Co się dzieje z Wisłą?
Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że pierwsze kilka miesięcy 2019 roku były najbardziej szalonym okresem w historii Wisły Kraków. Od uczucia totalnej goryczy i bezradności spowodowanej możliwością wycofania się "Białej Gwiazdy" z Ekstraklasy, poprzez promyk nadziei w postaci przyjścia do klubu Kuby Błaszczykowskiego, aż po euforię związaną ze zwycięstwami w prestiżowych meczach z Cracovią i Legią. Niestety wszystko wskazuje na to, że kibice Wisły zakończą rok 2019 dokładnie w taki sam sposób, w jaki go rozpoczęli.
Po dwunastu rozegranych meczach ligowych "Biała Gwiazda" ma na swoim koncie 11 punktów i zajmuje 13. miejsce w tabeli (do końca kolejki może spaść na lokatę czternastą). Na taki bilans składają się trzy zwycięstwa, dwa remisy i siedem porażek, czternaście goli strzelonych i aż siedemnaście straconych. Niestety mizerne wyniki idą w parze z fatalną grą - nie licząc meczów z ŁKS-em i Zagłębiem Lubin, po meczach Wisły człowiek zwyczajnie ma ochotę wydłubać sobie oczy. Po drużynie grającej najbardziej efektowną i ofensywną piłkę w lidze nie ma już absolutnie żadnego śladu. Indywidualnie też ciężko kogoś wyróżnić - większych pretensji nie można mieć w zasadzie tylko do Pawła Brożka.
Dzień dobry, jak nastroje 😃 pic.twitter.com/kyRcr5lZXv
— Wychowany na X (@Wychowany_na_X) October 19, 2019
Oczywiście kibice "Białej Gwiazdy" zaczęli prowadzić zażartą dyskusję w mediach społecznościowych, kto jest najbardziej odpowiedzialny za taki stan rzeczy. Część domaga się głowy trenera, kolejna grupa uważa, że najbardziej zawalił zarząd, a jeszcze inni, że po prostu gramy takimi piłkarzami, na jakich nas stać. Mnie z kolei wydaje się, że prawda leży gdzieś pośrodku, jednak zdecydowanie jestem przeciwny zwalnianiu Macieja Stolarczyka.
Dlaczego uważam, że Stolarczyk wciąż zasługuje na kredyt zaufania? Po pierwsze - Wisła od jakiegoś czasu przypomina jeden wielki plac budowy - co pół roku odchodzi kilku kluczowych piłkarzy, których trzeba zastąpić nowymi. Pracując w takich warunkach naprawdę nie jest łatwo stworzyć coś sensownego, a mimo to w zeszłym sezonie udawało się sprawić, że zespół wyglądał naprawdę dobrze i grał bardzo przyjemną dla oka piłkę. Po drugie, były dyrektor sportowy Pogoni Szczecin wykazał się dużą cierpliwością i lojalnością w stosunku do Wisły, mimo że spokojnie mógł "rzucić tym wszystkim i wyjechać w Bieszczady". A nie dość, że został w totalnie beznadziejnym momencie, to jeszcze pożyczał piłkarzom swoje własne pieniądze, żeby mieli za co żyć. Czy naprawdę byłoby w porządku zwolnić kogoś takiego przy pierwszym kryzysie? Po trzecie - niespecjalnie widać na polskim rynku sensownego następcy. Oczywiście można szukać za granicą, jednak to zawsze jest obarczone pewnym ryzykiem - może się trafić Kosta Runjaić, ale równie dobrze jest spora szansa na kolejnego Besnika Hasiego, a wtedy spadek jest właściwie pewny.
Nie można jednak zaprzeczyć, że 47-latek trochę rzeczy zepsuł. Przede wszystkim razi liczba kontuzji. "Przecież urazy to nie jego wina, tylko ludzi odpowiadających za przygotowanie fizyczne!" - może ktoś krzyknąć. No właśnie nie do końca. To trener Stolarczyk wybierał tych ludzi, to on nakreślił plan przygotowań do sezonu, a co za tym idzie to on w głównej mierze jest odpowiedzialny za liczbę urazów w kadrze. Do tego wystawianie piłkarzy nie na swojej pozycji - Vukan Savicević dawał jasno do zrozumienia w wywiadzie, że najlepiej czuje się na pozycji numer 10, po czym Stolarczyk uporczywie każe mu grać przed obrońcami. Jak to się kończy, pokazały derby. O eksperymentach z Lukasem Klemenzem na prawej obronie czy Chuką na skrzydle już w ogóle szkoda pisać. Kolejna sprawa, to najgorsze okienko transferowe Wisły w XXI wieku. Tutaj z kolei można mieć pretensje głównie do zarządu, jednak to trener ma na końcu ma decydujące zdanie w kwestii transferów, więc dlaczego uznał, że przykładowy Jean Carlos Silva to piłkarz o odpowiednich umiejętnościach? O Davida Niepsuja nie pytam, bo nie ma żadnej tajemnicy, że tutaj znajomość z trenerem odegrała kluczowe znaczenie w kwestii transferu 24-latka do Wisły.
W erze VAR zrobić takie coś... kompletna żenada 🐏🤯#WISPIA pic.twitter.com/l6C0NTzXo3
— Robert B (@RobertB1906) October 18, 2019
Przy zarządzie też warto na chwilę się zatrzymać. Pełniący obowiązki prezesa Wisły Piotr Obidziński wyraźnie mówił, że podejmujemy ryzyko sportowe, kosztem zminimalizowania ryzyka finansowego. Zaznaczył przy tym, że "Biała Gwiazda" musi utrzymać się w Ekstraklasie, żeby mogła dalej istnieć. Szczerze mówiąc taka postawa była dla mnie miłą odmianą wobec wcześniejszych władz, które oprócz rozkradania klubu utrzymywały również bardzo szeroką kadrę, na którą nie było Wisły stać. Jak jednak pokazują ostatnie mecze - prawdopodobnie przesadzono w drugą stronę, ponieważ obecnie wystarczy, że 3-4 kluczowych zawodników jest kontuzjowanych i gra się po prostu sypie. Patrząc na to pod tym kątem, ryzyko spadku wydaje się być naprawdę duże. Oczywiście trzeba liczyć, że wszystko zostanie naprawione zimą, jednak za letnie transfery na pewno należy się zarządowi spory minus.
Jak zwykle w tym całym zamieszaniu małym światełkiem w tunelu są kibice. Ponad 8 tysięcy sprzedanych karnetów, komplet na meczu z Cracovią, prawie 17 tysięcy na spotkaniu z Piastem - fani "Białej Gwiazdy" nie mogą mieć sobie absolutnie nic do zarzucenia. Trzeba jednak pamiętać, że kibic kocha, ale też wymaga. Nie ma co ukrywać - jeśli poziom gry nie pójdzie w górę, kibiców na kolejnych spotkaniach będzie coraz mniej i przychód z dnia meczowego również pójdzie ostro w dół. Zarząd musi zatem zrobić wszystko, żeby w zimie dokonać koniecznych roszad, aby nie tylko uratować Ekstraklasę, ale też przywrócić Wiśle sensowny styl.
Cieszmy się naszymi kibicami, bo jak w zimie nie damy to będzie po nas , nikt inny nam nie ogarnie, jedyna nadzieja tego klubu na przyszłość, kasa od kibiców. Pozdro
— Krzysiek Kiewicz (@KiewiczKrz) October 18, 2019
Nie chcę jednak zbytnio grillować obecnych sterników Wisły, ponieważ zrobili oni dużo dobrego dla tego klubu i trzeba zrozumieć, że podjęli się naprawdę bardzo ciężkiego zadania. Muszą minimalnym kosztem sprawić, że Wisła utrzyma się w Ekstraklasie, do tego spłacić wierzycieli i dogadać się z miastem, które nie jest specjalne skore do współpracy. W mojej opinii im też należy się kredyt zaufania, co najmniej do początku rundy wiosennej.
Czy Wisła spadnie? Nie chce mi się w to wierzyć i akurat moje sympatie kibicowskie nie mają tu nic do rzeczy. To wciąż duża marka, na dodatek w końcu zarządzana przez sensownych ludzi, którzy na pewno uczą się na swoich błędach i szybko wyciągną mityczne wnioski. Wiem, że brzmi to jak typowa rozmówka z piłkarzem po przegranym meczu, jednak akurat w tym wypadku mam spore przekonanie, że lekcje zostaną odrobione.