SERIA BEZ TYTUŁU #2 - MAJA STRZELCZYK (WYWIAD)
„Wszyscy Maję znają” – tak, wiadomo, z jakiego pochodzi to utworu. Tę Maję akurat z ekranu telewizji lub komputera zna każdy, kto zetknął się z naszą piłką. Ale zainteresowania tej kobiety wychodzą daleko poza sam futbol. Maja Strzelczyk, reporterka Canal+ Sport i prezenterka Weszło FM rozmawia z nami nie tylko o sporcie… czas na drugą odsłonę „Serii Bez Tytułu”!
RAFAŁ MAJCHRZAK: Dzień dobry, sonda uliczna. Co pani sądzi o zwolnieniu Ernesto Valverde?
MAJA STRZELCZYK: Zaczynamy od tematu, który wygodny nie jest. Nie czuję się odpowiednią osobą do tego, żeby oceniać, czy Valverde dobrze prowadził Barcelonę. Nie będę go krytykować. Myślę jednak, że mogę się zgodzić z opinią, że to był trener „bez pazura”. I tak wyglądała też „Duma Katalonii”. Ale oczywiście, gdyby wyszły na jaw inne fakty, to nie znaczy, że nie zmieniłabym zdania na jego temat.
Łukasz Wiśniowski napisał, że „Valverde rozumie piłkę. Ale inaczej niż Barcelona”.
Dlatego teraz na stanowisko trenera przychodzi człowiek z zupełnie innej bajki. Quique Setien fascynuje się filozofią Barcelony – tak przynajmniej jest przedstawiany w mediach. Wiadomo, boisko zweryfikuje to, czy poradzi sobie w Katalonii. Presja kibiców jest ogromna. Władze klubu muszą udzielić mu wsparcia, aby praca przebiegała lepiej niż w przypadku Valverde. Fakt, że został zwolniony, świadczy o jednym. Krytyka musiała odbić się na całym klubie i na atmosferze wewnątrz szatni. Aspekt psychologiczny jest ważny. Tyle że… czy Valverde rzeczywiście powinien być wyzywany od najgorszych? Barcelona zwolniła go, będąc na pierwszym miejscu w tabeli LaLiga, wyszła z grupy Ligi Mistrzów. Oczywiście – przesądził Superpuchar, przesądziła mecze z Romą i Liverpoolem, przegrany finał Copa del Rey z Valencią. To zaufanie malało. A Setienowi będzie potrzebne. Valverde raczej teraz nie będzie się wybierał na wakacje do Arabii Saudyjskiej, bo będzie pamiętał, że to tam pogrzebana została kariera w Barcelonie. Ja mam nadzieję na to, że teraz drużyna jednak odżyje. Nie jestem psychofanką tego klubu, ale silna Barcelona, ładnie grająca Barcelona to Barcelona potrzebna.
Dobra, teraz na poważnie – przejdźmy do Ciebie. Minął ponad rok, odkąd jesteś w Canal+. Dużo się zmieniło w życiu?
Zmieniło się wiele, choć wydawać by się mogło, że zmieniło się mało. Mieszkałam przecież w Warszawie, pracując wcześniej dla Ekstraklasa Live Park. Nie przeprowadzałam się – wciąż Mokotów to moje miejsce. Zmieniło się to, że więcej teraz czasu spędzam w rozjazdach. Pojawiło się też przecież radio Weszło FM– ważny element mojego życia zawodowego. Łączy ono moje dwie największe pasje – sport i muzykę.
Playlista w audycjach bywa czasami naprawdę wyszukana.
(przykładowy utwór, jaki możecie usłyszeć w porannych audycjach Mai Strzelczyk)
Rzeczywiście tak jest. Wracając już jednak do samej pracy… w trakcie sezonu człowiek podporządkowuje wszystko właśnie swojemu zawodowi. My ciągle musimy przypominać o tym, że weekendy nie są dla nas czasem nadrabiania zaległości ze znajomymi. Chociaż… ze mną bywa tak, że potrafię spotkać się z moim przyjaciółmi świeżo po przyjeździe z meczu. Tak bardzo mi na nich zależy. Musiałam przeorganizować sobie czas i na razie udaje mi się godzić pracę z życiem prywatnym.
Jak to wyglądało w rodzinnych stronach, jeśli chodzi o sympatie klubowe? Miasto było podzielone między dwa duże kluby czy raczej spójne sympatie?
Kolbuszowa? To nie była na pewno Stal Mielec. Prędzej usłyszałbyś u nas tę słynną przyśpiewkę z widelcem. Moi rodzice i dziadkowie pochodzą z Mielca. Mieleckie rejestracje na samochodach nie były mile widziane w Kolbuszowej, szczególnie w czasach tego buntu nastolatków i różnych imprez weekendowych. Bliżej było zawsze do Siarki Tarnobrzeg. W samej Kolbuszowej doszło do fuzji dwóch lokalnych klubów – KKS-u i Sokoła. Niestety później przestałam być na bieżąco z tym, co się dzieje. Muszę nadrobić!
Ale przecież w Twoim życiu była nie tylko Kolbuszowa i Kraków…
Oj, nie, studiowałam też w Łodzi, we Wrocławiu, w Krakowie i w Wiedniu. Moich przyjaciół mam jednak głównie w Krakowie i w Warszawie. Wtedy też pojawiałam się częściej w domu. Dziś to jest wyprawa. Przez ostatnie trzy miesiące byłam tam chyba tylko raz. Chociaż z każdym z wymienionych miast mnie coś łączy. Uwielbiam Wrocław szczególnie wiosną – wtedy aż chce się w nim przebywać. Chociaż Warszawa też przez lata zyskała, jeśli chodzi o moje postrzeganie. Ludzie są tutaj naprawdę mili i otwarci.
Pewien lokal przy ul. Nowy Świat 27 zdążyłaś już poznać?
Byłam tam raz. Byliśmy tam akurat z dwoma Piotrami – Piotrem Jasińskim z Ekstraklasa Live Park i Piotrem Dumanowskim z Eleven Sports, który był razem z żoną, Wiktorią. A ja byłam taka przejęta – że jestem nieumalowana, źle ubrana. Słyszałam tyle o tym miejscu, że „Ulubiona” jawiła mi się jako lokal, który musiał zapracować na popularność. Wyobrażałam sobie salony. Pytałam się: „Mogę tam iść w tym swetrze?” I usłyszałam: „Możesz, bo nikt go tam nie będzie widział. Nawet nie ściągniesz tam kurtki!” Myślę sobie: „Świetny żart!” A tymczasem… metrów kwadratowych raptem kilkanaście. I zobaczyłam, że nie żartowali. Ale miło wspominam ten wypad. Więc „Ulubioną” mam odhaczoną.
Uczciwie – gdybyś miała powiedzieć, dlaczego jesteś tak lubianą reporterką, to umiałabyś powiedzieć, dlaczego?
A jestem lubiana?
Oj, jesteś. Powiem więcej. To mi przypomina stary casus. Z sympatią dla reporterów i dziennikarzy jest tak, że to od nich częściej usłyszysz śmieszne historie związane z danymi sportowcami. A po drugie - mamy kryzys sportowych idoli w polskiej piłce klubowej. Dlatego sympatia zwraca się ku dziennikarzom, który się wyróżniają – tak jak ty.
Naprawdę jest miło. Bardzo. Tyle że ja byłam zestresowana tym, jak to wszystko wyjdzie. Przychodząc do Canal+, nie byłam pewna, czy będzie mi to przynosiło taką radość. Do tej pory chyba nie wiem, czy to jest praca moich marzeń, ale na pewno jest to praca, w której się spełniam. I dodam też, że wszędzie miałam wspaniałych szefów. W Canal+ jestem otoczona wsparciem wielu osób.
Nadal jest tak, że się stresujesz coraz bardziej, im więcej masz doświadczenia?
Może powiem inaczej – na początku byłam bardziej beztroska. Kiedy wysłano mnie na mecz Lechii Gdańsk z Villarrealem w 2010 roku zaledwie tydzień po pierwszej rozmowie z Januszem Basałajem w Orange Sport… czułam frajdę. Jadę na mecz, będę pracować jako reporter! Miałam niespełna 19 lat, nie kalkulowałam. To było w sumie dosyć szalone. Przyjechałam do Warszawy. A „Basso” – kiedy przekonał się, że hiszpański jest moją mocną stroną – wysłał mnie z Mateuszem Święcickim i Marcinem Serafinem do Gdańska. A na boisku Marcos Senna, Giuseppe Rossi, David Fuster, Santi Cazorla, Borja Valero, Mateo Musacchio, Bruno Soriano… niesamowite przeżycie. Jestem wdzięczna do tej pory każdemu, kto pomógł mi w Orange Sport. Znajomości przetrwały zresztą do dziś. A kiedy zrobiłam sobie przerwę od branży medialnej… to raczej nie planowałam powrotu.
Aż zadzwonił Marcin Serafin…
I zaczęła się kolejna przygoda. Ekstraklasa Live Park nauczyła mnie wszystkich szczegółów technicznych. Począwszy od Piotra Jasińskiego, na Krzysztofie Marczyku kończąc, każdy mnie tam nauczył bardzo wiele. Dziś nawet inaczej chodzi mi się do kina, zauważam więcej szczegółów w filmach, więcej rzeczy doceniam (śmiech).
W materiałach ELP ja po prostu widzę rękę artystów. To dlatego polska liga jest pokazywana na poziomie kapitalnym. A ja się cieszę, że byłam częścią tego zespołu.
Ciebie rozwija zatem zwykłe zadawanie pytań piłkarzom?
Oczywiście, bo to nie jest zwykłe zadawanie pytań. To uczy kontroli nad stresem, uruchamia wyobraźnię. Nawet w przypadku wywiadów nagrywanych przed meczami, a nie przeprowadzanych na żywo. Kiedy np. poprosisz o powtórzenie rozmowy, to już będzie gorzej, bardziej niekomfortowo. Każdą rozmowę traktuję zatem tak, jakby to była na konwersacja na żywo. To musi być pełne skupienie. Zdarzyło mi się w tym sezonie jednak popełnić jeden błąd…
Chyba wiem, do czego chcesz przejść…
#WISGOR miał byćChuca,byłSilva..bardzo przepraszam!przede wszystkim obu Panów za tę pomyłkę🥺ogromne emocje w końcówce tego meczu,to jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie. Zafiksowałam się już na rozmowę z bohaterem i nie zaskoczyło w głowie.Mam nadzieję, że mi wybaczycie🙏🏻
— Maja Strzelczyk (@maja_strzelczyk) 5 sierpnia 2019
To była moja trauma. Ale poradziłam sobie z nią.
Jak dla mnie – zrobiłaś bardzo dobrą rzecz. Tu trzeba było jak najszybciej przeprosić, zareagować, pokazać, że wcale nie chciałaś tego zrobić…
Ja byłam załamana tym, co się stało. Dopiero po fakcie sobie uświadomiłam, jaki błąd popełniłam, bo w trakcie wywiadu sam rozmówca był chyba na tyle rozemocjonowany, że też się nie zorientował, że pytania niekoniecznie pasują do jego osoby. Było mi wstyd, ogarniało mnie zażenowanie i chyba przerażenie. Musiałam od razu zareagować, na miejscu wspierali mnie Rafał Wolski i Filip Surma. Nocowałam wtedy w Krakowie. Moi przyjaciele mnie pocieszali, ale nawet to nie pomagało. Nie mogłam spać. Na szczęście tych negatywnych odpowiedzi było bardzo mało, ale ogromnie się nimi przejmowałam… Biorę takie rzeczy bardzo do siebie. Jednak każda kolejna miła wiadomość, komentarz, w tym ten od Mateusza Borka, prezesa Wisły i dyrektora akademii, były bardzo krzepiące i dodawały mi otuchy. Pisali do mnie ludzie, których nie znam, a którzy mówili mi, że „nic się nie stało”!!! Ekipa z Canal+ też udzieliła mi wsparcia. Pisał m.in. Wojtek Jagoda, dzwonił Andrzej Twarowski, który uzmysłowił mi, że są w życiu sytuacje, w których utrata koncentracji może być znacznie bardziej dramatyczna w skutkach i że muszę przekuć to na coś pozytywnego - obiecałam sobie wtedy, że tak właśnie będzie.
A ty jeszcze pytasz, czy jesteś lubiana…
Ta sytuacja dała mi też pozytywnego kopa – chciałam wtedy jeszcze bardziej się zmotywować do lepszej pracy, otrząsnąć się. Zrobiłam wszystko, żeby pokazać, jak mi na tym zależy. Chciałam przekuć tę pomyłkę w coś dobrego.
Ale wydaje mi się, że ludzie to docenili. Wyróżniasz się. Nie gwiazdorzysz. To prawda, uroda jest atutem. Ale grałaś też w piłkę, masz już doświadczenie, nie jesteś wzięta z łapanki. I masz wyróżniający Cię atut na tle innych – płynny hiszpański, mowa kastylijska jak u native speakera.
#ElClasico
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) 16 grudnia 2019
Nie musisz znać hiszpańskiego... ale brzmi to fantastycznie 😍
Musisz za to wiedzieć, że starcie Barcelony z Realem w środę od 18:30 w CANAL+ i CANAL+ 4K ULTRA HD! ⚽💪 pic.twitter.com/ZnNW4nD0bS
Ale muszę ci powiedzieć, że na początku bywało tak, żeby człowiek musiał koloryzować. Nie jest łatwo, gdy rozmówca odpowiada krótkimi zdaniami, a ty musisz przetłumaczyć to w niebanalny sposób. Piłkarze nie są zawsze wygadani. Tak samo reagować trzeba wtedy, kiedy ktoś mówi długo, a trzeba za chwilę przejść do kolejnego pytania. Jeszcze trudniej też jest, kiedy człowiek tłumaczy całą rozmowę na sam koniec. Przypomina sobie wtedy to, co działo się cztery pytania temu. Ale od razu dodam – niczego nie wciskałam nikomu w usta, nigdzie nie było nadinterpretacji.
Na nagranie płyty nadal nie masz czasu?
Kolejna rzecz, która mnie smuci. Przywiozłam z domu keyboard, chciałabym zacząć pisać, ale nie ma czasu. Marzy mi się coś w nastrojowym klimacie, z nutą elektronicznego brzmienia.
Skąd ta pasja do muzyki?
To dzięki mojemu tacie. Zawsze uwielbiał muzykę. Wszelkiego rodzaju. Nie mogłam nie być nią otoczona. Zresztą Igor Walaszek, czyli „Igo” z Cloak Machine oraz Bass Astral x Igo to mój kuzyn!
Z jednej strony zatem był w moim życiu sport, a z drugiej – muzyka.
Ja cały czas muszę sobie przypominać o tym, że mieliśmy też porozmawiać o piłce… a tak naprawdę nie ma jej za dużo w tej rozmowie. Podobnie jak na Twoich social mediach…
Koledzy z Live Parku wciąż mówią, żebym coś z tym zrobiła. Mówią, że nie wykorzystuję w celach zawodowych, tak jak powinnam. Piłki tam na pewno nie znajdziesz. Ale nastrajam się psychicznie do zmian.
To skąd ta piłka w Twoim życiu?
Sama nie wiem. Mam starszego brata, to z nim kopałam piłkę na podwórku, od niego podbierałam plakaty Juventusu czy Barcelony. Jedyną osobą związaną zawodowo z piłką, jeśli chodzi o moją rodzinę, był tylko wujek – Kazimierz Buda. Debiutował w Stali Mielec, mając 16 lat. A później przeszedł do Legii. Grał przy Łazienkowskiej w latach 1983-1989. Był też reprezentantem Polski, rozegrał w niej 10 spotkań.
***
Z nią rozmawia się tak, że nawet nie wiadomo, kiedy mijają godziny. I co najważniejsze – ma w sobie to coś, że chce się z nią rozmawiać. Mamy nadzieję, że również i wy polubicie Maję!
Sprawdź tymczasem kursy na najważniejsze ligi europejskie na stronie sponsora kanału!