybunach - mecz co prawda nie przyciągnął zbyt wielu kibiców (młyn gospodarzy liczył trochę ponad 100 głów, natomiast Miedź przyjechała w liczbie około 90 osób), jednak jeśli chodzi o głośność, obie ekipy prezentowały się całkiem nieźle. Trochę gorzej rzecz miała się z regularnością przyśpiewek - było bardzo dużo przerw w śpiewaniu zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Na pewno na duży plus względna kultura obu ekip - po razie "pozdrowienia" otrzymali Zagłębie Lubin (od Miedzi), Wisła Kraków (od Korony) i policja (od Miedzi i Korony), a poza tym skupienie na wspieraniu własnych zespołów.
To, co utkwiło mi mocno w pamięci, to podejście kibiców obu drużyn do własnych trenerów. Kibice "Miedzianki" już na początku meczu skandowali nazwisko trenera Nowaka, natomiast fani gospodarzy dawali Gino Lettieriemu bardzo wyraźnie do zrozumienia, że nie mogą doczekać się jego dymisji. Kibicom Korony nie pasują ostatnie wyniki i styl gry swoich podopiecznych i głównego winowajcę widzą w trenerze. Ptaszki ćwierkają, że zawodnicy również nie zamierzają umierać za Włocha...
Auf Wiedersehen ,Auf Wiedersehen Gino Gino Auf Wiedersehen kibice korony :)#KORMIE
— HuB3ON3K_ (@HuB3ON3K) May 4, 2019
Spotkanie zakończyło się przed 17:30. Stadion opustoszał w błyskawicznym tempie (ciężko się dziwić), a nam nie pozostało nic innego, jak pójść do samochodu i udać się w drogę do Krakowa. Podróż powrotna również obyła się bez żadnych komplikacji na drodze. Na pewno chętnie wrócimy na Koronę, jednak oby mecz był lepszy...