Wycofana dziesiątka, czyli nowy pomysł polskich trenerów
Ekstraklasa bardzo często nas zaskakuje. W jednej kolejce mamy pięć strzałów w aut, w innej kilka nietrafionych karnych, a jeszcze w następnej wysyp samobójów. Rzadko jednak jesteśmy zaskakiwani taktyką trenerów. Zdecydowana większość szkoleniowców stawia na żelazną grę w defensywie, wybieganie i ataki oparte na kontrach oraz stałych fragmentach gry, z reguły w ramach systemu 1-4-2-3-1. Czasami zdarzają się co prawda eksperymenty z trójką w obronie, ale zwykle bardzo nieudane ( nie dotyczy Marka Papszuna). Wygląda jednak na to, że w tym sezonie sporo się zmieni pod tym względem i będziemy świadkami trochę świeższych pomysłów na futbol na naszym rodzimym podwórku.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Zacznijmy od wspomnianego wyżej ustawienia. 1-4-2-3-1, które proponują nasi trenerzy, to generalnie mało rewolucyjny sposób grania. Czwórka z tyłu, skrzydła, napastnik oraz zbilansowany środek pola - jeden przecinak, jeden box to box (zamiennie z drugim przecinakiem) i jeden od rozgrywania. I właśnie nad tym środkiem pola chciałbym się pochylić, ponieważ pierwsza kolejka obecnych rozgrywek zwiastuje spore zmiany w podejściu trenerów do ustawiania pomocników.
Po raz pierwszy w Ekstraklasie nieco eksperymentalne ustawienie pojawiło się w Cracovii. Wszystko zaczęło się od konfliktu z klubem absolutnego pewniaka do gry na pozycji środkowego pomocnika, czyli oczywiście Janusza Gola. Doświadczony Polak został odsunięty od składu i Probierz zaczął mieć poważny problem. Nie ma co ukrywać, że naturalni zmiennicy Gola - Milan Dimun i Sylwester Lusiusz to nie są piłkarze, którzy chociaż w połowie gwarantują taki poziom, jaki prezentował były reprezentant Polski. Szkoleniowiec "Pasów" postanowił zatem nieco zamieszać w składzie i ustawił ofensywnego pomocnika Pelle van Amersfoorta w jednej linii z Florianem Loshajem, a więc typowym defensywnym pomocnikiem. Trzeba powiedzieć, że to była naprawdę korzystna zmiana, gdyż w takim ustawieniu "Pasy" pokonały Legię, Lechię i w konsekwencji zdobyły Puchar Polski a i w lidze nie szło najgorzej. Przyszedł nowy sezon i Probierz absolutnie nie zamienia rezygnować z tej koncepcji - przeciwko Pogoni Szczecin również postawił na duet Loshaj-van Amersfoort. Jeśli można się pokusić o małe podsumowanie tego ruchu, to wydaje się, że gra Cracovii jest nieco bardziej płynna, jednak jak na dłoni widoczne są braki w grze defensywnej Holendra. Być może z czasem van Amersfoort oswoi się z nową pozycją i Cracovia zyska jeszcze więcej.
Drugim przykładem ofensywnego ustawienia w środku pola jest przypadek Stali Mielec. Trener beniaminka Dariusz Skrzypczak na mecz przeciwko Wiśle Płock zdecydował się na ustawienie z trzema środkowymi pomocnikami, jednak dwóch z nich to gracze typowo ofensywni, bo tak należy mówić o Petterim Forsellu i Grzegorzu Tomasiewiczu. Trzeba tutaj zaznaczyć, że chronologicznie Stal była przed Cracovią, gdyż w takim zestawieniu środka pola grali prawie cały sezon w I lidze, z tą różnicą, że zamiast Forsella występował wtedy sprzedany do Górnika Zabrze Bartosz Nowak. Wracając do samego meczu z "Nafciarzami" - wyglądało to naprawdę ciekawie, bo Forsell z Tomasiewiczem zdawali się zamieniać co jakiś czas zadaniami defensywnymi, dzięki czemu gra wyglądała naprawdę nieźle. Natomiast jeśli chodzi o grę do przodu, wszystko wyglądało po staremu, czyli Petteri Forsell średnio co kilkanaście minut nękał uderzeniem golkipera gospodarzy, a Tomasiewicz sprawnie dawał sobie radę z rozegraniem.
Do sporej roszady taktycznej doszło też w Wiśle Kraków. I podobnie jak na początku miało to miejsce w Cracovii, była ona wymuszona pewnymi czynnikami. Przede wszystkim brakiem gotowości Vullneta Bashy do gry przez pełne 90 minut, jak również niezadowalającą formą innych środkowych pomocników. Artur Skowronek stwierdził zatem, że zdecyduje się wystawić na pozycji numer 8 Chukę, który do tej pory grywał raczej jako ofensywny pomocnik lub fałszywy skrzydłowy. W tym wypadku trzeba jednak powiedzieć, że eksperyment się nie powiódł. Hiszpana było bardzo mało ofensywie i jeszcze mniej w fazie obronnej. Widać, że nie jest to jego pozycja i po prostu się tam męczy (inna sprawa, że nie licząc kilku przebłysków, on chyba ogólnie męczy się w Wiśle). Wszystko wskazuje na to, że jeśli Basha dojdzie do pełni sił, szybko zapomnimy o Chuce na pozycji box to box.
I tu powstaje pytanie - dlaczego trenerzy decydują się na takie zagrania taktyczne? Wygląda na to, że po prostu zmieniają się trendy. Po długich latach gry opartej na murowaniu i stałych fragmentach gry, nasi szkoleniowcy zamierzają spróbować czegoś innego - chcą żeby ich drużyna prowadziła grę, a nie tylko przeszkadzała rywalowi. I nie tyczy się to tyko klubów wymienionych wyżej, ale również innych - Lech od końcówki zeszłego sezonu gra bez typowego defensywnego pomocnika w środku, wspomniany wyżej Marek Papszun i jego Raków też stawiają na wysoki pressing i dominację na boisku, nie inaczej jest również w przypadku Zagłębia Lubin prowadzonego przez Martina Sevelę. Jak dodamy do tego jeszcze próby grania systemem 1-3-4-3 w Wiśle Płock i Górniku Zabrze, to możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że Ekstraklasa w końcu zaczyna być urozmaicona taktycznie. Oby z czasem przełożyło się to również na poziom gry.