Footroll w terenie - San Siro zasługuje na lepszych piłkarzy
Jeszcze wiele ciekawych miejsc i stadionów w Polsce pozostało nam do zobaczenia, jednak raz na jakiś czas nie zaszkodzi wybrać się na mecz z trochę wyższym poziomie piłkarskim. Tak też postanowiliśmy i w ramach serii "Footroll w terenie" odwiedziliśmy słynne San Siro przy okazji spotkania Milan - Fiorentina. Spotkania, które może nie przejdzie do historii, ale na pewno pozostanie w pamięci kibiców na dłużej niż do następnej kolejki.
Sam Mediolan z pewnością nie jest miastem, w którym futbol atakuje nas na każdym kroku. Jeśli odejmiemy stragany z podróbkami, to na palcach jednej ręki można policzyć placówki, gdzie jest możliwe zakupienie oficjalnego trykotu Milanu lub Interu. Równie mocno rzucał się w oczy brak również plakatów reklamujących zbliżające się spotkania. Mocno kontrastuje to z Barceloną, gdzie billboardy są porozwieszane na prawie każdej ulicy i łatwiej jest tam znaleźć placówkę z akcesoriami... Realu, niż natrafić na sklep Milanu we włoskiej stolicy mody.
Trzeba jednak zaznaczyć, że Mediolan nie jest tutaj wyjątkiem - podczas kilkudniowego pobytu w Turynie, który poprzedzał naszą wyprawę na San Siro, absolutnie nie dało się odczuć, że znajdujemy się w mieście 35-krotnego mistrza Włoch. Jeden oficjalny sklep klubowy w centrum, paru turystów w koszulkach Cristiano Ronaldo i bardzo przeciętne estetycznie plakaty reklamujące mecz ze SPAL. Oczywiście Juventus nie musi mieć parcia na reklamowanie swoich spotkań, wszak na meczach "Starej Damy" przeważnie jest komplet, jednak sklepów z oficjalnymi pamiątkami bianconerich powinno być nieco więcej.
Wracając jednak do stolicy Lombardii - pewnie po tym co napisałem na wstępie możecie pomyśleć, że Milan w Mediolanie istnieje tylko na San Siro, a poza obrębem stadionu jest klubem widmo. Nic z tych rzeczy. Cztery przystanki metra od stadionu znajduje się słynna "Casa Milan", czyli "Dom Milanu". Nie ma co owijać w bawełnę - budynek robi duże wrażenie. Znajduje się tam wiele ważnych pomieszczeń - biura, punkt sprzedaży biletów, oficjalny sklep klubowy, punkt gastronomiczny oraz muzeum. Fanatyk rossonerich może tam spędzić pół dnia i raczej nudzić się nie będzie.
Przechodząc już do meritum: Nastroje u gospodarzy przed tym spotkaniem były dość markotne. Milan przegrał 2 mecze z rzędu i po pięciu kolejkach miał na koncie zaledwie 6 punktów i tylko 3 strzelone bramki. Nowy trener Marco Giampaolo miał odmienić Il Diavolo i nadać temu zespołowi jakiś styl, a póki co mieliśmy do czynienia z taką samą padaką jak za Gennaro Gattuso, z tym że u "Rino" przynajmniej w defensywie wyglądało to nieźle. Liczono, że mecz z Fiorentiną będzie idealną okazją na przełamanie, ponieważ goście wygrali jeden mecz od... lutego. Jeśli pokazać z kimś dobry futbol, to z kim, jeśli nie z Violą?
I said it before and I’ll say it again. For all the criticism Gattuso got for his tactical limitations, the squad at least looked like they were out there fighting for their manager.
— Matthew Santangelo (@Matt_Santangelo) September 29, 2019
This team looks like they have already given up on Giampaolo, no matter what some player say.
Jak się okazało, nawet Fiorentina Vincenzo Montelli to w tym momencie za wysokie progi dla Milanu. Nie będziemy tutaj opisywać meczu ze szczegółami, ponieważ zrobiliśmy to już w osobnym tekście, jednak na parę rzeczy ponownie chcielibyśmy zwrócić uwagę. Przede wszystkim należy pochwalić Montellę za świetny plan na ten mecz - zawodnicy Fiorentiny zagrali bardzo odpowiedzialnie w defensywie, opanowali środek pola i naprawdę przyjemnie oglądało się ich konstruowanie akcji. Duet Federico Chiesa - Franck Ribery nieustannie gnębił obronę Milanu, co poskutkowało trzema strzelonymi bramkami. Należy pochwalić też Bartłomieja Drągowskiego, który co prawda nie miał wiele pracy, jednak interweniował bardzo pewnie, a za straconą bramkę absolutnie nie można go winić.
Z drugiej strony mamy beznadziejny Milan, w którym na pochwały zasłużył tylko Rafael Leao. 20-latek dryblował, szarpał i starał się rozerwać szyki obronne Fiorentiny. Widząc, że jego koledzy są w formie podwórkowej, po kapitalnej indywidualnej akcji strzelił bramkę. Jeśli chodzi o resztę, to naprawdę ciężko napisać cokolwiek nie uciekając się do słów powszechnie uważanych za wulgarne. Matteo Musacchio dał się jak dziecko ograć przy pierwszej bramce i wyleciał z boiska za bandycki faul, Hakan Calhanoglu był widoczny tylko wtedy, kiedy tracił piłkę, podobnie zresztą jak Ismael Bennacer, który na dodatek spowodował dwa rzuty karne. Jeśli dodamy do tego niewidocznego Francka Kessiego, wykopującego piłkę po autach Suso i bezzębnego Krzysztofa Piątka, to mamy pełen obraz Milanu Marco Giampaolo. Milanu, który według mnie nie ma przyszłości i nie jestem osamotniony w tej opinii.
Na szczęście stadion, na którym został rozegrany ten mecz, nieco wynagrodził nam fatalną postawę Milanu. Aby dojechać na San Siro, należy wysiąść na końcowym przystanku linii metra M5, która nazywa się "San Siro Stadio". Raczej ciężko nie trafić. Obiekt położony jest w zachodniej części miasta, dosłownie kilka stacji od centrum. Stadio Giuseppe Meazza od pierwszego momentu robi gigantyczne wrażenie, jego monumentalność ciężko opisać słowami - to po prostu trzeba zobaczyć.
W środku jest jeszcze lepiej - trybuny San Siro są bardzo blisko murawy, przez co odbiór meczu jest doskonały. Bardzo szeroki dach oraz trybuny wybudowane na planie prostokąta sprawiają, że można się poczuć jak na gigantycznej hali. Akustyka na tym obiekcie jest również fantastyczna - podczas śpiewów fanów z Curva Sud naprawdę można mieć ciarki na plecach. Skoro już przy kibicach jesteśmy - Włosi niesamowicie żywiołowo reagują na boiskowe wydarzenia. Na paru stadionach już byliśmy, jednak tak głośnych gwizdów i częstego wymachiwania rękami nie widzieliśmy nigdzie.
Akurat trafił nam się mecz, na którym kibice Milanu "mieli kurde dość". Niesamowicie potężne gwizdy przy zejściu z murawy Krzysztofa Piątka, jeszcze większe kiedy boisko opuszczał Suso, masowe opuszczanie stadionu w okolicach 65. minuty - to jest zdecydowanie oznaka braku cierpliwości do tej drużyny i tego trenera. Tak prezentowała się Curva Sud przed drugim karnym dla Fiorentiny...
... a tak chwilę po nim:
Bardzo sympatycznym akcentem była owacja na stojąco dla Francka Ribery'ego. Kibice Milanu udowodnili, że podobnie jak fani Realu potrafią docenić klasę rywala, a Francuz bez wątpienia taką posiada.
San Siro to piłkarska świątynia i cieszymy się, że udało nam się ponownie ją odwiedzić, gdyż niedługo pozostanie po niej tylko wspomnienie. Szkoda tylko, że zaledwie jedna z dwóch drużyn grająca na tym stadionie prezentuje wysokiej klasy futbol, jednak to już opowieść na inną okazję.