''Kiedy znowu was zobaczymy?''

Można powiedzieć, że ten sezon Ekstraklasy był wyjątkowo nudny pod względem emocji w dole tabeli. Oficjalnie spadkowiczów poznaliśmy na trzy kolejki przed końcem, chociaż tak naprawdę już  od paru tygodni było wiadome, kto z ligą się pożegna. Można powiedzieć, że zestaw drużyn też nie zaskakuje - ŁKS, Korona i Arka to zdecydowanie najsłabsze kadrowo drużyny w lidze i zajęły miejsce adekwatne do swojego potencjału, a jak wiemy, nie zawsze jest to normą w Ekstraklasie. Jak zawsze w takiej sytuacji nasuwa się pytanie  - która z drużyn żegna się tylko na chwilę, a na którą będziemy musieli poczekać?

Już jutro derby Barcelony! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

 MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.

ARKA GDYNIA
Wydaje się, że gdynianie znajdują się w najlepszym położeniu ze wszystkich spadkowiczów. Jest to pewien paradoks, ponieważ jeszcze 2 miesiące temu sytuacja klubu z Pomorza była absolutnie nie do pozazdroszczenia. Destrukcyjne rządy Midaków, które owocowały w irracjonalne roszady trenerskie, płacenie kontraktów zdecydowanie ponad możliwości finansowe klubu (Marko Vejinović pozdrawia) i ogólną destabilizację w klubie doprowadziły do tego, że Arka znalazła się nad przepaścią. Dług był już tak duży, że pojawiło się realne ryzyko niedogrania tego sezonu i spadku do IV ligi.

Na ratunek Arce przyszedł Michał Kołakowski, jednak w rzeczywistości klubem zarządza w duecie ze swoim ojcem Jarosławem - słynnym agentem piłkarskim . Można powiedzieć, że był to ostatni dzwonek na ratowanie 'żółto-niebieskich". Michał Nalepa przyznał w wywiadzie dla weszło, że klub był w absolutnej rozsypce. Na szczęście dla Arki Kołakowskim udało się ugasić najpoważniejsze pożary i wydaje się, że wszystko jest pod względną kontrolą. Oczywiście kwestia spadku mocno komplikuje plany, bo źródełko finansowe pod tytułem "Ekstraklasa SA" wyschło, ale Jarosław Kołakowski zapewniał w wywiadzie, że kibice nie muszą obawiać się o przyszłość bytności Arki. Wydaje się, że tak poważna osoba nie szargałaby swojego dobrego imienia w środowisku piłkarskim, gdyby nie miała określonego planu. Na pewno jego szerokie kontakty pomogą w kontraktowaniu nowych piłkarzy - już pojawiają się pierwsze doniesienia o transferach do Gdyni, między innymi przewija się nazwisko Huberta Adamczyka z Wisły Płock, którego agentem jest - uwaga, niespodzianka - Jarosław Kołakowski.

Oczywiście nie można powiedzieć, że wszystko jest kolorowo. Na Arce jeszcze przez jakiś czas na pewno będą ciążyć fatalne dwa lata rządów poprzednich właścicieli - mowa tutaj głównie o wysokich kontraktach. Przykładowo Marko Vejinović zarabia 120 tysięcy złotych miesięcznie, teoretyk światła bramki Fabian Serrarens 60 tysięcy... nawet biorąc pod uwagę, że po spadku klub ma prawo te kwoty obniżyć, sytuacja kontraktowa jest wybitnie nie do pozazdroszczenia. Na pewno jednak z Kołakowskimi u sterów będzie łatwiej wyjść z kłopotów niż z Midakami.

ŁKS ŁÓDŹ
Jeśli chodzi o ŁKS, mamy do czynienia z nieco inną sytuacją. Łodzianie nie muszą się obawiać spadku pod kątem finansowym, ponieważ zawodnicy nie dostawali niebotycznych pieniędzy. Klub z alei Unii na pensje przeznaczał zdecydowanie najmniej z całej stawki, więc nie istnieje ryzyko opóźnień w wypłatach po spadku. Trzeba przyznać, że takie rozsądne zarządzanie finansowe to w naszych warunkach rzadkość - zdecydowanie dominuje podejście znane do niedawna z Arki, czyli płacenie gigantycznych sum przeciętnym zawodnikom (głównie zza granicy).

Jednak to by było na tyle, jeśli chodzi o dobre wiadomości dla "Rycerzy Wiosny". Nie ma co ukrywać, że błyskawiczny awans łodzian do Ekstraklasy był wynikiem grubo ponad stan. Mówiąc szczerze, oprócz Daniego Ramireza, który w lutym odszedł do Lecha Poznań, żaden piłkarz nie prezentował ekstraklasowego poziomu. W mojej ocenie ŁKS 2019/2020 był najsłabszą drużyną w najwyższej klasie rozgrywkowej w całej dekadzie i wiem, że nie jestem w tej opinii osamotniony. Ofensywa ŁKS-u była bardzo niemrawa, natomiast postawa w defensywie momentami wręcz dramatyczna. Oznacza to, że ciężko będzie po jednym sezonie zbudować drużynę, która skutecznie powalczy w Ekstraklasie o utrzymanie. O awans nie będzie bardzo trudno - w końcu awansują trzy drużyny, jednak kibice na pewno nie chcą przerabiać powtórki i wpaść do elity tylko na rok.

Kolejna sprawa: nie ukrywam, że nieco zwątpiłem w możliwości Krzysztofa Przytuły po tym sezonie. Już pal sześć sprzedaż Daniego Ramireza - z ekonomicznego punktu widzenia był to dobry ruch. Problem w tym, że zawodnicy, których sprowadził, byli generalnie fatalni. W oczy rzuca się zwłaszcza szrot z Półwyspu Iberyjskiego - Samuel Corral, Conrad Moros Gracia, Pirulo, Guima - cała czwórka jest warta tyle, ile prawy but Ramireza. Oczywiście zdaję sobie sprawę, w jakich realiach finansowych Przytuła musiał działać, jednak liczba wtop transferowych jest zdecydowanie za duża. Do tego dochodzi dziwna decyzja o zmianie trenera - Kazimierz Moskal, który wyciskał z tej drużyny 100% został zastąpiony przez Wojciecha Stawowego, który nie trenował na poziomie Ekstraklasy od 5 lat. I szok - wyniki jeszcze bardziej się pogorszyły. Jeśli kolejne decyzje personalne będą równie "udane", to nie zapowiada się na szybki powrót łodzian do elity.

KORONA KIELCE
Chyba nie jest to specjalnie kontrowersyjna teza: Korona będzie mieć bardzo duże problemy po spadku. "Ryba psuje się od głowy" - to powiedzenie idealnie sprawdza się w Kielcach. Cały problem  "żółto-czerwonych" zaczyna się na właścicielu, którego przedłużeniem jest prezes Krzysztof Zając. Rządy tego pana można ująć jednym słowem - katastrofa. Nie da się ukryć, że od początku było widać, że coś z nim jest nie tak, bo co innego można pomyśleć o zwolnieniu trenera po najlepszym sezonie w historii klubu? Potem było jednak jeszcze gorzej - sprowadzenie wagonu szrotu, pozbywanie się charakternych piłkarzy, niszczenie atmosfery w klubie, brak dogadania się z miastem. Spadek Korony na pewno nie jest efektem dwóch przespanych okienek transferowych, tylko długotrwałym procesem, który teraz ma swój finał.
Właśnie... czy na pewno finał? Właściciel klubu, pan Dirk Hundsdorfer w ostatnim swoim oświadczeniu dał jasno do zrozumienia, że  jest w 100% zadowolony (!!!) z pracy Zająca. Wygląda więc na to, że 58-latek dalej będzie szkodzić klubowi. I nie ma co ukrywać - Korona może tego nie przetrwać. Już teraz mówi się o bardzo złej kondycji finansowej kieleckiego klubu - właściciel nie wkłada swoich środków, kurek z pieniędzmi w obliczu pandemii koronawirusa przykręciło też miasto, przyszłość kieleckiego klubu naprawdę stoi pod dużym znakiem zapytania.

Małym światełkiem w tunelu są doniesienia o podniesieniu kapitału spółki i większym zaangażowaniu głównego sponsora - Suzuki. Problem w tym, że z Zającem za sterami nie można absolutnie liczyć na żaden postęp, choćby miał do dyspozycji pieniądze rodziny królewskiej Arabii Saudyjskiej. Tak naprawdę można tylko liczyć na to, że obecny prezes Korony ugnie się pod presją kibiców, jednak patrząc na jego dotychczasowe działania - niespecjalnie bym na to liczył.

PODSUMOWANIE
Jak widać, sytuacja spadkowiczów jest bardzo różnorodna. Oczywiście należy brać poprawkę na to, że to polska piłka, czyli nagle się okaże się, że Korona wygra I ligę bez porażki, a Arka będzie walczyć o utrzymanie, jednak jest to scenariusz raczej mało prawdopodobny. Nie ma jednak wątpliwości, że z uwagą będę śledzić losy tych klubów, ponieważ chętnie znowu je zobaczę w elicie. Byle z odpowiednim poziomem sportowym i na zdrowych fundamentach.

Autor

Juliusz Słaboński

RocknRollStar8