To są właśnie te detale #1 Dzień dobry
Mężczyznę ponoć poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Nie chcę wnikać, do jakich sfer odnosi się to oklepane powiedzonko, choć mam wrażenie, że "wnikanie" jest tutaj jednym z ważniejszych elementów. Mówi się też, że początki są najtrudniejsze, że pierwsze koty za płoty, że kości zostały rzucone albo że przekroczyło się Rubikon. Wszystko to odnosi się do początku, do zaczynania czegoś, do pierwszego etapu, kroku, który ja właśnie teraz stawiam, rozpoczynając moją pierwszą w życiu tak poważną serię felietonów na poważnym portalu. Oby z czasem szło mi tylko lepiej.
Oczywiście przez słowo "poważny" mam tutaj na myśli rozmiary przedsięwzięcia i projektu, a nie to, że będziemy tutaj gadać o polityce, sensie życia (może trochę), religii czy ekonomi południowego Tadżykistanu. Gdzie w ogóle leży Tadżykistan? Jakich mają tam piłkarzy? Komu kibicują? To dopiero prawdziwa rozkmina. W każdym razie znajdujemy się wszyscy na portalu piłkarskim, więc o piłce nożnej tutaj będzie - ha, tego się nie spodziewaliście, co? Nie spodziewaliście się też pewnie tego, że cotygodniowy cykl będzie odnosił się do wydarzeń bieżących - taka to niespodzianka. "Problem" w tym, że za równe dwa tygodnie skończę dopiero 21 lat, studiuję prawo dziennikarstwo, więc na prawdziwego felietonistę nadaję się na razie jak mój pies na maklera giełdowego. Felietonista ma pisać o życiu, o bieżących kwestiach, problemach, rzucać na pewne sprawy nowe światło, wykazywać się życiowym doświadczeniem, ale właściwie... co ja, kurwa, wiem o życiu? Jeszcze niedawno bawiłem się przecież resorakami, nie wiedziałem, o co chodzi z tym całym zadaniem domowym, udawałem Power Rangers, zbierałem metal tazo, nie wiedziałem, jak się robi dzieci , a huśtawki po szkole były jak zimne piwko po wykładzie. Teraz jestem tylko trochę starszy i już dostałem swoją własną serię, swoją szansę i kredyt zaufania, który postaram się jak najlepiej wykorzystać. Jestem i czuję się Ślązakiem, a my swoją robotę wykonujemy porządnie, szczególnie jak nam na niej zależy.
Detale są bardzo fajną sprawą. Wielkie konstrukcje, maszyny, twory składają się z setek, tysięcy, milionów elementów i często jeśli jeden z nich nawali, wszystko idzie w rozsypkę. Decydują detale, również w piłce nożnej. Jako że z natury jestem raczej pedantem (nie mylić, proszę, z pedałem), detale często mają dla mnie znaczenie. Czasem ludzie patrzą na mnie jak na debila, ale co ja poradzę na to, że wkurza mnie, jak jedną skarpetkę mam wyżej podciągniętą od drugiej, jak w sali na uczelni ławki krzywo się ze sobą stykają, jak źle skoszę trawnik i jakaś kępka trawy nie zostanie ścięta. Zresztą bardzo lubię koszenie trawy, bo słowo "koszenie" od razu przypomina mi czasy gry na obronie... Ale wracając do detali, lubię się im przyglądać. Żaden ze mnie taktyk, analityk czy inny Guardiola, ale patrzenie na drobne elementy, które powodują reakcję łańcuchową, jest w piłce nożnej czymś fascynującym. Przynajmniej dla mnie, nie wiem jak dla Was.
Najgłupsza rzecz jaką można usłyszeć, a która zawsze mnie trochę bawi to "Y strzela na 1:0, ale gdyby X wykorzystał poprzednią sytuację, mielibyśmy już 2:0". Nie, nie byłoby 2:0. Dlatego, że jeśli X strzeliłby tamtą setkę, to automatycznie Y nie miałby swojej sytuacji. Przeciwnicy zaczęliby od środka i mecz ułożyłby się zupełnie inaczej. Zróbmy krok dalej. X strzela z dystansu, a bramkarz przerzuca piłkę dokładnie nad środkiem poprzeczki. Jeśli Y wykona rzut rożny z prawej strony, będziemy mieli inny mecz; jeśli Y wykona rzut rożny z lewej strony, będziemy mieli jeszcze inny mecz. Czasem zastanawiam się, jaki wpływ na przebieg spotkania może mieć to, czy dzieciak podający piłkę zawodnikowi wykonującemu róg, rzuci mu ją do rąk, do nogi, czy bezpośrednio do chorągiewki. Jakie to może mieć znaczenie w 94. minucie meczu, gdy piłkarz wykonał już kilkanaście wrzutek, a jego noga jest już wyraźnie zmęczona? Noga wypoczęta, a noga zmęczona to są dwie różne nogi - jak to mawiał Michał Piela w filmie "Być jak Kazimierz Deyna". Więc jeśli piłka będzie na takiego zawodnika czekała przy chorągiewce, to noga zmęczy mu się mniej, niż jakby musiałby ją dodatkowo prowadzić do narożnika. A to może spowodować różnicę centymetra czy dwóch w dośrodkowaniu, co może być kluczowe przy główce stopera. To ważna sprawa, czy główkujący uderzy futbolówkę czyściutko, czy ledwo ją sięgnie. To może mieć wpływ na to, czy trafi tuż przy słupku, czy w słupek. A to może mieć wpływ na to, czy będzie gol, czy nie. A to z kolei może mieć wpływ na to, czy będziemy oglądać taki mecz, czy zupełnie inny. Efekt motyla. Detale.
Oprócz pisania na Footrollu piszę też relacje z niższych lig dla Śląskiego Związku Piłki Nożnej i nie mówię tu tego po to, żeby zaszpanować, bo szpanować to mogę Rolexem, którego nie mam. Oglądanie zmagań na niższych szczeblach rozgrywkowych i porównywanie ich z innymi ligami jest naprawdę ciekawe z perspektywy detali. Weźmy ostatni weekend. W sobotę IV liga, w niedzielę A-klasa, w poniedziałek Ekstraklasa - takiego sobie tripa zrobiłem. W każdym meczu zawodnicy biegają, podają, strzelają itd. Wiadomo, im niższa liga tym mniej profesjonalizmu, tym gorsze i ciaśniejsze boiska. Na malutkim i krzywym boisku we Frydku naprawdę trudno pograć piłką, bo ta skacze jak jakiś kauczuk, dlatego później śmiga w powietrzu jak samolot, w te i we w te. Ale przecież starym, dobrym przekątem posługują się też w Ekstraklasie. I ja sobie oglądam, jak te przekąty latają. Uwierzcie mi, 36-letni stoper z A-klasy potrafi odpalić tak samo zajebiste dalekie podanie jak Vassiljev z Piasta Gliwice. Ba, on nawet potrafi obsłużyć na centymetry idącego na pełnym gazie skrzydłowego, który sklei to, jakby posmarował korki kropelką. A jak wiemy w Ekstraklasie bywa z tym różnie. Ktoś zdrewniaczy i od razu jest obśmiewany w internecie, czego piłkarz w A-klasie raczej nie doświadczy (za często). Jaki jest więc główny detal różniący oba te poziomy? Technika? Przecież stoper z A-klasy i Vassiljev odpalają równie dobre przerzuty. Warunki motoryczne? Zdziwilibyście się. Bardziej bym powiedział, że kondycyjne, ale przecież w A-klasie nie ma profesjonalistów, więc to głównie kwestia zawodowstwa i dwóch treningów dziennie. Taktyka? Na pewno, ale dużo też zależy od partnerów z zespołu. Tego typu elementy wymienia każdy, za każdym razem, gdy coś jakiejś drużynie nie idzie. Nie mówię, że nie ma tam racji, Thiago Mączyńskiemu nierówny, ale mało kto zwraca uwagę na kwestię, jaką jest powtarzalność. Właśnie to. Co z tego, że w A-klasie gościu walnie okienko stadiony świata, skoro dziewięć następnych uderzeń wyląduje na przystanku autobusowym? W Ekstraklasie takich kiksów jest dużo, dużo mniej, mimo że nieraz wydaje nam się inaczej. Dobra, dobra, nie będę się tu dalej rozwodził, przyjdzie jeszcze na to czas, ale pamiętajcie: to są właśnie te detale.
Tak jak napisał wczoraj Norbert (TUTAJ), nie nazwałbym siebie dziennikarzem, do tego bardzo daleka droga, chociaż bardzo chciałbym nim być. Dlatego na niższych ligach zbieram niezbędne doświadczenie, ale nie tylko te dziennikarskie, lecz też życiowe. Serio. Istniało prawdopodobieństwo, że zostanę wezwany jako świadek do Wydziału Dyscyplinarnego ŚlZPN w związku z pewnym incydentem, o którym nie będę tutaj pisał. Nigdy nie byłem nigdzie świadkiem, więc to byłoby na pewno ciekawe przeżycie, znów poznałbym coś nowego, czegoś bym się nauczył. Niestety najprawdopodobniej raport sędziego z tamtego spotkania wystarczy i nie będę musiał fatygować się do Katowic, ale czemu w ogóle o tym piszę? Bo chcę Wam przez to powiedzieć, że wszystkie doświadczenia, które będę kompletował jak Lewandowski bramki, będą miały wpływ na kształt tych felietonów, bo przecież na tym to właśnie polega. Będą one wychodziły ode mnie, od tego jaki jestem i jak zostałem ukształtowany, chociaż, o czym wspomniałem na początku, w wieku 21 lat jeszcze wciąż nie jest się w pełni dojrzałym. Przecież nawet DissBlaster stwierdził pewnego dnia, będąc ode mnie kilka lat starszym, że skoro obśmiewać, to wszystkich po równo, a nie tylko jedną stronę. Kiedyś spojrzę na treść moich felietonów (którym też jeszcze sporo brakuje) i zaśmieje się z tego, jaki kiedyś byłem głupi.
Pewnie nie wszystkim spodoba się treść moich tekstów, nie wszyscy będą mnie lubili, może nawet nikt nie będzie miał ochoty tego czytać - okej, jakie życie taki rap, bywa, ale to wszystko będzie dla mnie nowym doświadczeniem, które będzie rzutowało na moją pracę, na mój styl, umiejętności, na to kim będę i jakim będę. Każdy jeden czytelnik ma znaczenie. Każdy jest tym detalem. Nie ukrywam, mam nadzieję, że chociaż jakaś mała grupka osób wejdzie od czasu do czasu do zakładki "wywiady i felietony", a następnie kliknie "To są właśnie te detale" i poczyta, co pewien koleś, który kocha piłkę nożną i uwielbia Bundesligę, napisał w ten wtorek. Będę pisał od siebie, trochę mnie poznacie i mam nadzieję, że będę w stanie przedstawić słowami to, co będzie mi się kłębić w głowie. Milion myśli na sekundę, milion detali. Bo przecież nie jest istotne to, co napisałem tylko to, co Wy zrozumieliście. Nie ma felietonu bez czytelnika, więc mam nadzieję, że mimo tego filozoficznego wywodu (high-five Norbert!) ktoś tu zerknie za tydzień. Będzie już bardziej piłkarsko i na pewno dużo luźniej.
Każdy felieton musi zakończyć się odpowiednio dobraną puentą, ale dzisiaj nie będę silił się na wymyślanie pocisku stulecia, bo ten tekst to przywitanie. Więc po prostu dzień dobry.
(I nie zapomnijcie wbić na mojego Twittera, tam też możemy podyskutować. Tu na dole jest guzik.)